Wszyscy wiedzą, że dobry indyk nie jest zły. Hodowca ceni zwierzę. Eksperci od zdrowego żywienia chwalą mięso. Fani filmów, w których głównym daniem są dialogi lubią przerost treści nad formą. W świecie gier podobnie - dobry wyjściowy pomysł, wyróżniająca się stylistyka i zaangażowanie małej ekipy deweloperskiej może stworzyć coś wartego uwagi. Symmetry zdecydowanie takie jest, ale przy okazji nie jest grą dla każdego.
Symmetry to gra w przetrwanie. Ośmioosobowa ekipa została wysłana w kosmos (inna planeta, niezidentyfikowany sygnał, znacie to...) przez tajemniczą Agencję. Coś poszło nie tak i ekspedycja wykonała połowicznie udane bardzo awaryjne lądowanie na planecie, gdzie -20 stopni Celsjusza to ładny, ciepły dzień. Gdy zaczynamy zabawę, członków załogi jest trzech. Los pozostałych - nieznany. Sytuacja - nieszczególna. Cel - naprawić lądownik i uciekać do domu. Okoliczności - niesprzyjające. Do dzieła!
Gra losowo przydziela graczowi trzy osoby do kontrolowania i wyjaśnia podstawowe zasady: trzeba wykonywać postawowe prace, żeby kolonia przetrwała. Trzeba odpoczywać i jeść, żeby nie umrzeć. Trzeba poprawiać swoje umiejętności, żeby praca była efektywniesza. Trzeba zwracać uwagę na pogodę, bo ekstremalne temperatury szybciej męczą organizm. I tyle. Teraz graczu radź sobie sam. Choć brzmi to dosyć groźnie, Symmetry jest grą dosyć łatwą do opanowania - szybko orientujemy się, jakie zasady rzadzą światem i jak grać, żeby wygrać. Oczywiście poziom trudności rośnie szybko, więc pierwsze 30 minut bywa kluczowe.
Na planecie jest zimno, trzeba więc dorzucać do pieca - w tym celu wysyłamy ludzika po drewno. Hodowanie jedzenia wymaga operowania maszynerią wspomagającą wzrost zielonego czegoś za szybą. Jedzenie trzymane jest w lodówce, wiadomo. Do tego dochodzi garść sprzętów maści wszelakiej (elektrownia, stacja pogodowa, nagrzewnice w każdym pomieszczeniu) i konieczność zbierania elektro-odpadów, dzięki którym sprzęty naprawiamy i ulepszamy. Dodatkowo baza oferuje dwie stacje regenerujące, do których trzeba często zaglądać, w przeciwnym razie nastąpi śmierć z wycieńczenia. Wówczas padniętego delikwenta można pochować (osiągnięcie) albo zjeść (osiągnięcie, a jakże!). I tak to się kręci - temperatury spadają, wypady po drewno i elektronikę robią się coraz dłuższe, a efekt tytułowej symetrii się nasila.
PLUSY:
MINUSY:
Ważną zasadą w świecie Symmetry jest coś, co roboczo nazwałem "jeden na jeden". Jedna kapsuła = jedna osoba. Jeden komputer do nauki rąbania/hodowania/zbierania = jeden uczeń. Jedna lodówka = jeden jedzący. Potrzeby członków załogo trzeba kontrolować non stop i wymagana jest żonglerka zasobami - ktoś jest bardziej zmęczony, to powinien szybciej trafić do komory. Jedzenia jest malutko i nie ma komu go wyprodukować? Może trzeba zabić kogoś i go zjeść? Gdy odpalona zostarnie elektrownia, wypada wsadzić do niej kogoś, by naprodukował prądu na zapas, bo jak coś trafi szlag, to wszystko robi się trudniejsze. Brak prądu oznacza, że nie działa nic. Brak ogrzewania w schronie powoduje niemal tak samo szybkie zmęczenie, co spacer w śnieżnej zamieci.
Mikro-zarządzanie jest nie tyle istotne, co jest po prostu sercem gameplayu. Wszystko w pewnym momencie robi się nieco zbyt powtarzalne i aktywności do wyboru jest za mało, ale jednocześnie rośnie ekscytacja i szybkość, z jaką gra rzuca nam kłody pod nogi. Taki styl zabawy może się podobać, chociaż mój lęk przed nieznanym i przed potencjalną hardkorowością okazał się przedwczesny - poziomy trudności są dwa: normalny i trudny. Jako gracz ze stażem i z małą ilością czasu, oczywiście zaatakowałem ten łatwiejszy. W efekcie grę ukończyłem za pierwszym podejściem w niecałe 3 godziny. Czytałem jednak, że bywa dużo trudniej, więc może miałem szczęście?
Symmetry jest króciutkie (można zacząć grę od nowa, wtedy losowani są inni członkowie załogi z innymi skillami i lekko zmieniają się wyświetlane na ekranie kwestie), ale oferuje tryb przetrwania, który może najbardziej odpornym zapewnić kilka długich godzin zabawy i chyba są dwa zakończenia (to sugeruje lista osiągnięć). Symmetry jest absolutnie prześliczne (wektorowa grafika, zamiast piksel artu i pastelowe barwy to bardzo dobra decyzja projektowa) i dodatkowo bardzo dobrze brzmi - tekstów mówionych jest mało, ale odgłosy i oszczędna muzyka tworzą fantastyczny klimat. Symmetry bywa zbyt powtarzalne - co jak na tak krótką grę podchodzi pod "niewybaczalne" - ale ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne. To sprytnie pomyślana, dobrze zrobiona mała gra z tajemnicą w tle. Bo historia się tu rozwija i robi to w ciekawy sposób, choć zostawiła mnie z lekkim niedosytem - strasznie dużo trzeba tu sobie dopowiedzieć samemu. Tak czy siak - dobra robota, drogie Sleepless Clinic. Czekam na nowe projekty!