5 argumentów... za tym, że NBA Live 14 będzie niewypałem (o ile wyjdzie)
Recenzja gry Tales from the Borderlands
Doom jako nieokiełznany shooter - recenzja
Płatne DLC do nieukończonej gry? Niemożliwe? A jednak!
Reedycje gier na nowych platformach to dobre zjawisko
Konsola Xbox One z motywem Gry o Tron
Telltale Games wydaje różne gry. Czasem są one gorsze, a czasem lepsze. W przypadku Tales from the Borderlands obawiałem się, że zawiodę się na produkcji z racji na to, że miałem dość wyśrubowane wymagania po uniwersum, za którym przepadam oraz po wielu poleceniach. Opowieści o tym jak dobra jest ta gra mogły przyćmić ją samą i ostatecznie skończyłbym z rozczarowaniem. Tak się jednak nie stało, gdyż studio postarało się nie przynieść wstydu i pokazali nam dobry, interaktywny film jakiego jeszcze nie zrobili.
W maju tego roku na rynku ukazała się gra, po której wiele się nie spodziewałem. Kolejna bezsensowna strzelanka, brak klimatu, spartolona marka, jak to zwykle bywa po odświeżeniach klasyków. Nic z tego! id Software dało z siebie wszystko i dało nam Dooma 4 takiego jakiego chcieliśmy. Szalonego. Mocnego. Piekielnego!
Wydawałoby się, że w dobie różnorodnych DLC oraz coraz to śmielszych praktyk polegających na wyciąganiu pieniędzy od graczy nic już nie może człowieka zaskoczyć. A jednak dokonali tego twórcy gry z dinozaurami w roli głównej. Zrobili to wypuszczając płatne DLC do produkcji, która ciągle jest we wczesnej, płatnej fazie dostępu.
„Generacja odgrzewanych kotletów” – tak złośliwi mówią o PlayStation 4 i Xbox One, narzekając jednocześnie że wydawcy gier „wolą wydawać reedycje zamiast tworzyć nowe tytuły”. Ja sam uważam jednak, że ponowne wydawanie gier sprzed kilku lat ma swoje dobre strony i postaram się to wyjaśnić w niniejszym wpisie.
Szósty sezon Gry o Tron za nami i przyjdzie nam trochę poczekać na kolejny, dlatego Xbox France znalazło rozwiązanie, aby zaspokoić nasze potrzeby i ma do zaoferowania limitowaną edycję Xbox One z motywem Gry o Tron. Wygląda na to, że do zestawu dołączony jest jeszcze materiał blu-ray z serialem. No dobra, więc gdzie to kupić?
Coraz częściej na ważnych wydarzeniach branżowych wydawcy próbują zaskoczył publikę stwierdzeniem: “Podoba wam się nasz produkt? Niespodzianka! Jest dostępny WŁAŚNIE TERAZ!” Rok temu Bethesda zaskoczyła wszystkich natychmiastową premierą Fallout Shelter, teraz podobnego triku spróbował Microsoft (choć był problem z fragmentem “niespodzianka”) i otwartą betę Halo Wars 2 mogliśmy zacząć pobierać jeszcze w trakcie konferencji Xboxa.
Dziś pod lupę wezmę sobie produkcję, która swoją premierę miała już jakiś czas temu, jednakże z powodów czysto technicznych ominąłem jej zakup tuż po premierze, czego z jednej strony żałuję, a z drugiej cieszę się. Dlaczego? Po prostu szkoda, że nie zagrałem w nią wcześniej i nie podzieliłem się moją opinią w momencie gdy była ona najbardziej potrzebna, ale jednak w tym momencie mogę na spokojnie wymaksować dzieło studia Insomniac Games, a potem napisać krótki tekst.
Nie tak dawno minęły dwa lata od premier PlayStation 4 i Xboxa One. Obie konsole mogą się już pochwalić całkiem niezłą bazą użytkowników, którzy z niecierpliwością wyczekują miodnych i obłędnie wyglądających produkcji. Kilka ważnych tytułów ukazało się w minionych dwunastu miesiącach, próbując zaspokoić apetyty konsumentów i przekonać grono niezdecydowanych do inwestycji w nowy sprzęt. Jak więc wyglądał miniony rok na obu konsolach z tego najistotniejszego dla każdego gracza punktu – nowych produkcji? Sprawdźmy.
Multiplayer to w FPSach zawsze tryb, na który trzeba poświęcić najwięcej czasu (ze standardowej porcji banałów wylosowałem właśnie ten tekst). Po solidnym ograniu Guardians we wszelkich możliwych trybach czuję się na siłach, by napisać parę słów na temat tego jak 343 udał się sieciowy komponent kolejnego wielkiego tytułu z serii Halo.
W ogólnym rozrachunku - multi ostre jak żyleta! W szczególe - jest kilka rzeczy mogących psuć zabawę.
Moja historia związana z grami video jest dość krótka, nudna i prawdopodobnie tylko w drobnych szczegółach różni się od Waszej. Wszystko zaczęło się od sławnego PlayStation, czy jak kto woli PSX'a. Sprawy potoczyły się w ten sposób, iż dzisiaj, będąc o wiele starszym nadal wiążę gamingowy świat z konsolami. Głównie, ale nie wyłącznie, ponieważ w niektóre produkcje również lubię pograć na komputerze. Oczywiście tylko wtedy, kiedy wymagania produkcji odpowiadają mojemu niezbyt rozgarniętemu przenośnemu komputerowi osobistemu.