Prawdopodobnie stoimy u progu kolejnej wielkiej rewolucji technologicznej w kinematografii. Wiele wskazuje bowiem na to, że zwłoka w realizacji sequeli Avatara wynika z podjętych przez ekipę Jamesa Camerona działań zmierzających w kierunku całkowitej zmiany dotychczasowego sposobu wyświetlania obrazu 3D w kinach. Na czym ta zmiana miałaby polegać?
Jak podaje serwis Inquisitr, legendarny twórca pierwszej i drugiej części Terminatora wraz ze swoją firmą Lightstorm Entertainment oraz współpracującą z nimi firmą Christie Digital intensywnie pracuje nad technologią, która umożliwi uzyskanie trójwymiarowego obrazu bez konieczności zakładania okularów. Taki efekt ma zagwarantować m. in. system podwójnych laserowych projektorów RGB od Christie Digital wyświetlający niezwykle jasny i przejrzysty obraz 3D. Urządzenie to jest w stanie wyświetlać obraz w rozdzielczości 4K i jasności 60 tysięcy lumenów w bardzo wielu klatkach na sekundę. Biorąc pod uwagę, kto stoi za projektem, nie można przejść obok tych doniesień obojętnie.
Założenie jest proste - Avatar 2, tak jak jego poprzednik, ma odmienić oblicze kina. Cameron po raz kolejny udowadnia, że półśrodki go nie interesują, i jeśli już się za coś bierze, to z maksymalnym zaangażowaniem i nastawieniem na dokonanie przełomu. Ostatecznym celem twórcy jest obraz 3D bez jakichkolwiek narzędzi pośredniczących, które dają jedynie złudzenie trójwymiarowości. Reżyser chce, by wyświetlany w kinie obraz niewiele różnił od tego, co widzimy za oknem. Zesracie się z wrażenia – miał powiedzieć pytającym go dziennikarzom o przebieg prac nad filmem.
Może się wydawać, że rozwijana przez Camerona technologia nie jest niczym nowym, bo przecież Nintendo 3DS od dawna umożliwia wyświetlanie obrazu w trzech wymiarach bez konieczności zakładania specjalnych okularów. Takie stwierdzenie nie do końca jednak oddaje istotę rzeczy. Źródłem trójwymiarowości w konsoli Nintendo jest sam wyświetlacz. Efekt 3D opiera się tu na prostej sztuczce polegającej na wysyłaniu fragmentów obrazu dla każdego oka oddzielnie. Każdy z dwóch płaskich obrazów zostaje uchwycony z nieco innej perspektywy. Resztą zajmuje się już nasz mózg, który skleja je w jeden, tworząc wrażenie głębi. W odświeżonej wersji 3DS-a został dodatkowo wyeliminowany problem z konsekwencjami poruszania głową. Wcześniej gracz był zmuszony siedzieć nieruchomo przed wyświetlaczem, teraz kamerka konsoli śledzi położenie głowy w określonym obszarze przed ekranem i dostosowuje wyświetlanie obrazu do naszego położenia.
W przypadku kina sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, bo trójwymiarowy obraz trzeba uzyskać za pomocą projektora, jednak zasada działania pozostaje podobna. Na ekranie wyświetlany jest specjalnie spreparowany obraz zawierający elementy przeznaczone zarówno dla prawego jak i lewego oka. W specjalnych okularach z kolei zainstalowane są pasywne filtry, które przepuszczają jedynie pożądane części obrazu, odpowiednie dla każdego oka. W ten prosty sposób uzyskuje się iluzję 3D. Metoda polaryzacyjna wciąż pozostaje najpopularniejszym sposobem odtwarzania materiałów 3D, zarówno w kinie jak i w telewizorach domowych.
Konieczność zakładania okularów polaryzacyjnych na sali kinowej podytkowana jest tym, że każdy z widzów ogląda film pod innym kątem. Dlatego zastosowanie metody Nintendo, w której kamera śledzi ruchy głowy widza, w tym przypadku nie zdałoby egzaminu. W jaki sposób więc pozbyć się uciążliwych okularów i oglądać film 3D swobodnie?
Rok temu naukowcy ze sławnego Massachusetts Institute of Technology oraz Instytutu Nauki Weizmanna opracowali technologię Cinema 3D, która umożliwia uzyskiwanie efektu 3D bez okularów i z dowolnego kąta. Wszystko za sprawą specjalnego układu kilkudziesięciu soczewek i luster, który w formie specjalnego filtra montuje się na ekranie. Filtr ten sprawia, że światło odbija się w zaplanowany z góry sposób. System koduje wielokrotne bariery paralaksy na jednym ekranie, aby każdy widz widział barierę paralaksy ściśle dostosowaną do swojego położenia na widowni. Dzięki temu w oczach każdego widza ląduje dedykowany tylko dla niego obraz. Brzmi efektowanie, jednak to wciąż za mało, by dokonać przełomu. Aby to było możliwe, trzeba zbudować jeszcze system projektorów fizycznych, pokrywających cały zakres kątowy widowni, co często jednak odbywa się kosztem obniżonej rozdzielczości obrazu.
I tutaj z pomocą przychodzi wspomnia na początku firma Christie Digital produkująca projektory laserowe RGB. Urządzenia te wyposażone są w sześć projektorów, po trzy na każde oko. W przypadku standardowego projektora 3D obraz ulega procesowi polaryzacji świetlnej w szkłach okularów. Aby móc wreszcie z nich zrezygnować projektor musiałby samodzielnie generować właściwą długość fali odpowiednio dla prawego i lewego oka oraz umiejętnie dzielić ekran, dzięki czemu film mógłby być transponowany bezpośrednio do oczu widza. Wykorzystanie sześciu projektorów jednocześnie pozwoli z kolei uzyskać bardzo dużą jasność, której wymaga obraz 3D oraz umożlwi pokrycie całego zakresu kątowego widowni. Lighstorm Entertainment przedłużył współpracę z Christie Digital o kolejne kilka lat, co ma zaowocować powstaniem tego przełomowego sprzętu. Niestety na razie szczegóły projektu nie są znane, pozostajemy więc w sferze domysłów. Równie mglista wydaje się technologia ekranów 3D naukowców z MIT. To wszystko każe zachować dystans do przekazywanych w interncie rewelacji na temat drugiej części Avatara. W rzeczywistości nikt na dzień dzisiejszy nie jest w stanie powiedzieć, czy kino 3D bez okularów polaryzacyjnych jest możliwe do zastosowania komerycjnego w ciągu najbliższych kilku lat, czy po prostu spece od marketingu kolejny raz mydlą nam oczy.
W tym wszystkim pojawia się również jeden, poważny problem - cena produkcji. Nawet jeśli tego typu technologia trafi na rynek, to z pewnością będzie piekielnie droga, przez co niewiele kin, przynajmniej w początkowym okresie funkcjonowania, zdecyduje się na jej kupno i montaż. Chyba nie trzeba dodawać, że wraz ze wzrostem kosztów wyświetlania mocno też wzrosną ceny biletów. Może być również tak, że wspomniane w tekście technologie okażą się nieopłacalne, bo nakłady na produkcję sprzętu przekroczą wpływy ze sprzedaży. Wówczas na efekt kina 3D bez konieczności zakładania okularów przyjdzie nam poczekać znacznie dłużej niż się przewiduje.
Przygotowywana przez Jamesa Camerona rewolucja zmusiła go do przesunięcia premiery filmu na grudzień 2020 roku. Avatar 2 będzie pierwszym z czterech sequeli. Cameron od początku planował bowiem stworzenie własnej sagi na wzór Władcy Pierścieni czy Gwiezdnych Wojen. Prace nad scenariuszami wszystkich czterech filmów trwały przez dwa ostatnie lata i zostały już ukończone. Ekipa filmowa będzie nagrywała materiał do wszystkich części sagi równolegle. Zdjęcia do Avatara 2 rozpoczną się we wrześniu.