Najlepszy film Christophera Nolana? - recenzja Tenet
Niewidzialny człowiek - recenzja filmu
Długi tytuł, średnia zawartość - recenzja filmu "Ptaki nocy"
Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona
Bez Michaela Baya może być lepiej! - recenzja filmu Bumblebee
Kontynuacja w rytmie dubstepu - recenzja filmu Deadpool 2
Czekałem na ten film od momentu pojawienia się zajawki na Comic Con w 2013 roku. Tak, wrzeszczałem jak 3/4 uczestników konwentu w San Diego. Odpowiedzią na starannie budowane uniwersum Marvela miało być epickie starcie dwóch ulubionych bohaterów komiksu. Wyobraźnia nakręcała się miesiącami - „Kto z nich wygra? Jak to będzie wyglądać? Czy Snyder podoła?”. Mojej niemałej ekscytacji nie zmniejszył nawet słynny, drugi zwiastun. Ten materiał z perspektywy czasu uważam jednak za obosieczną broń Warnera.
Z jednej strony rozumiem marketingowców studia – wobec wzmożonej ofensywy Marvela musieli strzelić ciężką amunicją. Z drugiej, wyprztykać się z najlepszych pomysłów na kilka miesięcy przed premierą to istne zabójstwo potencjału. Po seansie jestem mądrzejszy o jeszcze jedną myśl – ten zwiastun był desperacką próbą zwrócenia na siebie uwagi. Batman v Superman to po prostu pudło Warnera, jeśli chodzi o próbę ustrzelenia konkurencji. Uważam, że dzieło Zacka Snydera jest rozczarowaniem.
Amerykańscy 30 i 40-latkowie uwielbiają takie filmy. Jeden uzbrojony facet vs cała armia przeciwników zagrażających globalnemu (nie)pokojowi. Soczyste strzelaniny tworzą jedyny w swoim rodzaju hołd dla obrazów typu Szklana pułapka i Commando. Nad wszystkim ulatnia się zapach tryskająchej juchy z ciał wrogów i echo wulgaryzmów.
Te wszystkie rzeczy zawiera w sobie właśnie Londyn w ogniu. Zachęceni? To wyhamujcie, bo nie jest to aż tak dobry film (a mógłby takim być).