Jestem prostym czytelnikiem komiksów. Lubię nieskomplikowane historie, które mogą wydawać się wręcz infantylne. Dotychczas w corocznych eventach ważne było dla mnie, by główny pomysł na historię dało się przedstawić w jednym zdaniu (“Kapitan Ameryka walczy przeciw Iron Manowi”, “Justice League kontra Suicide Squad”, “Kapitan Ameryka staje się zły” itp. Między innymi dlatego mam problem z zabraniem się za Kryzysy w DC, albo właśnie za Dark Nights: Metal, który trwa obecnie. Jednocześnie jestem absolutnie zafascynowany dużymi superbohaterskimi uniwersami, które wymuszają koegzystencję dziesiątków ukazujących się jednocześnie serii. Dlatego gdy znalazłem to jedno jedyne zdanie opisujące najnowsze dzieło Scotta Snydera okazało się, że “Dark Nights: Metal” jest najfajniejszym eventem jaki czytałem.