Koniec siedzenia na kanapie, ugniatania pada i obrastania tłuszczem. Nadchodzi epoka gier wymagających ruchu! Producenci widzą w tym niezły biznes i chcą, by rzesze zapasionych amerykańskich graczy zaczęły wreszcie ćwiczyć. Dlatego psychiatra Paul Ballas postuluje, by wydawcy informowali o wymaganej aktywności fizycznej. A może pójść o krok dalej i na pudełkach wprowadzić oznaczenia w kaloriach?
Aby dowiedzieć się dla kogo przeznaczona jest dana gra wystarczy spojrzeć na okładkę. Z umieszczonych symboli wyczytać można m.in., że zawiera ona wulgaryzmy i elementy przemocy oraz dla graczy w jakim wieku jest ona zalecana. To na ile dana gra zostanie „wyceniona” zależy od ekspertów z PEGI (Europa) czy ESRB (USA). System nie jest doskonały, ale jakoś funkcjonuje.
Według Ballasa powstające obecnie gry wymagają jednak zastosowania dodatkowych oznaczeń. Psychiatra gościł na tegorocznych targach E3 w Los Angeles. Machając Willotem a także PlayStation Move doszedł do wniosku, że wydawcy powinni informować graczy o tym, jakiego wysiłku wymaga dana gra.
Postuluje on wprowadzenie takich kategorii jak:
- Sedentary – gra wymagająca jedynie siedzenia i operowania przyciskami kontrolera,
- Low intensity – gra wymagająca małej aktywności ruchowej porównywalnej ze spacerem,
- Moderateintensity – gra wymagająca średniej aktywności ruchowej porównywalnej z szybkim marszem,
- High intensity – gra wymagająca dużej aktywności ruchowej, porównywalnej z joggingiem.
Idąc tym tropem można zaproponować producentom i wydawcom, by na swoich grach zamieszczali np. informacje o wartości "kalorycznej" danego tytułu. Nie, nie chodzi o to ile zmagazynowanego tłuszczu uda się spalić w ciągu godziny zabawy. Wręcz przeciwnie. Nowy system oznaczeń mógłby wyrażać, w jakim stopniu gra zaspokaja dzienne potrzeby ststystycznego gracza. Przykładowo ktoś na "diecie 1000 kcal" wiedziałby, że w Halo: Reach może pograć 2 godziny 15 minut na dobę, a w Gears of War 3 1 godzinę i 45 minut bez trwałego uszczerbku na zdrowiu fizycznym, a zwłaszcza psychicznym.
Rzecz jasna wartości i kategorie musiałaby wyznaczać jakaś niezależna organizacja, najlepiej stworzona przez samych graczy. Z miejscem na okładkach też nie powinno być problemu. Łatwo dałoby się je wygospodarować kosztem przydługich i zwykle przekłamanych opisów zawartości, albo usuwając starannie wyselekcjonowane przez wydawców oceny branżowych krytyków.
Na początek proponuję następujące kategorie, które graczom „dbającym o linię” powinny coś niecoś powiedzieć:
Kwestią umowną pozostaje kaloryczna wartość dziennej dawki grania. Tak jak z jedzeniem – różni ludzie mają różne potrzeby. Jeżeli ktoś w pracy przez bite 8 godzin zlicza faktury, jego optymalna dawka powinna być większa niż u kogoś, kto po ulicach ściga przestępców albo usiłuje przeżyć na polskich drogach (po 20 km dawka adrenaliny taka, jak we wszystkich grach z serii NFS razem wziętych).
A może macie jakieś własne kategorie do zaproponowania?