Kult pokryty kurzem - pamiętacie jeszcze te RTS-y?
Hearthstone vs. Duel of Champions, czyli porównanie darmowych gier karcianych
"Zaginiona" Andrzeja Pilipiuka - recenzja
Jak zrobili ze mnie korwinistę, czyli jak wziąć fantastykę i zrobić z niej sztandar polityczny...
Jak Polsat wziął się za e-sport
Pyrkon 2014 - fotorelacja
Uwaga! Achtung! Wnimanie! Niniejszy tekst jest marudzeniem nawiedzonego nerda, który uparł się by „dokopać” filmom o zombie i teraz czepia się na siłę wygarniając wszystko najświeższemu tytułowi jaki w tej tematyce znalazł. Czujcie się ostrzeżeni. Jeśli nie macie na coś takiego ochoty to zwyczajnie tego nie czytajcie...
Niemal wszystkie filmy o zombiakach hołdują tym samym kretyńskim zagrywkom i wydaje się, że tylko mnie przestało to bawić po pierwszej setce. Tekst, który macie okazję czytać jest prostym, żeby nie powiedzieć „prostackim”, wygarnięciem wszystkiego tego co mnie drażni już od dłuższego czasu.
Wiecie na ile wyceniono wartość naszej cywilizacji? Okrągły tysiąc dolarów! Jeśli teraz coś wam zaczęło się nie zgadzać i zastanawiacie się skąd wziąłem te dane to mam coś dla was.
W 1983 roku rosyjski oficer najprawdopodobniej ocalił świat przed zagładą. To zdanie brzmi jak streszczenie kiczowatego filmu produkcji radzieckiej, ale nie zmienia to faktu, że zdarzyło się to naprawdę. Stanisław Pietrow uratował świat 26 września 1983 roku. Zapraszam.