Wrażenia z dema Soul Sacrifice na PSV - Keii - 22 grudnia 2012

Wrażenia z dema Soul Sacrifice na PSV

O Soul Sacrifice pisałem już wcześniej, przy okazji mojej relacji z tegorocznych targów TGS. Jednak dopiero po premierze ogólnodostępnego dema, która miała miejsce kilka dni temu, udało mi się na spokojnie zagłębić w świat tej świetnie zapowiadającej się gry.

Tymczasowa zbroja z pobliskich kamyczków.

Na początku wita nas scenka, w której bogu ducha winny człowiek zostaje ofiarowany przez potężnego maga, Merlina. Chwilę później podobny los spotyka czarodzieja uwięzionego w klatce obok gracza. Po tym wprowadzeniu odkopujemy spod kupki kości gadające tomiszcze, w którym odbywa się znaczna większość rozgrywki.
Fabułę poznajemy przed odtwarzanie wydarzeń opisanych w księdze. Jest to bardzo zmyślne rozwiązanie pozwalające na kilkukrotne powtarzanie tych samych misji bez niszczenia imersji.

Wprowadzenie do jednej z misji.

Historia pojawiająca się przed i po poszczególnych zadaniach przedstawiona jest zwykle w postaci czytanego tekstu oraz obrazków w komiksowym stylu. Stylizacja menu jest pierwszorzędna, a opowieść przedstawiona w prologu zaskakująco ciekawa. Zdecydowanie nie tego spodziewałem się po grze akcji, mającej w zamierzeniu konkurować z dość łysą pod tym względem serią Monster Hunter.

Same misje składają się głównie z walk odbywających się zwykle na dość małych arenach, eliminując prawie całkowicie element eksploracji. Nie znaczy to jednak, że plansze są nudne. Zawierają bowiem sporo możliwych do zniszczenia elementów oraz punktów, w których uzupełnia się magię lub jednorazowo tworzy z otoczenia bronie, zbroje lub tarcze. Ponieważ motywem przewodnim gry jest „ofiarowanie”, posiadane umiejętności również są w ten sposób określane. Jednocześnie wyekwipować można maksymalnie 6 magicznych technik, z których każdej użyć można jedynie określoną ilość razy.

Customizacja postaci.

Powoduje to konieczność rozważnego planowania, gdyż w momencie, kiedy skończą się nam umiejętności ofensywne, a cała broń z mapy zostanie już wykorzystana, atakowanie przeciwnika stanie się po prostu niemożliwe. Na szczęście nawet w trakcie walk z bossami na planszy pojawiają się słabi wrogowie, którzy giną często od obszarowych ataków swojego „sprzymierzeńca”, a ofiarując ich szczątki, możemy odnowić własne zasoby magiczne.

Po prawej widać listę ataków, które udało mi się dotychczas zebrać.

Skoro o ofiarach mowa, warto wspomnieć o najważniejszym systemie w grze, czyli wyborze, przed którym stajemy po każdym zabiciu przeciwnika. Wszyscy adwersarze zanim stali się potworami, byli bowiem normalnymi istotami, takimi jak szczury, koty, kruki, czy ludzie. Gdy leżą nieprzytomni lub błagają o życie po zniszczeniu ich koszmarnej powłoki, możemy ich uratować lub ofiarować. W przypadku zwykłych przeciwników ratunek odnawia naszą energię życiową, a ofiarowanie odnawia zapasy ataków. Z bossami sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, gdyż uratowani przyłączają się do nas jako towarzysze, których można wykorzystać w misjach dodatkowych.
Oprócz tego, każda z decyzji daje nam punkty doświadczenia do „dobrego” lub „złego” poziomu. Ten pierwszy podnosi ilość HP i obronę, a drugi zwiększa atak.

Czy uratujesz kotka?

W przypadku gry wieloosobowej wskrzeszenie towarzysza kosztuje nas połowę HP, a jego poświęcenie równa się użyciu potężnego ataku – cel uświęca środki, więc czasem warto wybrać drugą opcję. Dodatkowo martwi gracze mogą poruszać się po polu walki w postaci duchów i dotykając przeciwników obniżać ich obronę lub też podnosić żywych towarzyszy.

Punktacja po ukończeniu zadania.

Jeśli chodzi o narzędzia zniszczenia, to są one bardzo różnorodne, począwszy od zamrażającego korzenia atakującego przeciwnika w prostej linii, przez wszelkiego rodzaju pociski, tworzone z lodu lub kamienia miecze, na ogromnym kamiennym golemie skończywszy. Po każdej zakończonej misji otrzymujemy nowe ofiary, których ilość zależy od liczby zdobytych punktów. W przypadku posiadania powtarzających się czarów można je wzmacniać oraz łączyć, w celu tworzenia nowych zaklęć.
To jednak nie koniec, bowiem Soul Sacrifice daje także możliwość wyboru pasywnych umiejętności postaci, pozwalając nam na przykład na zwiększenie ataku kosztem obrony i wzmocnienia poszczególnych żywiołów przez wybór odpowiednich pieczęci, które „wkłada się” do przeklętej ręki bohatera.

Rzut oka na multiplayer. Lagów nie stwierdzono.

Tekstury podłoża, które wyglądają zaskakująco brzydko w porównaniu do reszty oprawy to właściwie jedyna rzecz, która na ten moment nie podoba mi się w grze. Zauważyłem jednak, że w momencie pojawienia się przeciwników na ekranie, całkowicie przestaję zwracać uwagi na ten element oprawy. Nie jest to trudne, ponieważ cała reszta wygląda pierwszorzędnie, działa płynnie i na dodatek okraszona jest doskonałą muzyką.

Pomimo, że z grywalną wersją Soul Sacrifice miałem już styczność wcześniej, demo sprawiło, iż naprawdę nie mogę doczekać się marcowej premiery. Bardzo dobrą decyzją było dodanie do niego trybu wieloosobowego, gdyż pokonywanie ogromnych potworów ze znajomymi daje sporo frajdy.

Keii
22 grudnia 2012 - 22:36