Wrażenia z bety Survarium – darmowego postapokaliptycznego FPSa
Przetrwanie - czy The Division 2 ponownie zaoferuje najciekawszy survival i battle royale w historii?
Recenzja gry Symmetry - zagubieni w kosmosie
Project Zomboid - potencjał ciągnący się latami
Recenzja gry Kholat - Polska adaptacja uralskiego horroru
Obraz prawdziwej wojny - recenzja This War of Mine
Zanim wybuchło szaleństwo o nazwie PUBG, rok wcześniej dodatek Przetrwanie do The Division pokazał wszystkim bezcelowym survivalom pokroju DayZ, jak powinna wyglądać gra, w której trzeba martwić się o zimno, pragnienie, głód i zbieranie złomu. Szwedzi dali nam przy okazji najbardziej oryginalną i najbardziej klimatyczną wersję battle royale, wprost stworzoną dla graczy lubiących fabularne, singleplayerowe doświadczenie rozgrywane w swoim tempie i na swoich zasadach. Na nieszczęście, dodatek Przetrwanie ukazał się w najgorszym możliwym momencie i formule, przez co mało kto miał okazję go wypróbować. Nie wyobrażam sobie jednak The Division 2 bez trybu Survival !
Wszyscy wiedzą, że dobry indyk nie jest zły. Hodowca ceni zwierzę. Eksperci od zdrowego żywienia chwalą mięso. Fani filmów, w których głównym daniem są dialogi lubią przerost treści nad formą. W świecie gier podobnie - dobry wyjściowy pomysł, wyróżniająca się stylistyka i zaangażowanie małej ekipy deweloperskiej może stworzyć coś wartego uwagi. Symmetry zdecydowanie takie jest, ale przy okazji nie jest grą dla każdego.
Symmetry to gra w przetrwanie. Ośmioosobowa ekipa została wysłana w kosmos (inna planeta, niezidentyfikowany sygnał, znacie to...) przez tajemniczą Agencję. Coś poszło nie tak i ekspedycja wykonała połowicznie udane bardzo awaryjne lądowanie na planecie, gdzie -20 stopni Celsjusza to ładny, ciepły dzień. Gdy zaczynamy zabawę, członków załogi jest trzech. Los pozostałych - nieznany. Sytuacja - nieszczególna. Cel - naprawić lądownik i uciekać do domu. Okoliczności - niesprzyjające. Do dzieła!
Project Zomboid jest jedną z wielu gier indie, które obecnie znajdują się w Early Access. Jest też jedną z wielu, które znajdują się w nim... już parę lat. Zainwestowałem w tę grę właśnie dawno temu i mam zamiar przyjrzeć się jej i jej zmianom wprowadzonym przez ten długi czas. Czy ta z pozoru nienowatorska gra wciąż zasługuje na nasze zaufanie czy jednak należałoby się pogodzić z tym, że nie dożyjemy efektu końcowego?
Luty 1959 roku – tajemnicza śmierć rosyjskich studentów podczas wycieczki alpinistycznej na Uralu wywołała niemałe zamieszanie. Przełęcz Diatłowa, jak przyszło określać miejsce feralnej wyprawy, do dziś rodzi więcej pytań, niż jest odpowiedzi. Teren odgrodziło wojsko, zaś dokumenty utajniono i już od ponad półwiecza sekrety tamtego miejsca są pilnie strzeżone.
Polskie produkcje coraz liczniej podbijają świat. Z roku na rok tworzy się w naszym kraju coraz więcej gier, które swoją jakością nie tylko satysfakcjonują, ale i zaskakują. Z rozwoju branży w naszym kraju możemy być równie dumni jak z jakości kolejnej rodzimej produkcji warszawskiego 11bit Studios – This War of Mine.
Na rynku mamy kilka gier, co do których marzenia o trybie współpracy legły w gruzach. Niezmiennie na pierwszym miejscu mojej listy znajduje się seria S.T.A.L.K.E.R. Miałem nadzieję, że przy kolejnych częściach twórcy pójdą po rozum do głowy i zrozumieją, że nie będzie nic lepszego, niż wspólny spacer przez bezkresy Zony będące domem wszelakiego zła. Na szczęście niedługo będę mógł z tejże listy wykreślić jedną pozycję, która znajdowała się dość wysoko, czyli miała, ujmijmy to w ten sposób, wysoki priorytet – Don’t Starve.
Idziesz ulicą, a tam nagle jakiś stwór. Po chwili słyszysz przerażający wrzask. Prawdopodobnie zaraz będziesz taplał się w kałuży krwi. Ludzi już nie ma, pochłonęła ich zagłada. W tym świecie będziesz cieszyć się z niewielu widoków. Jednym z nich będzie znaleziony batonik czy garść amunicji. Innym zaś nether, czyli mutant, który w pojedynkę nie jest aż tak groźny. Lubicie ekstremalne przygody? Przed wami proza życia w Nether. W tym momencie jest to wczesna wersja rozwojowa gry, więc prawdopodobnie wiele rzecz zdąży się jeszcze zmienić.
Wszelkie motywy postapokaliptyczne, postnuklearne są obecnie bardzo pożądane przez graczy. Być może wynika to ze specyficznego stylu świata przedstawionego, może charakterystycznej, otwartej struktury rozgrywki, a może jeszcze innego precyzowanego indywidualnie czynnika. Survarium genialnie wbiło się w rynek, ale wersja testowa pokazuje, że jest jeszcze mnóstwo pracy.
W grach, filmie czy literaturze wciąż przeplata się motyw Zombie. O ile inne mutacje mogą generować jakieś ciekawe historie, tak żywe trupy są tylko tłem dla dokonań zwykłych szarych ludzi. To właśnie taka symulacja idealnie pokazuje jaka bestia czai się wewnątrz nas i jak infantylnie podchodzimy do tematu przetrwania.
Zdumiewające jest nieraz, jak jakiś wyraz zadomawia się w języku i wypycha z niego krewnego, którego pozycja – wyrabiana przez kilkaset lat – zdawała się już całkiem ugruntowana. Ile ostatnio czytaliście o elementach survivalowych w grach? A jak często czytacie o wirtualnych robinsonadach?