Bicameral Mind – niezwykła koncepcja do której odnosi się finał serialu Westworld - Aureus - 14 grudnia 2016

Bicameral Mind – niezwykła koncepcja, do której odnosi się finał serialu Westworld

Tegoroczny Westworld uważam za niezwykłe dzieło, adresowane w równym stopniu do fanów psychologicznego s-f, jak i do osób zainteresowanych grami wideo. Gdy dowiedziałem się, że finałowy odcinek pierwszego sezonu zatytułowany został Bicameral Mind („dwuizbowy umysł”), nie potrafiłem za nic skojarzyć, do czego tytuł ten się odnosi.

Okazuje się, że tak zwany bicamerialism (dwuizbowość) został opisany w świecie psychologii w latach siedemdziesiątych minionego stulecia przez Amerykanina Juliana Jaynesa. Główna książka temu zagadnieniu poświęcona nie doczekała się polskiego tłumaczenia, a jej znaczenie zmalało z upływem dekad, w dużej mierze odrzucona przez grono naukowe. Dwuizbowości nie da się obiektywnie obalić lub jej potwierdzić, jest ona przy tym dość nieprawdopodobna i jej opis nie broni się w obliczu konsekwentnej analizy i krytyki.

TL;DR

Główny pomysł Jaynesa można streścić następująco: ludzkość nie pojawiła się na tym świecie obdarzona świadomością swego istnienia, a „człowieczeństwo” nam znane narodziło się wcale niedawno – może nawet ledwie 3000 lat temu, w okolicach epoki brązu. Wcześniej (przynajmniej przez pewien czas) ludzie posiadać mieliby dwuizbowy umysł – pierwsza z tych izb byłaby nieświadomym obserwatorem rzeczywistości i biernym wykonawcą działań dyktowanych przez izbę drugą: iluzorycznego mówcę, dyktującego człowiekowi zaplanowane dla niego cele i czyny (na przykład pod postacią głosu bogów).

Dwuizbowość a Westworld

Była to teoria niebywała, próbująca uzasadnić ludzką historię, religijność, „duchowość”, narodziny więzi społecznych, rozwój i powstanie wszelakich kultur itp.. Choć mało naukowa i odrzucona przez główny nurt psychologii, tak kompleksowa próba zinterpretowania natury ludzkości jest niezwykle intrygująca i odnosiło się do niej z zaciekawieniem wielu badaczy. Westworld bezpośrednio na tej koncepcji oparł postać Dolores, w której umysł spisany program wykształca wpierw umysł dwuizbowy, a zastąpiony wreszcie zostaje świadomością. Jaynes tłumaczył, że dwuizbowość została wyparta przez świadomość, która pozwalała społecznościom elastyczniej reagować na zmieniający się wokół nich świat, co było konieczne, gdyż ludzkość eksplorowała i kolonizowała coraz rozleglejsze tereny, zdobywała dostęp do bardziej zaawansowanych wynalazków czy wdawała się w skomplikowane systemy prawne, religijne i społeczne. Początkowo jednak świadomość potrzebna człowiekowi nie była i mógł polegać na swej drugiej izbie, halucynacjach wiodących ludzi do spełnienia koniecznych zadań.

Więcej o dwuizbowości

Jednym z problemów dwuizbowości jest dowodzenie jej jedynie na podstawie starożytnych tekstów – nie da się jej wykazać poprzez analizowanie zwłok czy badania archeologiczne. Jaynes wskazuje, że – jego zdaniem – najstarsze księgi Starego Testamentu czy dzieła takie jak Iliada nie wskazują, jakoby autorzy byli świadomi swojego istnienia i refleksji na własny temat. W ich dziełach dominuje przedstawianie tego, co zostało im zakomunikowane przez stworzenia niematerialne. To właśnie w bytach nadprzyrodzonych widzi on główny przejaw działań drugiej izby umysłu, która swymi licznymi halucynacjami przewodziła ludziom poprzez wizje, proroctwa, rozmowy z duchami i bogami.

Przejawy dwuizbowego umysłu w naszych czasach są zepchnięte na margines – Jaynes utożsamiał z nimi objawy występujące wśród osób chorych na schizofrenię, jest to jednak forma patologiczna. Prawdziwie dwuizbowy umysł nie cierpi w wyniku swego rozdzielenia, gdyż istota ludzka nie musi być świadoma, by funkcjonowała, tak samo, jak nie musi znać żadnego języka, a ciało może działać na autopilocie, nie analizując każdej czynności z kolei. Człowiek „myślący” dwuizbowo nie potrafiłby wyjaśnić powodu, dla którego coś robi czy przeanalizować swych czynności. Dość wyobrazić sobie pierwszą rozmowę Boga z Abramem – wstań i idź do krainy Kanaan. A ten wstał i poszedł. Trzeba przyznać, że schizofrenia potrafi działać podobnie.

Głosy z drugiej izby można utożsamić z różnorodnymi istotami. Miałby to być jeden z powodów, dla których nim popularne stałe się religie monoteistyczne czy pozbawione bogów jako takich, dominujący był politeizm. Każdy człowiek miał bowiem swego bożego patrona, który odzwierciedlał doświadczenia, osobowość i pragnienia danej jednostki. Stąd też na przykład powszechne było w różnych kulturach traktowanie umarłych tak, jakby byli żywi – sadzanie zwłok przy stole z jedzeniem, grzebanie ich z przydatnymi przedmiotami… Halucynacje sprawiać miały, że ludzie faktycznie uważali życie po śmierci i głosy przodków za część swej codzienności.

Do innych przykładów należeć by mogły obradujące między sobą demony, kuszenie szatańskich sił, mityczne potwory (wedle psychoanalityków wyrażające pierwotne lęki ludzkie) czy greckie Muzy – „głos Muz” i wynikające z niego natchnienie miało być przez pewien czas rzeczywistą halucynacją, a nie jedynie artystyczną formą opisania talentu i wrażliwości.

Kiedy umysł dwuizbowy zaczął być tłamszony przez rozwijającą się świadomość, kultura społeczeństw dalej miałaby odczuwać potrzebę zachowania w swych kręgach duchowego przewodnictwa. Jako, że w drugim tysiącleciu przed naszą erą człowiek dopiero zacząłby poznawać możliwość funkcjonowania bez halucynacji z drugiej izby, pojawiły się pewne protezy, które później zdominowały kulturę duchową. Stąd narodzić się miał kult proroków, wyroczni, wróżb, wybrańców Bożych, mesjaszy, a także, jak rozumiem, mocniej scentralizowane, bardziej uniwersalne religie, ale też doprowadziło to narastającej z każdym wiekiem nieufności – coraz częściej samozwańczych proroków zabijano, by nie wprowadzali oni zbytniego zamieszania do już świadomego społeczeństwa, które było w stanie samodzielnie sobą przewodzić.

Przykład krytyki

Jak już wspominałem, dwuizbowość została zepchnięta na margines nauki. Interpretację tekstów przez Jaynesa jest łatwo obalić – dość wspomnieć, że księgi biblijne, do których się odnosi, nie powstały cztery-trzy tysiące lat temu, a w większości wypadków dwa i pół tysiąca lat temu, czyli już w dobie świadomości – Iliada mogłaby być lepszym trafem, choć też nie do końca. Jaynes zresztą zignorował argument, jakoby Epos o Gilgameszu obalał jego koncepcję, stwierdzając, że nie znamy jego najstarszych form i co bardziej złożone, świadome fragmenty mogły zostać dopisane później... Czyli w tym samym czasie, kiedy powstawać by miały „nieświadome” księgi biblijne. Nie trzyma się to kupy. Nie wiadomo też, jak często głos z drugiej izby miałby przemawiać – czy tylko wtedy, gdy ktoś stał przed decyzją, czy może nieustannie lub w momentach o szczególnym znaczeniu?

Dziwne też, że upadek kultury dwuizbowej z jakiegoś powodu miałby znacznie dynamiczniej nastąpić przez pierwsze pięćset lat regresu, niż przez kolejne 2,5-3 tysiące (jakby nie spojrzeć, myślenie religijne jeszcze nie umarło a ludzkość dalej pragnie zewnętrznego przewodnictwa, np. w postaci autorytetów ideologicznych). Nie wiadomo też, dlaczego koniec dwuizbowości miałby nastąpić w zbliżonym czasie w skali globalnej, choć poszczególne kultury nie miały ze sobą wtedy kontaktu (…choć to akurat złożony temat). Wykazano też, że te „prymitywne” formy kultu jak uznawanie zmarłych osób za jakby-żywych uchowało się na przykład w bardzo zaawansowanej kulturze Azteków jeszcze w czasie, gdy Hiszpanie zaczęli mordować amerykańską ludność, a w ciągu ostatnich dwustu lat Europejczycy i Amerykanie natknęli się na wiele ludów afrykańskich, polinezyjskich czy aborygeńskich, które dalej tkwiły/tkwią w rozwoju podobnym do tego sprzed 6-4 tysięcy lat, a mimo to ich członkowie są w pełni świadomi.

Powyższy tekst nie miał być pracą naukową i nie będę ukrywał, że głównie oparłem się przy nim na angielskiej Wikipedii i kilku wygooglanych linkach. Prawdziwie naukowe podejście można znaleźć u samego autora w dziele The Origin of Consciousness in the Breakdown of the Bicameral Mind i u późniejszych komentatorów. Przystępną formę omówienia można znaleźć pod tym linkiem. Dla mnie jest to przede wszystkim intrygujący trop w analizie inspiracji, do jakich odwołuje się Westworld – sporą radość we mnie sprawia powrót członu science do science-fiction.

(Dygresja: Warto zaznaczyć, że pomysł, by ludzki umysł (nie mózg czy cechy fizyczne, ale właśnie umysł) ulegać miał kulturowej ewolucji i przemianom, został już kilkukrotnie uzasadniony i potwierdzony. Kilka przykładów: dopiero w ciągu ostatnich setek lat ludzkość otworzyła się na naukowe myślenie o świecie i częściowe dostosowywanie swego światopoglądu właśnie do zasad naukowych. W średniowiecznej Polsce istniała obok liczby pojedynczej i mnogiej tzw. liczba podwójna, czyli dla każdego Polaka było jasne wtedy, że coś mogło wystąpić samo, w parze lub w wielości – teraz świat poznajemy już inaczej, a liczba podwójna stała się dla nas zbędna i wystarczy nam ograniczenie się do pojedynczości/wielości. Jeszcze dwa tysiąclecia temu wszelkie czytanie tekstów przebiegało „na głos”, nie czytało się „w myślach”, a tekst uważało się za sposób zapisywania mowy – choć teraz wiemy, że język nie zapisuje mowy i nikt nie mówi tak, jak „się pisze”. Potrzeba jednak było osiągnąć pewien rodzaj abstrakcyjnego myślenia, nim ludziom udało się oderwać od czytania czy to przy pomocy głośnego artykułowania czytanych liter, czy chociaż poruszania podczas lektury ustami. Jaynes poprowadził swoją koncepcję o kilka kroków za daleko, ale nie jest ona wzięta z kosmosu.)

Aureus
14 grudnia 2016 - 15:17