Gry uratowały mi życie - AleX One X - 27 stycznia 2020

Gry uratowały mi życie

Ostatnimi czasy wróciła tendencja do obarczania gier za wszelkie problemy naszego świata. Strzelaniny w amerykańskich szkołach, uzależnienie od hazardu wśród dzieci, nowa jednostka chorobowa w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób… tymczasem ja niedawno doświadczyłem czegoś kompletnie przeciwnego - pewne mało ciekawe przeżycie stało się możliwością do docenienia gier nie tylko za skuteczne zabijanie czasu, ale i za to jak uratowały mi życie.

Pod koniec grudnia nie wytrzymałem napięcia w rodzinie, pracy, życiu prywatnym i mnóstwo złych decyzji postanowiło dać o sobie znać w czymś, co mój lekarz określił mianem “epizodu depresyjnego”. Komplikująca się sytuacja z moim zdrowiem psychicznym zaminusowała przymusowym pobytem w szpitalu psychiatrycznym. Pierwszy raz w życiu spędziłem święta i Nowy Rok poza domem i bez bliskich. Odbywałem sesje z psychiatrą, psychologiem, uczęszczałem na zajęcia z treningu motywacyjnego, psychodramy, warsztatów rozwojowych i tym podobnych, oraz (po jakimś czasie) wychodziłem na przepustki by przypomnieć sobie czym są chłód, wiatr i spacer. Poza farmakoterapią pracowałem nad charakterem i przyzwyczajałem się do przerażającej mnie myśli o zbliżającej się psychoterapii. 

Ostatecznie zdiagnozowano u mnie schizoidalne zaburzenie osobowości.

https://icd.who.int/browse11/l-m/en#/http%3a%2f%2fid.who.int%2ficd%2fentity%2f1448597234

Poza najbardziej podstawowym skojarzeniem nazwy ze “schizami” istotny był pewien inny aspekt osobowości schizoidalnej - skłonność do funkcjonowania w świecie fantazji i marzeń. Innymi słowy: bardzo łatwo było mi zapomnieć się w świecie wykreowanym przez jakieś dzieło popkultury, wchodzić w immersję, zapominać o prawdziwym świecie. Był to fakt, którego byłem świadom wcześniej, w mojej diagnostyce okazał się elementem konkretnego zaburzenia. Wciągałem się w światy przedstawione, przywiązywałem się do konkretnych serii gier, zgłębiałem lore różnych fikcyjnych uniwersów z fascynacją większą niż przy badaniu jakichkolwiek prawdziwych wydarzeń, czy historii. I BARDZO łatwo zapominałem o tym co było poza ekranem. To ważne.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C5%9B%C4%87_schizoidalna

Należy zaznaczyć, że między spotkaniami z lekarzami, a zajęciami grupowymi czas spędzałem przede wszystkim na graniu w pożyczone od brata Call of Duty: Modern Warfare. Pierwszy raz od lat wciągnąłem się w tryb multiplayer tej serii, uważając za najlepsze “multiki” Modern Warfare 2 z 2009 roku i Black Ops z 2010, więc było to dość dawno. Ale w tamtych warunkach Call of Duty 2019 bardzo mi siadło i rzuciłem dla niego nowo zakupiony Star Wars Jedi: Fallen Order. Przez trzy tygodnie hospitalizacji nabiłem ponad 55 godzin grania w multi, co dla mnie jest ponad średnią czasu jaki zwykle spędzam w sieciowych rozgrywkach w jednej grze. Pewnie byłoby tego więcej, gdyby nie zabierali mi kabli od Xboxa między 21, a 22 w nocy. Na monitoringu osoby dyżurujące na moim piętrze musiały zauważyć, że wolne chwile spędzam dosyć “monotonnie” i pewnego dnia pani pielęgniarka roznosząca wieczorne leki nie powstrzymała się od komentarza, że “za dużo gram i jestem uzależniony”.

"Głównie grałem."

Po zapewnieniu jej, że między graniem dużo, a uzależnieniem jest spora różnica odpuściła i wyszła, ale mi w głowie została jej uwaga. Byłem przecież w trakcie diagnostyki, a uzależnienie od gier dostało swój własny numerek w systemie ICD-11 (6C51). Już wcześniej bliska osoba z mojej rodziny, która jest lekarzem internistą stwierdziła z przekonaniem, że na pewno jestem uzależniony. Złośliwie pomyślałem, że wcibska pielęgniarka pójdzie ze “skargą” do mojej Pani Doktor, ale tym akurat nie zaprzątałem sobie głowy - byłem już na tym etapie przyzwyczajony do mówienia o trudnych rzeczach i zdecydowany zaufać osobom mądrzejszym ode mnie. Ale moja Psychiatra nie podjęła tematu, poza stwierdzeniem, że “głównie gram” w wolnych chwilach. A potem zrzuciła na mnie tę bombę…

Spotykałem różne osoby na terapii - pacjentów z chorobą dwubiegunową, z depresją lękową, z Aspergerem… i tych walczących z uzależnieniem od alkoholu. Gdy sytuacja im się komplikowała uciekali przed pełnymi napięcia i nerwów sytuacji w przyjemne upojenie, kiedy to nie myśli się o niczym złym. 

Wiecie już do czego dążę?

Granie dużo to nie uzależnienie.

Tym czymś były dla mnie gry. Tym sposobem na ucieczkę, na wyciszenie się, na odpoczynek od codziennych trudów i dobijającej rutyny. Mogłem trafić w szpony uzależnienia, gdybym nie wychował się grając, gdybym nie potrafił odreagować stresu. Gry zostały niejako pochwalone przez moją Panią Psychiatrę, bo odegrały znaczącą rolę w moim życiu oferując eskapizm bez którego kłopoty ze zdrowiem psychicznym miałbym dużo wcześniej. "Gry były dla Pana tym czym dla niektórych był alkohol". Jej słowa.

Gry dostały pełną akceptację w moim domu. Bliscy szanują czas przeznaczony na mnie, moje chwile zdrowego egoizmu, coś co było podstawowym krokiem do podjęcia przy leczeniu. Gry niosą sobą pewną wartość, taką samą jak filmy, seriale, książki, komiksy czy muzyka. Potrzebujemy eskapizmu. W przytłaczającej codzienności musimy pamiętać by zadbać o siebie, by zewnętrzne bodźce nas nie przytłoczyły. Tak było ze mną w jednym z gorszych momentów mojego życia. Ale dzięki trudnym chwilom nauczyłem się jak sobie z nimi radzić. I gry są idealnym do tego narzędziem. Naprawdę uratowały mi życie.

AleX One X
27 stycznia 2020 - 08:25