Mistrzowie Frustracji - Brucevsky - 7 kwietnia 2011

Mistrzowie Frustracji

Znowu zabrakło mi 0,3 sekundy do ukończenia?!

Kojarzycie wydane w 2009 roku przez Codemasters wyścigi po bezdrożach różnymi pojazdami? Otwarte przestrzenie, kilka różnych typów maszyn, ogromna powierzchnia do przejechania i kilka ciekawych pomysłów? Pamiętacie Fuel?

To jeszcze nie jest moja recenzja tej produkcji, bo na razie jestem w połowie zabawy, ale muszę się podzielić swoimi spostrzeżeniami po 30 godzinach gry. Na Fuel polowałem bardzo długo i położyłem na nim ręce dopiero pod koniec zeszłego roku. Dużo sobie obiecywałem i przyznaję, że mimo nie jakiś wybitnych ocen w mediach, wciąż byłem na grę nakręcony.

Początkowo zachwyt wcale nie opadł. Bawiłem się dobrze, zachwycałem widokami, odkrywałem pojazdy i podróżowałem po gigantycznym obszarach. Jeden z przyjaciół, który miał już za sobą doświadczenia z produkcją Codies, ostrzegał że szybko mi to minie i zabawa zacznie być nużąca. Nie wierzyłem.

Dzisiaj nie tyle Fuel zaczyna mnie nudzić, co po prostu frustrować. Twórcy poszli po linii najmniejszego oporu i sztucznie wydłużyli tę grę. Do zbierania kolejnych poukrywanych malowań aut nikt mnie jednak nie zmusza, więc wcale nie zamierzam się irytować, że ich szukanie pożera mnóstwo czasu, nie dając wiele w zamian. Drażni mnie poziom trudności wyzwań i wyścigów, który skacze, niczym Michigan J. Frog z kreskówek Warner Bros.

Raz wyścigi pokonujemy za pierwszym razem po minucie zabawy, by chwilę później utknąć na 30 minut w wyzwaniu na czas, którego każda kolejna nieudana próba pożera 5 minut. I o ile jeszcze kolejne porażki byłyby przyczyną własnych błędów na trasie to dałoby się to zrozumieć, ale niekiedy Codemasters wymagają perfekcyjnych przejazdów po długich, wąskich i krętych trasach i naprawdę trzeba się nagłówkować, aby odkryć gdzie w moim przejeździe jest ten jeden jedyny błąd do poprawki.

Żeby nie było to dodam, że lubię wyzwania i świetnie się bawiłem, gdy Criterion rzucał mi kłody pod nogi w Burnout 3: Takedown. Tam wyśrubowane wymagania wcale nie frustrowały, choć też dawały w kość. Poziom trudności trzeba po prostu umieć zrobić i nie dziwię się, że coraz większa liczba deweloperów tworzy gry łatwe. Skoro nie potrafi się wyważyć gry to trzeba pójść na łatwiznę i zrobić rozrywkę bezstresową.

Pytanie na koniec, jaka gra w ostatnich latach sfrustrowała Was najbardziej skokami poziomu trudności? I czy ktoś może grał Fuel, chciałby coś powiedzieć o poziomie trudności tego tytułu?

Brucevsky
7 kwietnia 2011 - 09:59