Początek lat 90-tych to czas prawdziwych żniw dla Nintendo i ich GameBoya’a. Nic więc w tym dziwnego, że inne firmy z zazdrością patrzyły na pokaźne zyski Japońskiego giganta i same chciałby uszczknąć kawałek tortu dla siebie. Szczególnie na tym poletku wyróżniały się firmy z okolica Państwa Środka. Próbowały one zawojować rynek wieloma lepszymi lub gorszymi urządzeniami dedykowanymi graczom. Obok opisanego już przeze mnie „Gamate” w historii rynku gier video zapisała się również firma Watara i ich „Watara Supervision”.
Witam w kolejnej odsłonie „Kącika Kolekcjonera”. Tym razem zajmiemy się jedną z najmniej znanych konsol przenośnych, która miała okazję zadebiutować na rynku światowym. Gamate – bardziej znane jako „Super Boy” lub „Super Child Prodigy” (na Tajwanie). Jest to jeden z pierwszych sprzętów konsolowych (jeśli nie pierwszy) w całości wykonany przez Tajwańska firmę - Bit Corporation. Pomimo ambitnych założeń twórców, sprzęt nie zdobył popularności pośród graczy na świecie i szybko popadł w zapomnienie.
Retro z tygodnia na tydzień staje się coraz bardziej popularne, handlarze wręcz zacierają ręce a kolekcjonerzy z nerwów zgrzytają zębami. Na całe szczęście przemysł gier video ma na tyle bogatą historię, pełną ciekawych sprzętów. Niektóre z nim są na tyle mało popularne, że jeszcze nie dopadł ich „retro szał” a więc i ceny pozostają na rozsądnym poziomie.
Biję się w pierś i to po stokroć. No może jeszcze z dwa razy więcej. Do pewnego czasu sądziłem i śmiało głosiłem, że gry Nintendo, razem z jego konsolami to dobre zabawki, aniżeli faktyczny sprzęt do grania. Dziś, kiedy o tym pomyślę, jestem w stanie splunąć sobie w brodę - tak bardzo się myliłem.
Muzyczna gra taktyczno-strategiczna. Pomysł szalony, niespotykany, bardzo odważny. Japońscy twórcy po raz kolejny udowodnili, że świata gier nie da się zamknąć w sztywne ramy i schematy. Pokazali, że niezależnie od rynkowych trendów, zawsze znajdzie się miejsce na pomysł oryginalny, który na pierwszy rzut oka zupełnie nie ma szans w rywalizacji z wielkimi premierami. Patapon na PSP to tytuł tak charakterystyczny, że dzisiaj, obok choćby równie szalonego Loco Roco, jest przez wielu fanów przenośnej konsolki uznawany za znakomitego reprezentanta biblioteki tej platformy. Całkiem zasłużenie.
Biblioteka gier na PlayStation Portable liczy już kilkaset tytułów. Osoba, która dopiero dzisiaj zaczyna odkrywać świat pierwszego handhelda Sony, ma ogromny wybór i musi bardzo ostrożnie poruszać się po rynku pełnym zarówno wielkich i naprawdę grywalnych hitów, jak i produkcji niedopracowanych, słabych oraz nieudanych. W tej dżungli gier użytkownik PSP musi bardzo uważać, by nie wpaść w pułapki zastawione przez sprytnych wydawców-kłusowników, którzy postanowili pod znanymi i lubianymi markami ukryć tytuły słabe lub przeciętne. Dla wszystkich polujących na ciekawe i warte ogrania tytuły, krótki przewodnik po produkcjach ze znanych serii, które niekoniecznie warte są poznawania.
Killzone: Mercenary to chyba pierwszy, od naprawdę długiego czasu, ekskluzywny tytuł na PlayStation Vita, który nie tylko świetnie się zapowiada, ale i również nie wymaga od odbiorcy, nazwijmy to, specyficznego gustu. Osobiście taką metkę przykleiłbym jeszcze premierowej Złotej Otchłani, bo zarówno WipEout, Gravity Rush, Dragon’s Crown czy Soul Sacrifice to tytuły na tyle nietypowe (pod względem mechaniki, klimatu bądź oprawy graficznej), że raczej ciężko jest z czystym sumieniem wepchnąć je w dłoń standardowego Kowalskiego i powiedzieć „graj chłopie, na bank ci się spodoba!”. Mercenary trafi zaś do każdego, bo jest po prostu grą o strzelających do siebie najemnikach - pieruńsko dobrą grą, trzeba dodać.
Podczas odbywającej się aktualnie imprezy technologicznej CES 2013 firma Nvidia, jeden z największych producentów elektroniki komputerowej zaprezentował swoją pierwszą przenośną konsolę - Nvidia Shield.
Branża jest w tej chwili tak wyposzczona, że połowa dziennikarzy growych na myśl o "nowej konsolo" nerwowo przebiera nogami z podniecenia. Podczas gdy nie ma do czego, bo Nvidia Shield jest przegrana już na starcie. Zaryzykuję stwierdzenie, że będzie to fiasko na miarę Nokii N-Gage. Dlaczego? Oto pięć najważniejszych powodów.
Kilka dni temu minął rok od czasu japońskiej premiery nowego handhelda Sony. System nie miał łatwego startu, gdyż wielu graczy jeszcze przed premierą wróżyło mu szybką śmierć spowodowaną ogromną sprzedażą smartfonów. Poniższy tekst to analiza poszczególnych elementów konsoli takich jak nowe funkcje, czy gry, które pojawiły się w pierwszym roku życia Vity.
Zdecydowana większość graczy, których znam ma/miało konsolę przenośną. Posiadanie urządzenia do odpalania małych, wciągających pozycji zwyczajnie kusi. Handheldy mają swój własny świat i własne marki, które różnią się od tych ze sprzętów stacjonarnych bradziej niż wielu z nas się to wydaje. Spotkamy na nich większy nacisk na czystą rozgrywkę, sporo „simowych” elementów, ciekawe sterowanie i RPGi z toną walk, i świetnych dialogów. Z tym i wieloma innymi pozytywnymi zjawiskami kojarzy mi się Game Boy, NDS czy PSP... Tym bardziej szkoda, że najczęściej lądują one na kanapie, fotelu, czy łóżku, tuż obok telewizora pod którym błyszczy się jakiś mocarz z bezprzewodowym padem.
To taka nierówna walka.
Tylko co począć będąc młodym, upartym mieszkańcem Polski i chcąc w pełni doświadczyć handheldowej gorączki, która wbrew pozorom wciąż jeszcze nie minęła?