Ostatnio narzekałem, że brakuje mi trochę gier w stylu WarioWare. Po ograniu najnowszej przygody „złego Mario” miałem ochotę na więcej zakręconych minigierek. Nagle w oko wpadło mi Ultra Mega Xtra Party Challenge, które po screenach i na filmikach wyglądało jak jakiś kuzyn WarioWare . Czy warto zainteresować się tą produkcją?
Nie miałem i nie będę miał nigdy pokojówki. Jakoś nie pasuje mi wizja obcej osoby grzebiącej przy moich rzeczach i dziwnie czuję się, gdy ktoś obcy przy mnie sprząta. Pozostają więc tylko gry i wirtualne pokojówki. Oczywiście o ile po kontakcie z nimi człowiek nie staje się brudniejszy i bardziej obleśny niż normalnie. Czy Marble Maid na Nintendo Switch sprawi, że każdy fan systemu Nintendo będzie błyszczący i pachnący?
Czasem mam tak, że odpalę jakąś grę i brakuje mi po prostu słów. Nie jest to zbyt dobre jeśli planuje się o danym tytule napisać kilka zdań. Słowotok byłby znacznie lepszą opcją niż drapanie się po głowie/brodzie. Demon Turf: Neon Splash to przypadek produkcji, gdzie byłem zaskoczony tym, co zobaczyłem na ekranie mojego Switcha. Czy to dobrze?
Taito to jedna z zasłużonych firm, które zostawiły swoje piętno na branży gier. Historia tej korporacji jest niezwykle ciekawa, a upadek Taito był raczej smutnym zdarzeniem. Mimo wszystko firma dostarczała nam masę świetnych gier i Taito Milestones jest okazją do celebracji jednej z ważniejszych growych korporacji z początków branży.
Nie jestem największym fanem gier na telefony komórkowe. Z jednej strony mam przestarzały telefon, który nie długo będzie miał już 7 lat, co w świecie technologii równa się antyczności. Z drugiej strony sparzyłem się na zbyt wielu grach na telefony. Większość produkcji to lipne skoki na kasę i te same gierki z trochę innymi tytułami. Czasem jednak trafi się coś ciekawego. Czy Egglia Rebirth, czyli remaster telefonowej gierki na Switcha będzie jednym z dobrych tytułów dostępnych na komórki?
Nie spodziewałem się tego, że tak szybko nadarzy się okazja do powrotu do świata Space Invaders. Wydaje się, że zaledwie kilka miesięcy temu narzekałem na składankę Space Invaders Forever, a już na Nintendo Switch pojawiła się kolejna kompilacja gier o inwazji z kosmosu. Czy tym razem ktoś poszedł po rozum do głowy i Space Invaders Invincible Collection warte jest swojej ceny?
Kilka lat temu znajomi z Chin pokazali mi naprawdę fajną grę „planszową” - Wilkołaki. Prosty tytuł opierający się w głównej mierze na gadaniu ma w sobie to coś. Masa strategii, kombinowania, a także okazja do lepszego poznania tych, z którymi gramy. Trochę gier próbowało wykorzystać pomysł. Żadna nie zrobiła tego lepiej od niepozornej japońskiej produkcji zatytułowanej Gnosia.
Mam wrażenie, że ze względu na swój raczej nietypowy gust jeśli chodzi o filmy czy gry, jestem bardziej otwarty na różne dziwne pozycje. Czasem trafi się perełka, która będę wychwalał pod niebiosa. Innym razem wpadnie jakaś straszna pozycja, która odbiera mi chęć do grania na tydzień. Najczęściej trafiają się jednak przeciętniaki. Ciekawe do której kategorii należy Undead Darlings ~no cure for love~?
Żyrafy są bardzo fajne i świetnie wypadają w grach. Pojawiły się w grach, które lubię jak Tokyo Jungle i w takich, za którymi nie przepadam. Jednak zawsze, gdy widzę żyrafę, to na twarzy pojawia się uśmiech co w moim wypadku nie dzieje się zbyt często w innych okolicznościach. Dlatego, kiedy usłyszałem o grze z żyrafą w tytule, wiedziałem, że ta produkcja znajdzie się na mojej liście tytułów do ogrania. Trochę się zdziwiłem po odpaleniu Giraffe and Annika, ale przecież nikt by mnie nie wykiwał i umieścił żyrafę tylko w tytule japońskiej indie gierki na Nintendo Switch?
Nie jestem fanem gier, gdzie skradanie to coś wręcz kluczowego. Jednak trafiły się takie wypadki, gdzie bawiłem się świetnie, a pisząc te słowa patrzę w stronę serii Dishonored od Arkane Studios.
Niech pierwszy dobędzie miecza świetlnego ten, który nigdy nie kupił czegoś na promocji. A konkretniej obniżonej ceny gry Mark of the Ninja Remastered na japońską konsolę Nintendo Switch. Dziś nie żałuję tych 20 złotych, które wtedy wydałem.
Ten zakup oczywiście został przyklepany przez naczelnego pstrykacza Twittera, który co prawda nie grał w tę produkcję, ale uznał, że to był dobry cebula deal. A po jego słowach nacisnąłem kup i efektem mojej rozgrywki jest poniższy artykuł.