Death or Glory 2/2 – komiksowy "Mad Max: Fury Road"
Pocztówkowa recenzja gry Mad Max - drogi gniewu na najpiękniejszej wirtualnej pustyni
Relacja z rozdania Oscarów 2016 - DiCaprio ze statuetką, Spotlight najlepszym filmem
Bardzo dobry filmowy rok 2015 - podsumowanie tego, co najlepsze w kinie
Największe twardzielki kina akcji
Wizje apokaliptyczne w filmach
Sytuacja Glory nie jest godna pozazdroszczenia. Nawet jeśli na przednim siedzeniu trzyma wątrobę dla umierającego ojca, to wciąż ściga ją policjant sadomaso, strzelający ciekłym azotem gangster z germofobią i handlarz ludźmi, który planuje podwędzić przyrodzenie jej nowo poznanemu koledze.
W tegoroczne wakacje udało mi się nadrobić zaległości w temacie Mad Maxa. Z letniej projekcji pod chmurką „dzieła” Na drodze gniewu wyszedłem z mieszanymi uczuciami - głównie przez drewnianego aktora wcielającego się w główną postać. Gdyby minimalnie zmodyfikować kilka scen - film oraz fabuła obroniłyby się spokojnie bez osoby Maxa. Po czymś takim nie miałem większych nadziei związanych z grą, ale ta z kolei okazała się bardzo miłym zaskoczeniem. Może nie dzięki fabule czy postaciom, jednak mechanika walki, klimat postapokaliptycznych pustkowi i przepiękne plenery pochłonęły mnie bez reszty!
Koniec z żartami z Leo, który bardzo się starał, ale do tej pory nie udawało mu się zdobyć upragnionego Oscara. Teraz, grając jedną ze swoich słabszych ról, szóstą nominację wymienił na statuetkę. Najlepszym filmem został wybrany "Spotlight" o skandalu pedofilskim w Kościele, a najlepszą aktorką Brie Larson za przejmującą rolę w "Pokoju". Na gali sporo było politycznych i społecznych deklaracji. Zabrakło dobrego humoru.
Ostatni dzień roku to dobry moment na kolejne podsumowanie, tym razem filmowe. W ciągu ostatnich 12 miesięcy w kinie byłe 43 razy, a różnego rodzaju premier i rzeczy zaległych obejrzałem jeszcze przynajmniej drugie tyle. Z tego przepastnego wora wybiorę dla Was ekstremalnie subiektywny zestaw produkcji najlepszych, no bo przecież internetowe "topki" są takie fajne, prawda?
Zrobiłem sobie szybkie podsumowanie wszystkiego, co widziałem (a także tego, czego zobaczyć mi się jeszcze nie udało) i wychodzi, że rok 2015 był dla kina bardzo udany. Wystawiłem sporo 9/10, kilka rzeczy mnie bardzo miło zaskoczyło, a teraz Wy będziecie mogli sprawdzić, jak bardzo mam lub nie mam racji. Tradycyjnie zacznę od filmów, które są po prostu dobre lub bardzo dobre, ale nie zasłużyły sobie na miano najlepszych.
Zapraszam!
Jeśli mieliście kiedyś (nie)przyjemność zaplątać się w zakątki internetu opanowane przez tak zwane nazifeministki (i nazifeministów, bo nie brak również mężczyzn hołdujących ich opiniom), czytając ich mógł ukazać się Wam obraz świata, w którym Hollywood zostało opanowane przez wiernych patriarchatowi szowinistów i rola kobiet we wszystkich filmach sprowadzona została do obiektu seksualnego, damy w opałach i/lub narzędzia mającego zapewnić motywację głównemu, obowiązkowo męskiemu bohaterowi. Tymczasem, jak każda skrajność, jest to opinia ekstremalnie przesadzona, w rzeczywistości bowiem w filmach nie brakuje zarówno interesujących i wiarygodnych kreacji kobiecych, jak i twardzielek mających charakterologiczne cojones nie mniejsze niż Schwarzenegger i Stallone razem wzięci. Jak zdradza tytuł tego tekstu, tematem dzisiejszej „lekcji” będzie ta druga kategoria. Zapraszam do przeglądu największych żeńskich „badassów” kina akcji.
Ludzkość kocha apokalipsę. Wszyscy przeżyliśmy już po kilka lub nawet kilkanaście końców świata, ale wbrew pozorom wypatrywanie apokalipsy nie jest domeną społeczeństw współczesnych. Kiedy tylko nasz gatunek nauczył się liczyć, i zastosował swój wynalazek do czasu, zwiastunów końca wypatrujemy w każdej okrągłej dacie, szeregach liczb, końcach kalendarzy znalezionych na krańcach świata, itd. Nasi przodkowie zwiastuny armagedonu widzieli również w naturalnych zjawiskach, takich jak trzęsienia ziemi, spadające gwiazdy, burze i inne katastrofy...