Eureka, udało się! Znalazłem grę z najdłuższym możliwym tytułem. Do tego tytuuł tej produkcji służy jedzocześnie za opis gry. Jestem pod wrażeniem. Czy oznacza to, że nie powstanie już gra z dłuższym tytułem od Mon-Yu: Defeat Monsters And Gain Strong Weapons And Armor. You May Be Defeated, But Don’t Give Up. Become Stronger. I Believe There Will Be A Day When The Heroes Defeat The Devil King?
Pewnie o tym już kiedyś wspominałem, ale Nippon Ichi Software ma u mnie status pewnej firmy. Ich gry praktycznie zawsze okazują się interesujące i potrafię znaleźć w nich coś dla siebie. Pomijam już serię Disagea, którą uwielbiam i należy ona do moich ukochanych marek. W każdym razie jako fan produkcji z Japonii zawsze mam Nippon Ichi Software na oku. Dlatego też z chęcią sprawdziłem Labyrinth of Galleria: The Moon Society. Czy tytuł okazał się kolejną fajną produkcją od NIS?
Jestem dzieckiem dawno minionej epoki, gdy pewne gry nie pojawiały się na całym świecie. Masa tytułów trafiała jedynie w ręce graczy z Japonii. Żeby ktoś z zachodu mógł się za nie zabrać, trzeba było bawić się w importy, naukę japońskiego, czytanie przewodników lub czekanie na fanowskie tłumaczenie. Tak było z całą masą tytułów, które przegapiłem za dzieciaka i mogłem odkryć dopiero po wielu latach. Niektóre z pozycji nigdy wcześniej niedostępnych nagle pojawiają się w angielskiej wersji na kolejnych systemach. Tak jak w przypadku Kowloon High-School Chronicle. Tylko czy gra z PlayStation 2 może komuś przypaść do gustu w epoce PlayStation 5?
Witam wszystkich graczy. Tym razem napisałem w kilku słowach o mojej pierwszej powiesci wizualnej po polsku, kolejnym sezonie w Gears 5, o pierwszym konsolowym GTA w HD oraz o jednym klasyku rpg. Po więcej zapraszam do dalszej części tekstu.
Mam wrażenie, że ze względu na swój raczej nietypowy gust jeśli chodzi o filmy czy gry, jestem bardziej otwarty na różne dziwne pozycje. Czasem trafi się perełka, która będę wychwalał pod niebiosa. Innym razem wpadnie jakaś straszna pozycja, która odbiera mi chęć do grania na tydzień. Najczęściej trafiają się jednak przeciętniaki. Ciekawe do której kategorii należy Undead Darlings ~no cure for love~?
Spike Chunsoft to prawdopodobnie najbardziej niedoceniona firma w branży gier wideo. Twórcy tytułów takich jak Dragon Quest, Mystery Dungeon, Zero Escape, Danganronpa zasługują na szacunek. Ale tu nie chodzi nawet o sam fakt stworzenia legendarnych serii. Spike Chunsoft ciągle dostarcza oryginalne tytuły z niezwykle pomysłowymi historiami. Zanki Zero: Last Beginning to kolejny przykład nietuzinkowej twórczości japońskiej firmy. Czy kolejny raz dostajemy naprawdę niezwykły tytuł, który z miejsca stanie się pozycja kultową?
Nie wyobrażam sobie możliwości wyruszenia na epicką przygodę w podziemiach jakiegoś klasztoru, zamku czy studni. Mam wrażenie, ze nawet bez potworów i pułapek moje serce nie wyrobiłoby przy samej atmosferze zwiedzania jakiegoś potencjalnie niebezpiecznego miejsca. Dlatego rzeczywiste przygody posiłkuję wyprawami w cyfrowym świecie, gdzie grozi mi co najwyżej odcisk na kciuku. Jeśli ktoś podziela moje zdanie na temat niebezpiecznych przygód to Labyrinth of Refrain: Coven of Dusk będzie w sam raz dla niego.
Dungeon crawlery są prawdopodobnie moim pierwszym kontaktem z komputerowymi grami role playing. Na myśl przychodzi mi Might & Magic i wiele godzin spędzonych na błąkaniu się po zdecydowanie zbyt dużym świecie. Byłem pod olbrzymim wrażeniem skomplikowanych produkcji na setki godzin, które prawdopodobnie z powodu pierwszoosobowej perspektywy wydawały się większe od produkcji JRPG. Z czasem jednak mój entuzjazm do gatunku zmalał i przestałem trzymać rękę na pulsie dungeon crawlerów. W ostatnich latach powróciłem do gatunku, głównie dzięki Persona Q. Teraz biorę na tapetę kolejnego dungeon crawlera z Japonii. Czy The Lost Child sprawi, ze odnajdę zaginioną, dziecinną miłość do tego podgatunku gier RPG?
Muszę przyznać, że Dungeon Crawlery to jeden z tych podgatunków gier, które uciekły z mojego radaru. W latach 90. katowałem w tego typu gry jak szalony i odręczne rysowanie map różnych lochów bawiło mnie jak mało co. Razem z kolegami starałem się przenosić nasze wirtualne przygody do prawdziwego świata i poszukiwaliśmy skarbów za pomocą bazgrołów nakreślonych podczas sesji w kolejne DRPG. W pewnym momencie straciłem jednak kontakt z tymi grami ( i przyjaciółmi z okresu dzieciństwa) i praktycznie zapomniałem o ich istnieniu. Dopiero kilka lat temu podczas przygody z jedną z odsłon Etrian Odyssey przypomniałem sobie o tym typie gier. Postanowiłem poświęcić więcej uwagi tym produkcjom i wylądowałem w świecie Experience Inc. Teksty mojego autorstwa na temat kilku z ich gier są dostępne gdzieś w internetach. Teraz przyszła na to bym rzucił okiem na kolejny tytuł w ich dorobku. Czy Demon Gaze II okaże się jedną z moich ulubionych gier roku 2017? Czy mam gdzieś zeszyt ze swoimi starymi mapami z gier DRPG?
Pierwsze chwile po wylądowaniu w obcym sobie miejscu mogą być dość szokujące. Do dziś pamiętam stres jaki towarzyszył mi podczas pierwszej wizyty w Japonii. Nie mogłem się z nikim skutecznie porozumieć i czułem się zagubiony. Dlatego też jestem pełen podziwu dla bohatera Stranger of Sword City. Wybraniec w kilka sekund poradził sobie nie tylko z olbrzymią tragedia ale i faktem odnalezienia się w innym wymiarze.