Nowa Fala polskich gier przygodowych - Matihias - 28 maja 2019

Nowa Fala polskich gier przygodowych


Nowa fala polskich gier przygodowych

 

Na dniach premierę w Polsce i na Świecie będzie miało Layers of Fears 2, kontynuacja ambitnej przygodówki z 2016 roku. Recenzje które ukazały się do tej pory nie mówią co prawda o cudzie, ale o produkcie który zapewni niezwykłe doznania estetyczne z ciekawą historią w stylu Davida Lincha. Jednak wydanie tej gry, i zapowiedzi kilku kolejnych na przestrzeni następnych miesięcy, zwraca uwagę na odrodzenie polskich gier przygodowych godnych XXI wieku.


Odrodzenie na Martwej Górze

 

Polski growy developing nie bał się gier przygodowych, ale żadna ze starych gier przygodowych z ubiegłego wieku nie przetrwała próby czasu. A.D. 2044, Książę i tchórz czy Jack Orlando straszliwymi krapami nie były, ale nie wnosiły do gatunku kompletnie nic godnego zapamiętania. Jednak los odwrócił się w 2015 roku.

 


Właśnie w 2015 roku polska IMGN.PRO stworzyła i wydała z pomocą CD-PROJEKTU grę pod tytułem KHOLAT . Chłopaki z Bielska Białej wykodzili całkiem niezły symulator chodzenia, fabularnie oparty na tragedii na przełęczy Diatłowa. Choć sam tytuł był jednorazowym przeżyciem, to jednak oferował dobrą grafikę i Seana Beana w roli narratora. To wystarczyło aby przyniósł zyski i zachęcił innych Polaków do tworzenia gier przygodowych.

 

Przygody klasy B

 

Następnymi polskimi produktami był Phantharuk i The Bohemian Killing, oba z 2016 roku.

 


Pierwszy stworzony przez Krakusów z Polyslash starał się być ambitnym horrorem saj-faj, z łatwym do przewidzenia efektem. Zamiast grozy w stylu Obcego, dostawaliśmy raczej niszowego straszaka z obrzydliwym, ale typowym straszydłem. Jakby tego było mało gra była niedopracowana technicznie. Nie była również sukcesem wydawniczym.


 


Sukcesem wydawniczym nie był również drugi wspomniany wcześniej drugi tytuł. Marcin Makaj miał genialny pomysł na grę komputerową. Jednak jego wizja, wypełniona ciekawymi pomysłami gemplejowymi wpływającymi na fabułę gry, została zaprzepaszczona przez fatalne wykonanie i całkowity brak optymalizacji.

The Bohemian Killing jest grą przygodową opowiadającą o batalii sądowej w sprawie okrutnego zamordowanie pewnej kobiety. Gracz, jako główny oskarżony, miał wybronić się przed karą śmierci, przez składanie zeznań. Każde zeznanie odtwarzało ostanie chwile przed popełnieniem morderstwa. Tak należało składać zeznania, aby wyłgać się i dostać jak najniższą karę. Na kartce pomysł wydaje się bardzo interesujący, ale amatorskie wykonanie posłało grę do grobu.

 

W duchu Poe

 

Ostatnią grą wartą uwagi wydaną w 2016 roku był Layers of Fear Bloober Team (kolejne Krakusy). Sam tytuł był nagrodą pocieszenia dla ludzi czekających na kolejną część Silent Hilla, jednak sam w sobie dający radę.

 


Historia kręci się wokół zapijaczonego malarza, domowego sadysty, którego urojenia zamknęły w domu, a ambicja nakręciła do stworzenia dzieła swojego życia. Sama gra jest symulatorem chodzenia, jednak dzięki pewnym gemplejowym rozwiązaniom można ją wygrać parokrotnie, za każdym razem odblokowując inne zakończenie. Gra jest przesycona klimatem wyciągniętym z opowiadań Edgara Allana Poe, co, oprócz całkiem niezłej grafiki, jest jej kolejnym plusem. Z dotychczas wymienionych tytułów to właśnie Warstwy Strachu odniosły największy sukces. Większy odniósł tylko Observer.

 

Hi-Fi super star super hit (bo z tym kojarzy mi się Observer)

 

W 2017 roku wydano tylko jeden liczący się tytuł dla polskich gier przygodowych – Observer – stworzony przez znany nam już Blooper Team. W tym wypadku przenosimy się do retro-futurystyczno-cyberpunkowo-dystopijnej Polski przyszłości, gdzie jako detektyw mamy rozwiązać pewną kryminalną sprawę, której ceną jest życie syna głównego bohatera. Czego tu nie ma, klimat jak z Blade Runnera, Rutger Hauer podkładający głos pod postać którą sterujemy, Arkadiusz Jakubik jako postać wsparcia i doskonała grafika. Największą wadą jest brak regrywalności, ale w grach przygodowych jest to problem bardzo trudny do rozwiązania.

 

2018 – prawdziwa ofensywa

 

W zeszłym roku wydano prawdziwą lawinę gier przygodowych rodem z Polski. I każda kontrowersyjna. Szpiegowski thriller z wielką tragedią w finale, ucieczka z Piekła czy perwersyjna historia z kosmitami w tle. Jednak jak to mówią kolejarze: „Ale po kolei”.

 

Zmarnowana tragedia

 

W 2015 roku Ślązoki z Jujubee zapowiedziały grę przygodową utrzymaną w konwencji thrillera szpiegowskiego. Jej główna atrakcją miało być miejsce akcji - К-141 «Курск». Zwieńczeniem fabuły miało być rozwikłanie zatonięcia sławnego rosyjskiego okrętu podwodnego o napędzie jądrowym. Rzecz jasna wywołało to falę kontrowersji, co wcale nie dziwiło. Jednak wydano ją dopiero trzy lata od zapowiedzi.

Gra okazała się katastrofą. Tragiczna optymalizacja. Irytująca powtarzalność gamepleju i drętwota NPCów. Za plus należałoby uznać wierną wirtualną rekonstrukcję Kurska, ale ogromna liczba wczytań pomiędzy lokacjami, które trwały stanowczo za długo biorąc pod uwagę klaustrofobiczną ich wielkość, niweluję tą zaletę. Gra hitem sprzedażowym nie została. Kolejny raz historia pokazała, że sama kontrowersja nie starczy do wypromowania tytułu, jeśli sama gra jest po prostu słaba.

 

 

W tym Piekle dają z siebie całe 30 procent

 

Drugim ważnym tytułem wydanym w 2018 roku było Agony od bydgoskiego studia MadMind Studio. Fabularnie gra opowiada o pewnej potępionej duszy, która postanowiła zwiać z Piekła. Jak na ironię, gracz który postanowił temu potępieńcowi pomóc, sam wchodził do najprawdziwszego growego Piekiełka. Nierówna grafika, słabe sterowanie, głupie zagadki, problemy z oświetleniem (czy raczej jego brakiem), a na dobitkę autocenzura. Tak, AUTOCENZURA. Agony reklamowało się jako gra kontrowersyjna, wiecie, z mordowanymi dziećmi, atakująca seksem i brutalnością, wypełniona bibilijno-apokaliptycznymi nawiązaniami. (Umiejscowienie akcji gry w Piekle do czegoś zobowiązuje).Wyszło jak zwykle.

Jednak po tragicznej premierze bydgoscy twórcy się nie poddali. Wyciągnęli wnioski z krytyki i parę miesięcy później wydali poprawioną wersję swojej gry pod tytułem Agony Unrated.

Choć hitem nie była, to jednak gra sprzedała się na tyle dobrze, że pozwoliła na zapowiedzenie dwóch kolejnych tytułów z piekielnego uniwersum.

 

 

NTR z innego wymiaru

 

Ostatnią ważną grą przygodową wydaną przez Polaków w zeszłym roku jest Lust for Darkness. Grę stworzyło studio Movie Games znaną również z Dywizjonu 303 (2018).

 


LFD jest naprawdę dobrą opowieścią, ale tylko na jeden wieczór. Niestety, oprócz jakości długość też ma znaczenie. Sama gra jest przygodówką w stylu Somy, w której fabuła jest połączeniem Oczu Szeroko Zamkniętych Kubricka z twórczością Lovecrafta, doprawioną najdziwniejszymi obrazami jakie można znaleźć na Hentai Foundry.

Nie ma problemów z optymalizacją, a gra, choć krótka, jest wyważona, wspomniane kontrowersje nie są na pokaz. Tytuł sprzedał się również całkiem nieźle, co pozwoliło na rozpoczęcie prac nad sequelem.

 

 

Jutro należy do nich?

 

Wiedźmin 3 otworzył Świat na gry z Polski, co też sami Polacy dobrze wykorzystali. W cieniu CD-Projektu mali i średni twórcy gier prężnie rozpoczęli pochód ku growej dominacji orła białego. Choć nie zawsze wysokiej jakości, to jednak wypełnione pasją i sercem gry przygodowe z Polski powoli zaczęły być spostrzegane przez graczy z innych krajów. Udowodniliśmy, że nie boimy się dorosłych i ciekawych tematów, a braki w warsztacie nadrabiamy samozaparciem, pomysłem i paczowaniem.


Na przestrzeni kolejnych lat wydane zostaną kontynuacje gier przygodowych opisanych w tym artykule i nic nie stoi na przeszkodzie, aby z nadzieją na nie czekać.

Matihias
28 maja 2019 - 19:12