Moja historia związana z grami video jest dość krótka, nudna i prawdopodobnie tylko w drobnych szczegółach różni się od Waszej. Wszystko zaczęło się od sławnego PlayStation, czy jak kto woli PSX'a. Sprawy potoczyły się w ten sposób, iż dzisiaj, będąc o wiele starszym nadal wiążę gamingowy świat z konsolami. Głównie, ale nie wyłącznie, ponieważ w niektóre produkcje również lubię pograć na komputerze. Oczywiście tylko wtedy, kiedy wymagania produkcji odpowiadają mojemu niezbyt rozgarniętemu przenośnemu komputerowi osobistemu.
Przejdźmy, jednak do meritum sprawy. Aktualnie mamy do czynienia z ósmą generacją konsol, a więc i mojego udziału nie mogło zabraknąć. Początkowo wstrzymywałem się z zakupieniem kolejnego sprzętu, gdyż po prostu czekałem aż nieco stanieje. Na użytku miałem i ciągle mam wysłużonego Xboxa360, więc nic nie wskazywało na to, abym zainwestował pieniądze w coś nowego. Niestety, bądź stety swoją premierę miał Wiedźmin 3: Dziki Gon i będąc niejako wyjadaczem serii, musiałem się skusić. Pod wpływem chwili zakupiłem Xbox One.
Ten artykuł będzie opierał się na mojej opinii, co do tej konsoli po dłuższym okresie użytkowania. Werdykt nie jest przesądzony w jedną, bądź drugą stronę, ale jeśli jeszcze nie wybrałeś pomiędzy PS4, a wspomnianym Xboxem, zapraszam do przeczytania artykułu. Nawet jeśli już masz za sobą wybór, przeczytaj i podziel się własnymi doświadczeniami. Powiedzcie co mogłem pominąć lub czy o czymś nie napisałem wystarczająco dużo.
Zapraszam zatem do głównej części artykułu.
Kilka słów o Xbox One.
Zacznijmy więc od tego, co rzuca się na nas jako pierwsze, czyli od pudełka. Duże solidne opakowanie, gdzie wszystko skrupulatnie umieszczono. Ze swojej strony kupowałem edycję z Wiedźminem i niestety zawiodłem się już na samym starcie. Mianowicie, nie doczytałem informacji, iż Wiedźmin znajduje się w środku, ale to tylko kod, dzięki któremu możemy ściągnąć grę. Jako tradycjonalista i miłośnik wszystkich pierdół dodawanych do produkcji, byłem kompletnie zawiedziony. Niestety nie mogłem tej winy na nikogo zrzucić, gdyż to był po prostu mój błąd. Wracając do pudełka, każdy element został świetnie zabezpieczony, więc nie mam żadnych zastrzeżeń co do tego. Przejdźmy dalej.
No i przy następnym akapicie dochodzimy już do samego klocka. Tak. Klocka, bo Xbox One jest sporej wielkości, a przynajmniej dużo większy, bardziej masywny i bardziej „pocięty” jak kawał plastiku niż poprzednik Xbox360. Cholernie mi to nie pasuje. Jest większy, cięższy, a przecież technologia raczej zmierza w kierunku miniaturyzacji sprzętu elektronicznego, a tym samym podzespołów, prawda? Warto nadmienić, że ta zasada nie uwzględnia ekranów oraz słuchawek, które podążają tą samą drogą, co nowa konsola od giganta z Redmond. Wszystko to sprawia, iż przy przenoszeniu Xboxa np. na geek party z kumplami, o wiele lepiej wziąć starą wersję, ponieważ nowa z ledwo mieści się w przeciętnym plecaku.
W tym momencie do głowy przychodzi mi pewna myśl, czy następna konsola od Microsoftu będzie wielkości stacjonarnego PC'ta? Bo przecież nowe procesory i inne sranie w banie, co nie?
Popatrzmy więc na sprzęt. Na pierwszy rzut oka wygląda to tak jakby system chłodzący stanowił połowę klocka, ale tego się nie czepiam. Sprzęt potrzebuje do poprawnego działania? No dobra. Mogę się zgodzić. Warto również nadmienić, iż urządzenie działa niezwykle cicho. Nie przesadzę jeśli powiem, iż podkładki chłodzące pod laptop działają głośniej od Xboxa One. Ogromny plusik!
Niestety, znajduje się tutaj również błyszcząca powierzchnia. Pomijam fakt, iż strasznie się kurzy, bo to jest w naturze czarnych powierzchni. W końcu na własnej skórze przekonałem się, iż panel ten można zniszczyć przy jednym/dwóch przenoszeniach. Od razu można go porysować, a irytujące kreski widać już z daleka. Sprawa wygląda jeszcze gorzej z bliska. Na całe szczęście ktoś na tym świecie wymyślił naklejki na Xboxa, przez co ładnie można ozdobić własną konsolę i tym samym pozbyć się denerwującego widoku. Na rynku jest naprawdę mnóstwo różnych motywów, zaczynając od Wiedźmina przez Halo, aż po wzory graficzne. Sytuacja uratowana! Teraz tylko miejmy nadzieje, że równo wszystko przykleicie i nie będzie Was wyprowadzał z równowagi fakt, iż główny guzik dotykowy Xboxa, zniknie pod naklejką. Nie martwcie się jednak. Będzie działał, jednakże już go nie ujrzycie przy wyłączonym sprzęcie.
Przejdźmy więc do napędu, który poszedł za światową modą. Tym razem nie wysuwa się nam żadna stacja, a po prostu umieszczamy część płyty w otworze. Ja raczej nie ufałem nigdy takim rozwiązaniom, ale kiedy przypomnę sobie mój problem w Xboxie360, gdzie to źle umieściłem płytę, a konsola ładnie wyrobiła szlaczek na płycie, to jednak wolę to rozwiązanie. Później były oczywiście problemy z odpalaniem, ale nie ma co dużo psioczyć, bo wszystko da się naprawić. Zaraz obok wejścia do napędu, znajduje się dotykowy guzik, który jest coś warty wyłącznie przy wyciąganiu płyty.
Na całe szczęście, sprzęt został wyposażony w cztery, małe gumowe podstawki, które oprócz zbierania brudu z półek, zapobiegają powstawaniu rys na „brzuchu” potwora.
Przejdźmy teraz do okablowania, których głównym atutem jest to, iż są długie. (If you know what I mean.) Nie ma więc problemu, jeżeli chcecie je ukryć gdzieś za szafą, tak, aby nie były chamsko połączone z telewizorem i zasilaniem. Wszystko można bardzo ładnie dopasować, jednakże istnieje pewien szkopuł. Jest to sporej ilości adapter prądu zmiennego, który podobnie jak sam klocek, jest większy od adaptera z poprzedniej generacji. Rozumiem, że Microsoft to Ameryka, a Ameryka lubi wszystko co duże, GMC, Boeing, Grand Canyon i tak dalej, ale tutaj mogliby pójść w nieco innym kierunku. Przy adapterze również napotykamy na błyszczącą, czarną powierzchnię, która bardzo łatwo się rysuje. Do tej pory nie znalazłem odpowiedniej naklejki, która przykryłaby tą wadę, więc jedyną możliwością jest pozostawienie folii. To samo tyczy się końcówki zasilacza, chociaż ma bardzo fajne logo na środku, nie pozostaje nic innego jak zostawić półprzezroczysty plastik w tym miejscu. Do adaptera podłącza się drugą część kabla razem z wtyczką do gniazdka. I tutaj nastąpił u mnie pewien zgrzyt, ponieważ przy łączeniu adaptera z resztą, kabel wchodził dość luźno i szybko wypadał. Nieco mnie to zdziwiło. Czy akurat mój produkt jest wadliwy? Nie. Okazało się, że to kolejny mój błąd, gdyż aby dobrze wpiąć kabel, trzeba bo bardzo mocno docisnąć, ale możemy być przynajmniej pewni, że nic nam nie wypadnie podczas lekkiego przesunięcia sprzętu.
Ostatnią pozycją okablowania jest HDMI. I tutaj ponownie bez zastrzeżeń. Długi, świetnie się sprawuje, ale... Tak. Jest jakieś ale. Mianowicie odrobinę zasmucił mnie fakt, że nie ma na nim nigdzie loga Xboxa. Niby nikomu niepotrzebna pierdoła, ale mnie ucieszyłby fakt posiadania kabla HDMI, stworzonego specjalnie dla XboxOne z jakimś mały potwierdzeniem tego. Pewnie, że jest to rzecz, której się czepiam, no ale cóż. Wydaje mi się, że każdy geek/nerd ucieszyłby się z małego, głupiego znaczka. Ten detal, gdzieś niestety umknął.
Następnym przystankiem w naszej krótkiej podróży jest pad. Bardzo podobny do poprzednika, ale z wyraźną dozą nowoczesności. Pomijam już układ klawiszy, a głównie gałek, który jest typowy dla Microsoftu, ale matowa, gładka powierzchnia to jest to. Większa odporność na zadrapania i do tej pory nie uświadczyłem żadnej rysy. Chyba trzeba naprawdę się postarać. Przy optymalnym użytkowaniu jest to niemożliwe. Podoba mi się również to, iż kontroler swoje waży, a do tego dochodzą dwie baterie AA. Dzięki odpowiedniej wadze, czuję, że trzymam coś ważnego w ręku, a nie kawałek papieru, który w mgnieniu oka mogę zgnieść. Wróćmy jednak do tych baterii. Nieco archaiczne rozwiązanie. Dużo lepsze by były akumulatory i stacja dokująca. Jestem w stanie dopłacić za to rozsądną cenę, zamiast użerać się z drogimi bateriami z możliwością ładowania oraz ładowarką. Nie wiem, dlaczego zostaliśmy w miejscu, ale cóż. Ja bym zrobił to inaczej.
Ostatnim elementem pada, który chciałbym omówić jest cała gama przycisków, czyli dusza właściwa. Gałki, krzyżyk. Bez zaskoczenia. Najważniejsze, że działają. Pozytywnie natomiast ucieszył mnie fakt, iż maksymalnie wyciszono odgłos naciskania na triggery. Wchodzą bardzo miękko i bezszelestnie. Niestety nie mogli przecież wykonać wszystkiego na 100% dobrze. Musieli coś spieprzyć! Chorzy by byli! Mam tutaj na myśli przyciski A, B, X, Y, które działają zbyt głośno. Śpiącego można zbudzić, kiedy mashuje się do jakiejś sekwencji. Do tej kategorii zaliczają się także bumpery. One działają już irytująco głośno. Umarłego zbudzą na pewno, więc uważajcie w takich grach jak Dying Light. Duży minus dla spartolonej roboty przy bumperach.
Popatrzmy sobie jeszcze na sam system. Mamy do czynienia z kafelkowym ułożeniem, które staje się pewnego rodzaju sygnaturką giganta z Redmond. I podobnie jak w przypadku innych urządzeń, początkowo wszystko wydaje się bardzo chaotyczne, ale po głębszym zapoznaniu się, każdy z nas dokładnie wie, czego używa najczęściej, więc może zadbać o własny układ kafelek.
W sklepie znajduje się multum różnych aplikacji, które możemy ściągać i z nich korzystać. Od YouTube przez Twitch, Skype, aż po WWE Network. W końcu w naszym Xboxie mamy odtwarzacz Blue-ray, jednakże aby odtwarzać cokolwiek poza grami, należy najpierw ściągnąć odpowiednią aplikacje. Dodatkową atrakcją może być to, iż jeżeli posiadacie np. komórkę z systemem Windows, możecie ją łatwo połączyć z OneDrive i odtwarzać swoje pliki przez Xboxa. Według mnie to zbędna opcja, bo jeżeli ktoś włącza konsolę to po to by grać, a nie aby przeglądać dokumenty.
Niestety w systemie stało się coś co dosłownie wyprowadziło mnie z równowagi. Konsola Xbox One posiada możliwość robienia screenów z gry, bądź krótkich klipów i przesyłania ich na dysk OneDrive. Mnie osobiście urządzało by to, ponieważ znajdując jakiś ciekawy błąd, bądź miejsce, chce to sobie zapisać. Microsoft poszedł jednak o krok do przodu i aby przesyłać, bądź zapisać dany screen/klip należy posiadać Xbox Live Gold, czyli krótko mówiąc, zapłacić za korzystanie z konsoli. Może zabrzmi to jak typowe cebulactwo, ale powiedzcie mi jak to jest, że płacimy za urządzenie sporo pieniędzy, aby potem płacić również za użytkowanie z niego? To coś jak chamskie DLC w grach wideo. Przypomnijmy dodatkowo, że XLG na 12 miesięcy kosztuje 229 zł, a za tą sumę można kupić nową grę. Tutaj oczywiście zależy już od gustu gracza, ponieważ jeżeli jaramy się graniem online w kilka gier jak np. Battlefield, czy chociażby Battlefront, który ma wyjść, ta opcja jest dla nas lepsza. Jeżeli jednak ktoś jest typowym singlowcem jak ja, opcja straty takie sumy pieniędzy jest niewyobrażalna. Tym bardziej, jeżeli chodzi o dostęp do opcji zawartych w konsoli.
Dochodzimy teraz do etapu graficznego. Czy XboxOne to duży przeskok w porównaniu do swojego poprzednika? Zdecydowanie tak. Pod względem sprzętowym jest to dużo lepsze urządzenie. Kontrasty, cienie, barwy i wyrazistość kolorów są nie do porównania. Tym bardziej jeżeli posiadacie w miarę dobry, duży telewizor. Fan boy'e kłócą się o to, czy lepszy obraz uzyskuje się z konsoli od Sony, czy giganta z Redmond. Inni mówią jeszcze, że nie ma to jak PC. A ja Wam powiem, gów … guzik prawda. Ta cała wojna to często słowa bez pokrycia, wymyślone przez jakiś napinaczy. Bardziej odpowiada Ci Xbox? Kup go! A może PS4? To kup tego! Masz dużo pieniędzy na solidnego PC'ta? No to na co czekasz! Wszystko zależy od tego czy ktoś woli pada, czy klawiaturę + mysz. W przypadku pada, wybieramy tego konkretnego. Dobór może nastąpić również na drodze przeglądania exclusive'ów. Wybór na rynku jest tak duży, że jest w czym wybierać. Na szczęście w końcowej fazie zachwycania się produkcją, nie gra roli na czym gramy, ale że przeżywamy wspaniałą przygodę pełną tajemnic i zagadek. Mogłoby tutaj paść stwierdzenie, iż: Wszyscy jesteśmy jedną gamingową rodziną, więc powinniśmy się nawzajem wspierać. Mogłoby jednak zrobić się odrobinę ciepło, dlatego pominiemy tą kwestię. Dodajmy do tego sobie procent graczy, którzy prowadzą rozgrywkę i na konsoli i na PC. Multiplatformowość nie jest już zaskoczeniem.
Możliwe, że powinienem tutaj również opisać działanie nowej wersji Kinecta, ale aktualnie ten sprzęt do niczego nie przydałby mi się. Gdybym go zakupił pewnie skończyłoby się na graniu od czasu do czasu na maksymalnie godzinę. Wszystko przez to, że dużo bardziej lubię uprawiać sport na świeżym powietrzu i dopóki na Kinecta nie pojawi się coś naprawdę absorbującego, nie zakupię go. Poza tym, wydaje mi się, że gdy już się do niego dobiorę, zasłuży on na własny mini-artykuł, gdzie postaram się go opisać rzetelnie.
Pomimo wszystkich minusów, o których się napisałem, nie zamieniłbym Xbox One na coś innego. Może to przez mały sentyment rodzący się z ogromu godzin spędzonych przed Xbox360, a może po prostu przywiązanie to pada. To on w tym układzie przeważył szalę podczas dokonywania mojej decyzji.
Na koniec mała tabelka porównująca wnętrzności konsol obecnej i starej generacji.
Xbox One | Xbox 360 | |
osiem rdzeni, x86-64 AMD Jaguar 1,75 GHz | Procesor | trzy rdzenie, IBM PowerPC Xenon 3,2 GHz |
AMD Graphics Core Next, 1,31 TFLOPS | Układ graficzny | ATI R500, 0,24 TFLOPS |
8 GB DDR3 | Pamięć | 512 MB GDDR3 |
6x Blu-Ray, 16x DVD | Napęd | 16x DVD |
500 GB (w sprzedaży również 1TB), niewymienne | Dysk twardy | 40 GB, 60 GB, 80 GB, 250 GB, 500 GB, wymienne |
A Wy? Na co się zdecydowaliście? Xbox One? PS4? PC? A może czekacie na jakąś okazję cenową? Dajcie znać w komentarzach.