Machulski nie odzyskał korony... Recenzja filmu 'Volta' - MaciejWozniak - 10 lipca 2017

Machulski nie odzyskał korony... Recenzja filmu "Volta"

Próba powrotu Juliusza Machulskiego do jego ulubionego gatunku kryminalnej komedii okazała się nieudana. Kto spodziewa się nowego „Vinci”, albo „Vabank”, ten srodze się zawiedzie.

Juliusz Machulski to autor kilku komedii, które śmiało można uznać za najlepsze tego typu filmy, jakie powstały nad Wisłą. Jego debiutancki „Vabank” lekkością, humorem i klimatem śmiało mógł konkurować z „Żądłem”, a Jan Machulski nie ustępował Robertowi Redfordowi w kreacji mistrza złodziejskiego fachu. „Seksmisja” pozostaje filmem ponadczasowym i gdyby tylko powstała w Hollywood, z pewnością byłaby dziś klasykiem kina światowego. „Kiler” to wciąż jeden z ukochanych filmów Polaków. Tym większa szkoda, że ostatnią naprawdę udaną produkcją Machulskiego pozostaje „Vinci” z 2004 roku.

Ostatnia dekada to prawdziwa twórcza niemoc reżysera, który od kilku lat tworzy filmy coraz słabsze. „Ile waży koń trojański” jako zabawna komedia o podróży w czasie był obrazem sympatycznym, ale nie zapadającym w pamięć, „Kołysanka” to średnio udana zrzynka z „Rodziny Addamsów”, zaś o pokracznej „Ambassadzie” zapewne chciałby zapomnieć sam reżyser… „Volta” to odwrót od nieudanych stylistycznych eksperymentów w stronę terenów przyjaznych i znanych – relacji z wielkiego przekrętu podlanej humorem. Niestety, choć zwrot Machulskiego był słuszny, obrany kierunek zwiódł go na manowce.

W „Volcie” miesza się wszystko ze wszystkim – historia z polityką, polityka z wielkimi pieniędzmi, wielkie pieniądze z miłością. Fabuła osnuta jest wokół sprawy odnalezienia korony króla Kazimierza Wielkiego przez niejaką Wiki (Olga Bołądź), która przypadkiem napotyka na swej drodze niespełnioną kucharkę Agę (Aleksandra Domańska) i jej partnera, speca od wizerunku, Brunona (Andrzej Zieliński). Tak zaczyna się kręta i pełna wybojów droga, na której końcu na bohaterów ma czekać władza i pieniądze, zdobyte dzięki owej koronie oczywiście.

Machulski wybierając na głównego bohatera spin doctora granego przez Zielińskiego, starał się połączyć kryminalną intrygę z polityczną satyrą, jako że nasz Bruno prowadzi kampanię wyborczą pewnego dość nieokrzesanego i, co tu dużo mówić, głupkowatego polityka. Niestety mieszanka relacji z wielkiego przekrętu z drwinami ze świata polityki wypada blado, bo oba wątki nijak do siebie nie przystają, a co gorsza, każdy sam w sobie jest zwyczajnie nijaki. Rozmaite perypetie związane z koroną są tak pogmatwane i tak niedbale rozsiane po scenariuszu, że nieustannie towarzyszy nam wrażenie chaosu. Pełno tu różnorakich pomysłów, tajemnic, zagadek i podstępów. Jest nawet pogoń za pociągiem, milion euro i trzy karły. Jednak wszystko to nie klei się ze sobą, tworząc w naszej głowie mętlik, a chwilami wręcz nuży poprzez nieustanną gmatwaninę wątków. Jednocześnie, co paradoksalne, finałowe fajerwerki przygotowane przez Machulskiego okazują się wielkim niewypałem. Nie zdradzając za wiele, można jedynie stwierdzić, że finałowa klamra spina wszystkie wątki w sposób co najmniej nieprawdopodobny, dodatkowo potęgując wcześniejsze wycieńczenie widza.

„Volta” jest przede wszystkim komedią kryminalną, toteż humor i intryga powinny tu tworzyć wybuchową mieszankę, jak to było choćby w „Kilerze”, gdzie wyjątkowo zabawne postaci prowadziły nas przez emocjonującą grę pełną zmyłek, zakrętów, przekrętów i ciekawych dialogów. Tu bohaterowie wypadają nad wyraz blado, w wielu przypadkach pozbawieni są jakiegokolwiek charakteru i charyzmy.

Najsłabiej wypadają Bołądź i Domańska, których postacie są zupełnie płaskie, a aktorki grają jedynie na kilku powtarzalnych gestach czy uśmiechach. Najlepiej wypada Andrzej Zieliński, który w roli przemądrzałego, bogatego cwaniaka budzi jednocześnie sympatię i antypatię. Dobrze sprawuje się też Jacek Braciak w komediowej roli polityka ubiegającego się o urząd prezydenta, jednak jego wątek po pewnym czasie zaczyna być męczący, dowcipy stają się przewidywalne i powtarzalne, refleksje Machulskiego nad polską polityką, pełne dość oczywistych nawiązań, trącą pretensjonalnością, a sam twórca chwilami z rejonów komedii skręca w stronę niepotrzebnej publicystyki. Przykładem może być scena telewizyjnego wywiadu z udziałem Braciaka przepytywanego przez Monikę Olejnik. Ta w zamierzeniu inteligentna karykatura wypadła tu... no właśnie, dość karykaturalnie, jak kiepska podróbka „Ucha prezesa”. Nie chodzi o to, że z polityki śmiać się nie można. Ba, cóż lepszego, niż zjadliwa satyra? Sęk w tym, że ta uprawiana w „Volcie” bardziej zakłóca główny wątek, niż go wspomaga, serwuje często dość banalne rozwiązania, a humor chwilami nie jest najwyższych lotów. Przykładem może być scena w restauracji, gdzie na zdanie „Poproszę jadłospis”, pada odpowiedź kelnerki – „Długopis?”. I wiele innych…

Równie niepotrzebna w filmie jest warstwa historyczna, wstawki z dawnych dziejów, które raz po raz obserwujemy na ekranie. Miały one w założeniu ubarwić opowieść, nadać jej większego rozmachu i tempa. Sprawiają jednak wrażenie skomponowanych w pośpiechu miniaturek pozbawionych polotu, bez których fabuła mogłaby się obejść. Jednocześnie dostrzegalna tu czasem satyra historyczna wypada jeszcze bardziej miałko, niż ta polityczna. Przez myśl nieraz przebiega pytanie – po co tyle tego wszystkiego? Po co aż taki nadmiar planów i pomysłów?

Historia, polityka, kryminał... Ten ostatni gatunek gdzieś w tym wszystkim ginie, stłamszony przez nadmiar ambicji twórcy i nieporadne wykonanie. Zbyt poplątany scenariusz wypełniony w większości nijakimi bohaterami – te dwie skazy to prawdziwa zmora dla kryminalnej komedii, gdzie fabuła i postaci muszą idealnie współgrać. Niestety w swoim najnowszym filmie Machulski tej zmory się nie ustrzegł. Siedząc w kinie, niejeden widz pewnie uroni łzę, wspominając dawne dzieła tego zasłużonego przecież reżysera. Czy Machulski jeszcze wróci? „Volta” nie nastraja optymistycznie, mimo że jest lepsza od „Ambassady” (o co nietrudno). Pozostaje nam jednak wierzyć, że mimo wciąż kiepskiej formy, Machulski ma przed sobą jeszcze jeden wielki udany skok.

MaciejWozniak
10 lipca 2017 - 08:51