Nowy system oznaczeń – gry w kaloriach - Olek - 19 sierpnia 2010

Nowy system oznaczeń – gry w kaloriach

Koniec siedzenia na kanapie, ugniatania pada i obrastania tłuszczem. Nadchodzi epoka gier wymagających ruchu! Producenci widzą w tym niezły biznes i chcą, by rzesze zapasionych amerykańskich graczy zaczęły wreszcie ćwiczyć. Dlatego psychiatra Paul Ballas postuluje, by wydawcy informowali o wymaganej aktywności fizycznej. A może pójść o krok dalej i na pudełkach wprowadzić oznaczenia w kaloriach?

Aby dowiedzieć się dla kogo przeznaczona jest dana gra wystarczy spojrzeć na okładkę. Z umieszczonych symboli wyczytać można m.in., że zawiera ona wulgaryzmy i elementy przemocy oraz dla graczy w jakim wieku jest ona zalecana. To na ile dana gra zostanie „wyceniona” zależy od ekspertów z PEGI (Europa) czy ESRB (USA). System nie jest doskonały, ale jakoś funkcjonuje.

Według Ballasa powstające obecnie gry wymagają jednak zastosowania dodatkowych oznaczeń. Psychiatra gościł na tegorocznych targach E3 w Los Angeles. Machając Willotem a także PlayStation Move doszedł do wniosku, że wydawcy powinni informować graczy o tym, jakiego wysiłku wymaga dana gra.

Postuluje on wprowadzenie takich kategorii jak:

- Sedentary – gra wymagająca jedynie siedzenia i operowania przyciskami kontrolera,

- Low intensity – gra wymagająca małej aktywności ruchowej porównywalnej ze spacerem,

- Moderateintensity – gra wymagająca średniej aktywności ruchowej porównywalnej z szybkim marszem,

- High intensity – gra wymagająca dużej aktywności ruchowej, porównywalnej z joggingiem.

Idąc tym tropem można zaproponować producentom i wydawcom, by na swoich grach zamieszczali np. informacje o wartości "kalorycznej" danego tytułu. Nie, nie chodzi o to ile zmagazynowanego tłuszczu uda się spalić w ciągu godziny zabawy. Wręcz przeciwnie. Nowy system oznaczeń mógłby wyrażać, w jakim stopniu gra zaspokaja dzienne potrzeby ststystycznego gracza. Przykładowo ktoś na "diecie 1000 kcal" wiedziałby, że w Halo: Reach może pograć 2 godziny 15 minut na dobę, a w Gears of War 3 1 godzinę i 45 minut bez trwałego uszczerbku na zdrowiu fizycznym, a zwłaszcza psychicznym.

Rzecz jasna wartości i kategorie musiałaby wyznaczać jakaś niezależna organizacja, najlepiej stworzona przez samych graczy. Z miejscem na okładkach też nie powinno być problemu. Łatwo dałoby się je wygospodarować kosztem przydługich i zwykle przekłamanych opisów zawartości, albo usuwając starannie wyselekcjonowane przez wydawców oceny branżowych krytyków.

Na początek proponuję następujące kategorie, które  graczom „dbającym o linię” powinny coś niecoś powiedzieć:

Szczypiorek (29 kcal) – cienkie i zielone. Niby ładnie wygląda, ale na dobrą sprawę nikt się tym nie naje. Propozycja zdecydowanie dla graczy casualowych, którzy nie szukają wielkich emocji i rozbudowanych wątków fabularnych.

 

Frytki (253 kcal) – proste i szybkie w produkcji, ale za to tanie i w miarę smaczne. Smażone na starym oleju mogą jednak przyprawić o ból brzucha. Słowem gra dla każdego, kto nie ma specjalnie dużych wymagań.

 

Hamburger (186 kcal) – może i wyprodukowany z przemielonych dodatków, o których lepiej za dużo nie wiedzieć, ale większości i tak smakuje. Gra prosta jak koncepcja cepa a mimo to pochłaniana przez miliony.

 

 

Fondue (210 kcal) – garnek roztopionego sera z kilkoma powtykanymi patykami. Smakuje tylko w towarzystwie, samemu nudzi się po trzech gryzach. Gra w sam raz na niezobowiązujące spotkanie ze znajomymi, na pewno ciekawsza niż partyjka „pchełek”.

 

Stek (224 kcal) – coś dla prawdziwych twardzieli, czyli kawał mięcha najczęściej z dawno ubitej mlekodajnej krowy. Jeśli niewysmażony – krew leje się gęsto. Wysmażony – długo leży na wątrobie. Hardcorowi gracze będą w niebie, pozostali niekoniecznie.

 

Sushi (250 kcal) – surowe danie wprost z Dalekiego Wschodu. Jak większość rzeczy stamtąd albo się je pokocha od razu albo znienawidzi. Gra dla miłośników bohaterów z dużymi oczyma i bardzo ostrymi klingami w dłoniach.

 

Kawior (10 kcal/łyżeczka) – nieco przereklamowany powiew luksusu. Koszmarnie drogi "exclusive." Smaczny, o ile jedząc nie myśli się o tym, że to rybie jaja. Gra dla koneserów, znakomita jeżeli dozowana z dużym umiarem.

 

Rurka z kremem (140 kcal) – deser. Dobry, bo słodki. W większej ilości może wywołać odruch wymiotny. Przepyszna gra, ale tylko do jednorazowego użytku.

 

 

Kwestią umowną pozostaje kaloryczna wartość dziennej dawki grania. Tak jak z jedzeniem – różni ludzie mają różne potrzeby. Jeżeli ktoś w pracy przez  bite 8 godzin  zlicza faktury, jego optymalna dawka powinna być większa niż u kogoś, kto po ulicach ściga przestępców albo usiłuje przeżyć na polskich drogach (po 20 km dawka adrenaliny taka, jak we wszystkich grach z serii NFS razem wziętych).

A może macie jakieś własne kategorie do zaproponowania?

Olek
19 sierpnia 2010 - 14:39