Większość miłośników shonenów zgodzi się z tym, że seria Miecz zabójcy demonów była w ostatnich latach jednym z lepszych „akcyjniaków”. Wszystko co dobre się jednak kiedyś kończy. Tak właśnie jest w przypadku dzieła autorstwa Koyoharu Gotouge, który w trzech ostatnich tomach (21-23) przygotował dla czytelników mocną dawkę widowiskowości.
Jak zostało to wspomniane we wstępie Miecz zabójcy demonów tom 21-23 to finał całej epickiej opowieści o łowcach (w tym Tanjiro Kamado) i ich walce z demonami zagrażającymi światu. W tomach tych autor z niezwykłą precyzją i emocjonalną głębią doprowadza do kulminacji wydarzeń, które trzymały czytelników w napięciu przez lata.
Bez wątpienia, centralnym punktem tych tomów jest starcie z Muzanem Kibutsuji. Walka jest epicka, pełna zwrotów akcji i emocjonalnych rollercoasterów. Autor nie oszczędza czytelników, przedstawiając brutalne sceny i dramatyczne momenty. Jednocześnie, Gotouge umiejętnie buduje napięcie, stopniowo ujawniając kolejne aspekty mocy Muzana oraz determinację postaci.
W fabule bardzo ważną rolę odgrywają bohaterowie. Ostatnie rozdziały serii to doskonała okazja, aby zaprezentować rozwój postaci, których losy mieliśmy okazję obserwować w kolejnych odsłonach. Dotyczy to zwłaszcza Tanjiro, który (z przyjaciółmi) przez całą serię przechodził najróżniejsze próby, osiągając pełnię swoich możliwości właśnie w celu pokonania najgroźniejszego demona. Widzimy jak zarówno on, jak i inne postacie dojrzały, ewoluowały i na tyle mocno się ze sobą związały, że są wstanie poświęcić dla siebie nawzajem wszystko. Sprawia to, że dynamiczna treść przeplata się tu z emocjami i przez to jeszcze mocniej angażuje ona czytelnika.
Swoje pięć minut ma tutaj nie tylko Tanjiro, ale również inny łowcy. Ich poświęcenie i oddanie sprawie podbija widowiskowość historii. Ponadto autor umiejętnie łączy wątki indywidualne z głównym nurtem fabuły, tworząc spójny i satysfakcjonujący obraz.
Pod względem artystycznym Miecz zabójcy demonów tom 21-23 utrzymuje niezły poziom poprzednich odsłon. Dynamiczne sceny walk, ekspresyjne twarze postaci to znak rozpoznawczy serii, którego nie mogło zabraknąć w finale. Ponadto Gotouge doskonale operuje kadrami, tworząc niezwykle efektowne i dynamiczne kompozycje walk.
Finał serii jest więc zarówno wzruszający, jak i satysfakcjonujący. Autor zamyka wszystkie otwarte wątki, jednocześnie pozostawiając czytelnikowi pewną przestrzeń do własnych interpretacji. Ponadto całość treści zdecydowanie powinna zadowolić fanów cyklu, którzy z uśmiechem na twarzy długo jeszcze będą wspominać tę serię.
Mangę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko.