Czy kameralny film o wojnie secesyjnej, w którym gra siedem kobiet i jeden mężczyzna, może okazać się pełną emocji i napięcia opowieścią? Sofia Coppola udowadnia, że tak.
Kto pamięta najsłynniejszy film Sofii Coppoli, czyli „Między słowami” z Billem Murrayem i Scarlett Johansson, ten wie, że nie jest to reżyserka, po której można się spodziewać kina pełnego mrożącej krew w żyłach akcji. Nie inaczej jest tym razem, bo choć „Na pokuszenie” to formalnie western (z racji czasów, w jakich rozgrywa się fabuła i scenerii), w istocie jest to bardzo skromny dramat obyczajowy. Niezwykle wyciszony i opierający się na ukazaniu skomplikowanych relacji między postaciami. Ale czy to musi oznaczać, że jest to produkcja, która nie ma szans trafić w gusta żądnego emocji widza? Niekoniecznie.
Film jest adaptacją powieści XX-wiecznego amerykańskiego prozaika Thomasa Cullinana. Przedstawia historię jankeskiego żołnierza, który w wyniku ran odniesionych na polu bitwy jest bliski śmierci. Na szczęście odnajduje go młoda dziewczyna, pensjonariuszka pobliskiego żeńskiego internatu. Niespodziewany gość wprowadza zamęt w placówce prowadzonej przez zasadniczą i bogobojną Marthę, kobietę na skraju wieku średniego. Po pierwsze dlatego, że rzecz dzieje się na południu w samym środku wojny secesyjnej, a kapral McBurney jest żołnierzem wroga. Po drugie zaś z powodu bardziej przyziemnego – obecność tajemniczego i atrakcyjnego mężczyzny przewraca do góry nogami porządek w domu zamieszkiwanym przez młode kobiety.
Co ciekawe, Coppola jest już drugą reżyserką, która postanowiła sięgnąć po powieść Cullinana. Pierwszy był Don Siegel w roku 1971, reżyser znany z „Brudnego Harry’ego”, czy „Ucieczki z Alcatraz”. W jego „Oszukanym” kaprala McBurney’a zagrał zresztą, podobnie jak w tamtych filmach, Clint Eastwood. Aż chciałoby się zapytać, co skłoniło obu panów znanych z mocnego kina do sięgnięcia po obyczajowy repertuar. Odpowiedź tkwi w specyfice tej historii i dynamice relacji między jej bohaterami. Sprawiają one, że podobnie jak u Siegela, tak i u Coppoli obserwujemy obraz, który powierzchownie może jawić się jako nudny kostiumowy romans, ale pod tą skorupą kryje w sobie psychologiczny dramat traktujący o pożądaniu, konsekwencjach podążania za nim i mroku kryjącym się w każdym z nas.
Na tytułowe pokuszenie zostają tu wystawione dziewczęta i kobiety zamieszkujące w internacie. Począwszy od pełnej powagi Marthy (Nicole Kidman), przez młodszą i bardziej niezależną Edwinę (Kirsten Dunst), dorastającą Alicię (Elle Fanning), a nawet młodsze dziewczyny. Wszystkie na różne sposoby ulegają fascynacji niespodziewanym gościem, u wszystkich zainteresowanie jego osobą miesza się z lękiem (wszak to wrogi żołnierz) i chrześcijańskim wychowaniem, które jasno określa, co przystoi, a co nie przystoi młodej pannie. Analogiczne odczucia stają się udziałem granego przez Colina Farrella McBurneya, który czujnym okiem obserwuje swoje wybawicielki. Coppola nie ucieka się tu jednak do epatowania erotyzmem, czy wulgarnością. Decyduje się na subtelną prezentację postaci, w których zachowaniu wyraźna jest purytańska mentalność, ale w których buzują naturalne namiętności. Spojrzenia, drobne gesty, pozornie niewinne słowa, wyraz twarzy aktorów akcentujący tlący się w ich wnętrzu ogień pożądania – to te skromne środki pomagają w budowie atmosfery pełnej wyczuwalnego napięcia, a zarazem sprawiają, że rozwój historii nie trąci banałem.
Tym bardziej, że w wyniku postępującej eskalacji wydarzeń fabuła dokonuje nieoczekiwanego zwrotu, każąc nam przewartościować dotychczasowy ogląd bohaterów. Opowieść o ludzkich pokusach nabiera nowego wymiaru, gdy niespodziewanie pojawia się w niej mrok i zło. Dramat staje się pełen emocji, atmosfera gęstnieje i pozostawia nas z kilkoma niełatwymi pytaniami o granice moralności. A wszystko bez zadęcia i patosu, za to ukazane poprzez wiarygodne portrety postaci i znakomite aktorstwo (szczególnie ze strony Colina Farrella i Nicole Kidman).
Klimat tego kameralnego dramatu budowany jest też przez wysmakowane zdjęcia zanurzone w bardzo chłodnej tonacji, emanujące ciemnością. Z jednej strony wraz ze scenografią i kostiumami pomagają w odtworzeniu klimatu epoki, ale z drugiej nabierają dodatkowego wydźwięku, podkreślając ciemność nieoczekiwanie wdzierającą się do sielankowej z pozoru rzeczywistości.
Wbrew pozorom „Na pokuszenie” nie jest romansidłem przeznaczonym wyłącznie dla płci pięknej, a zamykanie go jedynie w ramach obyczajowego dramatu byłoby błędem. Choć jest to film nad wyraz skromny, wymagający skupienia i uwagi, w ostatecznym rozrachunku wynagradza włożony weń wysiłek. Nie może dziwić, że wielu upatruje w filmie Coppoli kandydata do przyszłorocznych Oscarów. Laury z pewnością należałyby się aktorom, dzięki którym ta niepozorna historia wciąga i angażuje, serwując potężną dawkę emocji.