Najlepszy film Christophera Nolana? - recenzja Tenet
Niewidzialny człowiek - recenzja filmu
Długi tytuł, średnia zawartość - recenzja filmu "Ptaki nocy"
Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona
Bez Michaela Baya może być lepiej! - recenzja filmu Bumblebee
Kontynuacja w rytmie dubstepu - recenzja filmu Deadpool 2
Od nowego filmu Zacka Snydera oczekiwałem w zasadzie dwóch rzeczy: potężnej rozwałki i świeżego podejścia do tematu genezy przybysza z Kryptonu. W kinie dostałem to, co chciałem. Osoby wychowane na donnerowskiej wersji Kal-ela będą wyć z bólu i zgrzytać zębami – to zupełnie inny Superman, nie silący się na liczne nawiązania. Liczba zmian względem poprzedników jest doprawdy masakryczna.
Oglądając Człowieka ze stali czułem się, jakbym poznawał tę postać na nowo. Aczkolwiek szkoda, że twórcy nawet na chwilę nie próbowali sięgąć po odważniejsze środki, aby popchnąć ten wózek w jeszcze inną stronę. Wydaje mi się również, że jakiekolwiek porównania do odsłon z Christopherem Reevem nie mają większego sensu, bo stylistyka u Snydera jest poważniejsza, a akcenty rozłożone zupełnie inaczej. Generalnie dobrze widzieć Clarka Kenta, który zamiast stawać się niezdarnym dziennikarzem szuka własnej tożsamości (casus Batman: Początek).
Jeżeli J.J. Abramsowi miało kiedykolwiek coś nie wyjść, to lepiej dla dobra ogólnego, że stało się to teraz. Nie ma co prawda gwarancji, iż przy okazji nowych Star Warsów ten bodaj najbardziej rozchwytywany mainstreamowy reżyser nie nawali, ale niech nowy Trek będzie dla niego ostrzeżeniem.
Moje rozczarowanie kontynuacją przygód Kirka i Spocka bierze się przede wszystkim z tego, że Into Darkness jest zwykłym sequelem, wtórnym, zawierającym ledwie kropelkę tajemnicy, którą chce się odkrywać wraz z bohaterami. Jak na kino przygodowe- jest to efekt mizerny i każący zadać wreszcie pytanie, czy za wszystkie scenariusze do blockbusterów odpowiedzialne są 2-3 osoby?