Już we wrześniu znowu się spotkamy!
„Generacja odgrzewanych kotletów” – tak złośliwi mówią o PlayStation 4 i Xbox One, narzekając jednocześnie że wydawcy gier „wolą wydawać reedycje zamiast tworzyć nowe tytuły”. Ja sam uważam jednak, że ponowne wydawanie gier sprzed kilku lat ma swoje dobre strony i postaram się to wyjaśnić w niniejszym wpisie.
Gdy 2K Games zapowiedziało Bioshock The Collection, wielu malkontentów zakrzyknęło, że to wydanie jest całkowicie bezsensowne i pokazuje tylko, że wydawca jest łasy na pieniądze. Dla mnie będzie to jednak fantastyczny pretekst, by przejść ponownie te trzy fantastyczne gry (z ukochanym Bioshock Infinite na czele) w lepszej oprawie graficznej. Największe usprawnienia dotyczyć będą kultowej pierwszej części serii, którą najbardziej nadgryzł już czas – pamiętajmy, że wyszła w 2007 roku, czyli prawie 10 lat temu. Dla branży elektronicznej rozrywki to lata świetlne.
Odkładając jednak na bok temat reedycji trylogii Bioshock, nadal uważam, że takie wydania są potrzebne. Widziałbym w podobny sposób odświeżony choćby Mass Effect – posiadacze nowych konsol powinni mieć możliwość zagrać w fenomenalną trylogię Sheparda przed premierą Andromedy. Zapewne Electronic Arts nie przepuści okazji na zarobienie na takiej kolekcji i naprawdę nie ma nic w tym złego. Oto moja argumentacja:
- Nowi gracze. Nie wszyscy posiadacze nowych konsol mają dostęp do sprzętu z poprzedniej generacji, czy na tyle mocnych pecetów, by komfortowo zagrać we wszystkie gry sprzed kilku lat. W przypadku PlayStation 4 badania wykazują, że nowa konsola Sony ma dotychczas największy odsetek nowych użytkowników w historii marki. Oczywiście problem rozwiązałaby kompatybilność wsteczna, ale to nie zawsze jest wykonalne – PlayStation 3 miało bardzo specyficzną i skomplikowaną architekturę. Podobnie jak PlayStation 2, którego emulatory nawet dziś potrafią się lekko przycinać na PC. Jest jeszcze kolejna kwestia w przypadku wstecznej kompatybilności, którą jest…
- Dostępność gier. Reedycję na nowe platformy nowi gracze kupią bez problemu w każdym sklepie. Często taniej niż kupując egzemplarze używane, jeśli wliczymy zawieranych na płytach wszystkich dodatków DLC.
- Reedycje przypominają graczom o danych seriach. Wydanie Bioshocków w full HD będzie zapewne dla 2K Games przygotowaniem gruntu pod zapowiedź kolejnej odsłony tej fantastycznej serii. Dzięki temu nowi gracze będą bardziej zainteresowani nowym tytułem, a wydawca będzie mieć więcej pieniędzy na nowy projekt. Tych, którzy już te gry mają przecież nikt do kupna zmuszać nie będzie.
- Reedycje pomagają zachowywać gry dla „przyszłych pokoleń”. Wiem, że bardzo górnolotnie to zabrzmiało ale z perspektywy grania w tytuły retro, im na większej liczbie platform dany tytuł jest dostępny, tym lepiej. Oczywiście pozostaje PC, cyfrowa dystrybucja, emulatory i zwykłe piractwo, ale po prostu za 10 lat będzie problem z kupieniem niektórych gier z PlayStation 3 za normalną cenę. Pula dostępnych na rynku używanych nośników tylko maleje, a nigdy nie wzrasta. Należy o tym pamiętać.
- Im więcej gier na fizycznych nośnikach, tym lepiej. Ten punkt powiązany jest z powyższym, ale dotyczy innej kwestii, czyli dostępności gier i dodatków z dystrybucji cyfrowej. W dobie DLC kupowanych w internecie, wydania pudełkowe są bezcenne dla kolekcjonerów. Trzymając się nadal przykładu serii Bioshock – nawet jeśli za 10 lat bez problemu kupimy grę w wersji na PlayStation 3 i Xbox 360, najprawdopodobniej nie pobierzemy już do nich łatek i dodatków, ponieważ sieciowe usługi dla tych konsol będą już niedostępne. Pudełkowe wydanie Bioshock The Collection pozwoli nam natomiast zagrać po latach w fantastyczne DLC Burial at Sea.
Rozważając temat reedycji gier należy jednak przede wszystkim pamiętać, że tak naprawdę nikt na nich nie traci. Wydawca nie zmusza nas do kupowania takich tytułów, a ich powstawanie nie oznacza, że nie trwają prace nad kolejnymi częściami serii. Wręcz przeciwnie, jak już wspominałem w tekście. Ponadto zazwyczaj nad takimi wydaniami pracują różnoracy podwykonawcy i inne studia, więc na pewno nie zajmują czasu „ojcom” serii. Przede wszystkim jednak – zamiast narzekać, cieszmy się po prostu, że nowi gracze będą mogli wygodnie zagrać w te wszystkie fantastyczne tytuły. Swoją drogą, aż im zazdroszczę, bo chciałbym na nowo przeżyć ekscytację poznawania fabuły Bioshocków czy Mass Effect…