Konsolowe nadrabianie zaległości - Stranger - 6 sierpnia 2010

Konsolowe nadrabianie zaległości

Stranger ocenia: The Darkness
85

Pogrywanie na komputerze ma swoje niezaprzeczalne zalety, choć niestety coraz częściej przechodzą nam koło nosa fajne tytuły konsolowe. Zazwyczaj jest tak, że o rezygnacji z wydania wersji PC przesadzają jedynie względy finansowe, a nie obawy dotyczące rozminięcia się z preferencjami growymi PeCetowych graczy. W co takiego warto się więc zaopatrzyć gdy wreszcie uda się nam zakupić wymarzoną konsolę? Jednym z tytułów godnych uwagi jest wydany w 2007 roku i wyprodukowany przez szwedzkie Starbreeze Studios "The Darkness". To naprawdę fajna strzelanina z elementami kilku innych gatunków, stworzona dla gracza, który na co dzień nie stroni od brutalnych tytułów z akcją ukazywaną z perspektywy pierwszej osoby.

W "The Darkness" tak na dobrą sprawę ciężko doszukać się poważniejszych wad. Podobać się może chociażby cała otoczka fabularna, łącząca tematy gangsterskie z działaniami sił nadprzyrodzonych, a konkretnie tytułowej Ciemności drzemiającej w głównym bohaterze i czyniącej z niego bardziej marionetką aniżeli osobnika w pełni kontrolującego swoje demoniczne moce. Podobać może się również to, że właściwa gra nie jest kolejnym bezmyślnym shooterem. Już sama zabawa z mocami protagonisty oferuje szereg ciekawych doznań. Skradankowe momenty polegające na kontrolowaniu jednej z macek zakończonych wielką paszczą przeplatane są chociażby walkami z efektownym nabijaniem wrogów na wypuszczane z naszego ciała demoniczne odnóża. Sterowana postać naturalnie rośnie siłę w toku rozgrywki, dzięki czemu do dobrze poznanych już zachowań nie wkrada się nuda. Dużo frajdy sprawia przyzywanie i kontrolowanie mniej lub bardziej posłusznych darklingów. Element ten bardzo przypomina obie części "Overlorda", które darzę wielką sympatią.

PeCetowcy, którzy mieli okazję zagrać w obie części "Kronik Riddicka" poczują się tu jak w domu również za sprawą paru innych, charakterystycznych dla skandynawskiego dewelopera elementów, jak chociażby poziomów "łażono-gadanych", stanowiących uzupełnienie dla etapów wypełnionych samymi walkami. Pozytywnie może też zaskoczyć duża dbałość o detale. Z wieloma osobami z otoczenia możemy sobie uciąć krótkie pogawędki, a niekiedy wykonać też jakiś prosty quest. Mój zdecydowany faworyt na tym polu to zakład polegający na wskoczeniu na tory kolejowe z zamiarem pozbierania rozrzuconych monet. Czynnikiem motywującym do zmieszczenia się w wyznaczonym limicie czasowym jest oczywiście nadjeżdżający wagonik metra. :-) Otoczenie jak na standardy konsolowe jest bardzo interaktywne. Co ciekawe, niszczenie źródeł światła ma tu swoje wymierne zalety, gdyż tylko w ciemnościach możliwe jest efektowne używanie diabelskich mocy. W budowaniu klimatu rozgrywki pomagają liczne audycje telewizyjne. O dziwo, nie powtarzają się one nawet po kilku minutach ciągłego wpatrywania się w ekran. Bardzo ciekawie potraktowano temat sekretów, na które składają się między innymi porozrzucane numery telefoniczne. Po znalezieniu budki taki numer możemy wstukać, a zostaniemy nagrodzeni zabawną rozmową czy nagraniem z automatycznej sekretarki.

O czym natomiast konsolowi nowicjusze rozpoczynający swoją przygodę z tą produkcją muszą pamiętać? Podobnie jak w przygodach Riddicka, poprzeczka poziomu trudności zawieszona została dość wysoko. Nie jest to więc typ gry, do której powinno się usiąść tuż po zaopatrzeniu się w Xboksa czy PS3. Główny bohater może w łatwy sposób zginąć nawet z rąk podrzędnych opryszków, zdrówko powoli się regeneruje, a checkpointy są od siebie wyraźnie oddalone. Dobrze byłoby więc poćwiczyć zdolności manualne w jakiejś prostszej produkcji z tego gatunku, gdyż w przeciwnym wypadku pozostaniemy z dwiema opcjami - niepotrzebnym szarganiem sobie nerwów w wyniku ciągłego powtarzania tych samych scen lub koniecznością "podkręcenia" pomocy ze strony wbudowanego mechanizmu auto-celownika (nie polecam - bardzo psuje zabawę).
Grę na serwisach aukcyjnych można już wyrwać za mniej niż 50 złotych i jest to naprawdę dobry deal. "The Darkness" nie oferuje, co prawda, super długiej kampanii SP i nie powala trybami MP, aczkolwiek to produkcja wręcz stworzona do tego by się nią rozkoszować. Jeśli więc tylko nie będziemy niepotrzebnie pędzili przed siebie to zabawy starczy nam nawet na kilkanaście godzin.

Stranger

Stranger
6 sierpnia 2010 - 16:11