Na rynku mamy kilka gier, co do których marzenia o trybie współpracy legły w gruzach. Niezmiennie na pierwszym miejscu mojej listy znajduje się seria S.T.A.L.K.E.R. Miałem nadzieję, że przy kolejnych częściach twórcy pójdą po rozum do głowy i zrozumieją, że nie będzie nic lepszego, niż wspólny spacer przez bezkresy Zony będące domem wszelakiego zła. Na szczęście niedługo będę mógł z tejże listy wykreślić jedną pozycję, która znajdowała się dość wysoko, czyli miała, ujmijmy to w ten sposób, wysoki priorytet – Don’t Starve.
Parę miesięcy temu osoby odpowiedzialne za tę okraszoną bajkowym wykonaniem grę sandboxową poinformowali opinię publiczną, że modły prawie całego community zostały wysłuchane, a efektem tejże modlitwy będzie rozpoczęcie prac nad trybem dla dwóch osób. W Don’t Starve od początku chodziło o przetrwanie w krainie, która nie była dla nas zbyt przyjazna. Początkowo, gdy dokoła nas rosły różnego rodzaju rośliny, a teren obfitował w łatwą do upolowania zwierzynę, żadnego problemu nie sprawiało przeżycie. Jak to jednak w przypadku gier „przeżyj jak najdłużej” bywa, poziom trudności zwiększał się z każdą kolejną nocą, podczas której obce łapska próbowały nas wciągnąć w nicość i ciemnicę, pozbawiając życia i zerując nasze statystyki. Zaczynało brakować potrzebnych surowców, nie wspominając już o malejącej zasobności fauny na tej ograniczonej zewsząd wodą wyspie.
Właśnie w takim momencie, gdy w Don’t Starve dawał o sobie znać pierwszy objaw kryzysu surwiwalowego, pojawiały się myśli dotyczące obecności drugiej osoby u naszego boku podczas zmagań, których koniec nieuchronnie się zbliżał, o czym świadczyły uszczuplone zapasy jedzenia oraz szeroko pojęty zły stan fizyczny oraz psychiczny. Jeśli komuś przez myśl choć raz przeszło, że byłoby miło mieć kompana niedoli, który mógłby niezależnie od nas wykonywać swoje zadania, zwiększając przy tym efektywność całego przedsięwzięcia, to teraz jest moment, w którym możecie uznać, że modły wasze zostały zauważone. W planach jest bowiem wprowadzenie takiego trybu, który pozwoli nam zagrać ze znajomym na jednej mapie, umożliwiając przy tym oczywiście całkowicie niezależną od siebie egzystencję. Zakładam nawet, że na upartego możliwe byłby z rozgrywki zrobienie czegoś na wzór „PvP”, gdzie każda ze stron założyłaby własny obóz i swoje starania skierowała na wyeliminowanie przeciwnika.
Don’t Starve aż prosił się o takie rozwiązanie. Choć autorom nie można zarzucić niczego odnośnie ich produktu, bowiem ci sukcesywnie aktualizują grę oraz w odpowiednich, względnie stałych odstępach czasu zapewniają nową formę rozrywki dodając, co ważne, darmowe rozszerzenia trybu dla pojedynczego gracza. Zamysł gry jednak, będący swego czasu nazywany staranniej wykonaną kopią idei Minecrafta, od początku wydawał się dążyć do takiego zakończenia sprawy, niemniej jednak osoby odpowiedzialne za produkcję wstrzymywały się do ostatniej chwili. Nie ulega wątpliwości, że w ten sposób maksymalizowali oni swój zysk, bo kto kupić grę miał, ten zrobił to do momentu, w którym to ogłoszono, natomiast nowina rzucona w świat zaowocować mogła tylko zwiększonym zainteresowaniem Don’t Starve, które oczywiście niezbędne będzie do kooperacyjnej rozgrywki.
Wobec powyższego wywodu: czy wstrzymywanie się z realizacją trybu kooperacji było mądrą zagrywką, której wprowadzenie w życie zaowocowało ponadprzeciętnymi zyskami ze sprzedaży, czy też autorzy do końca nie wiedzieli, jaką drogą chcą popchnąć wózek, na którym umieścili swój produkt? Don’t Starve jest dla nich z pewnością „core” biznesu. Gdybanie gdybaniem, jednak cieszę się, że gra tego typu dostanie popularne „multi”, bowiem tak niezobowiązująca rozgrywka w towarzystwie znajomych może tylko zyskać na wartości.