Od premiery pierwszego odcinka Life is Strange minęło całkiem sporo czasu. Gra francuskiego studia DONTNOD swego czasu nieźle namieszała zarówno na rynku tytułów epizodycznych skupionych na fabule, jak i na rynku gier ogółem. Teraz, z prequelem pod tytułem Before the Storm w drodze, a także po gościnnej wizycie Life is Strange w usłudze Playstation Plus, wydaje się, że nadeszła idealna pora na powrót do historii Max i zabawę w analizę. Skoro już większość graczy ma ten tytuł za sobą, myślę, że możemy spokojnie pomówić o zakończeniu – przez jednych uwielbianym, przez innych krytykowanym… Ale koniec końców całkiem przemyślanym, jeśli odrobinę zastanowić się nad tym, o czym gra opowiada między wierszami.
Mam dla Was zadanie – musicie odgadnąć na podstawie mojego opisu, o jakiej grze będę mówił. Akcja owej produkcji toczy się w otoczeniu militarnej bazy, położonej na obsypanym śniegiem odludziu. Bohaterem jest mężczyzna biegły w obsłudze broni palnej, który napotyka na swej drodze charakterną, dobrze walczącą dziewczynę. Razem postanawiają przekraść się do środka wojskowego kompleksu, celem zniszczenia broni masowej zagłady. Po drodze nasz bohater będzie musiał się zmierzyć się z genetycznie modyfikowanymi żołnierzami, dwunożnymi mechami, a także z niewygodną prawdą o własnym pochodzeniu. Słucham, co to za gra? Jeśli odpowiedzieliście Metal Gear Solid, to ze smutkiem muszę Was poinformować, że oblaliście test. Powyższy opis dotyczy bowiem najnowszego dodatku do Final Fantasy XV, zatytułowanego Episode Prompto.
Kochani moi, pragnę podzielić się radosną nowiną: oto jedna z niewielu produkcji, które bez wahania mogę zaliczyć do najlepszych, jakie w życiu miałem okazję ograć. Naprawdę. I nie jest to wniosek pochopny, wysnuty w połowie rozgrywki, uformowany na podstawie oszałamiająco stylowej oprawy i podlany wciąż gorącym entuzjazmem, jeszcze zanim smak gry zdąży spowszednieć. W żadnym wypadku! Piątą Personę katowałem ponad sto godzin, zajrzałem pod większość kamieni i twierdzenia o wybitności tej gry będę bronił niczym lew. A co mam na poparcie tych słów? Jeden argument: występuje tu niesamowita synergia. Synergia jest zjawiskiem, w którym kilka elementów razem tworzy coś znacznie więcej, niż teoretycznie wynikałoby to z ich sumy. Jeśli brzmi to dla Was abstrakcyjnie, to w tytule tekstu przemyciłem całkiem przystępną wizualizację.