Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona
Tim Miller wyreżyseruje Terminatora 6
Arnold Schwarzenegger zagra w Terminatorze 6, ale nie jako T-800
Terminator: Genesis restartem, a Emilia Clarke z Gry o Tron jako Sarah Connor?
Schwarzenegger, Stallone oraz Willis wkraczają do akcji, czyli oldschool powraca pełną gębą
Niezniszczalni 2 - film akcji z plejadą gwiazd w obsadzie!
Mroczne Przeznaczenie to z pozoru kino akcji w sam raz na jesienny wieczór. Jest w nim dużo strzelania w klimacie science fiction, są pościgi, jest nawet trochę krwi i przesłania dla politycznych przeciwników Donalda Trumpa. Problem w tym, że film ten nosi przedrostek “Terminator” i sam lansowany jest na realną kontynuację 2 genialnych odsłon, które zmieniły w swoim czasie kino. Jak w obecnej rzeczywistości odnajduje się obraz w reżyserii Tima Millera?
Gdyby odsunąć od niego na chwilę hasło “Terminator” i nie łączyć go z dylogią Jamesa Camerona (podpisującego się pod Mrocznym Przeznaczeniem jako producent) otrzymujemy typowego akcyjniaka na jeden raz, z podstarzałym ale wciąż jarym Arnoldem i kilkoma dynamicznymi scenami rozwałki. Nic tylko usiąść i oglądać oraz zadawać jak najmniej pytań “czy to ma sens?”.
Doczekaliśmy się rozwikłania kolejnej zagadki związanej z szóstą odsłoną Terminatora. Z informacji udostępnionych przez firmę producencką Skydance Media wynika, że reżyserem widowiska będzie Tim Miller – twórca ubiegłorocznej, bardzo udanej ekranizacji przygód Deadpoola.
Arnold Schwarzenegger potwierdził w rozmowie z serwisem The Playlist, że wystąpi w szóstej odsłonie cyklu Terminator, dającej początek nowej trylogii. Tym razem aktor nie wcieli się jednak w T-800, którego grał w Terminatorze, Terminatorze 2: Dniu sądu, Terminatorze 3: Buncie maszyn i Terminatorze: Genisys. Szczegóły nie są znane, ale nieco światła na tę kwestię rzucił James Cameron, który będzie scenarzystą i wspólnie z Davidem Ellisonem wyprodukuje wszystkie trzy filmy.
Zdjęcia do szóstego Terminatora ruszą w marcu 2018 roku. 70-letni Schwarzenegger, który przed sześcioma laty przestał udzielać się na polu polityki, ma zatem dużo czasu, aby przemyśleć swoją rolę. O tym, jaka ona będzie, już krążą legendy. Według Camerona, który podjął ten temat w rozmowie z redakcją serwisu The Arnold Fans, może zagrać człowieka, który zainspirował Skynet do wyprodukowania cyborga T-800. Według reżysera dwóch pierwszych części Terminatora, jest to na tyle interesująca kwestia, że zasługuje na wyjaśnienie w kolejnym filmie z serii. Nic nie zostało jednak oficjalnie potwierdzone.
Terminator 6 nie tylko zapoczątkuje nową trylogię, ale też – o czym James Cameron poinformował na łamach portalu Express.co.uk – będzie kontynuować wątki, które nakreślono w Terminatorze: Genisys z 2015 roku. Z wcześniejszych pogłosek wynika, że szóstkę, a być może i kolejne dwie części, wyreżyseruje Tim Miller, znany szerzej z nakręcenia ubiegłorocznego Deadpoola.
Terminator intrygował mnie odkąd pamiętam. W dzieciństwie straszył, w kolejnych zaś latach fascynował. Od tego momentu minęło jednak sporo czasu. Nie wspominając już nawet o znacznym wieku pierwszej części. Dwójka z kolei okazała się jeszcze lepsza i prawdę mówiąc, była to ostatnia dobra część opowiadająca o zamaganiach ludzi z robotami. Potem przyszła kolej na parodię, czyli trójkę oraz na czwórkę, której potencjał nie został w pełni wykorzystany. Mimo tego liczyłem na kontynuację wojny przyszłości. A najnowsze wieści mówią o czymś zdecydowanie innym. O rzekomym restarcie jedynki.
Wiele osób wychowało się na takich filmach jak Rambo, Terminator, czy Szklana Pułapka. Sporo z nich tęsknie powraca myślami do tamtych czasów. Czasów twardzieli i nieskrępowanej akcji, gdzie nasi ulubieńcy masakrowali swoich wrogów na różne sposoby. Po wielu latach przerwy, podczas panującej mody na wystające żebra nowego pokolenia aktorów, na podium kina Hollywood powraca stara gwardia, chcąca wyżej wymienionym szkieletom pokazać kim są prawdziwi twardziele. The Last Stand, Bullet To The Head, a także A Good Day to Die Hard mają na celu przywrócić blask upadającej od lat kinematografii oraz zarobić stertę zielonych banknocików, bez których życie nie ma najmniejszego sensu. Przynajmniej w obecnych czasach... Czy opisywanym przeze mnie "dinozaurom" uda się powrócić w wielkim stylu? O tym przekonamy się dopiero po premierze tych trzech tytułów, ale biorąc pod uwagę Niezniszczalnych 2, śmiem twierdzić, że może być całkiem interesująco.
Wyborna, wybiegająca ponad wszelkie horyzonty i granice historia z odrobiną romansów, rozterek moralnych i przyjaźni. Wszystko to w malowniczej scenerii, gdzie widoki zapierają dech w piersi. Nie, to nie są Niezniszczalni 2! Mamy tutaj rozpierduchę, zero zastanawiania się i odwieczny, a zarazem jedyny dylemat jakim narzędziem pozbawić głowy jednego z gości, którzy do nas strzelają. Tak właśnie widzę film pod wymownym tytułem Niezniszczalni 2, który miałem okazję ostatnio obejrzeć.
Nowa wersja Conana Barbarzyńcy to chyba najmniej potrzebny film tego roku. Mięśniak z Cymerii o twarzy Jasona Momoi miał pod górkę również dlatego, iż z miejsca naraził się na porównania z legendarnym Arnoldem, który blisko 30 lat temu był u szczytu swojej kulturystycznej formy (stąd idealna sylwetka dla megabrutala, jakim jest Conan) i aktorskiej przygody. Nieudolność w dukaniu tekstów przez przyszłego gubernatora Kalifornii wyszła jednak obrazowi Johna Miliusa na dobre. Naładowany prostackimi nawykami i akcentowymi wpadkami heros idealnie wkomponował się w prymitywne realia przemierzanego pustkowia. Conan z 2011 roku to już inna (no, prawie) para kaloszy. Mocno wystylizowana, agresywna, twarda i w sumie nijaka.