Zagraj w to jeszcze raz: Beneath a Steel Sky - g40st - 29 sierpnia 2010

Zagraj w to jeszcze raz: Beneath a Steel Sky

Beneath a Steel Sky to swoisty fenomen połowy lat 90. Gra ukazała się na rynku w 1994 roku, a więc w okresie kiedy potężny do tej pory gatunek klasycznych przygodówek point & click zaczynał chylić się ku upadkowi zmierzając wprost w objęcia mystopodobnych tworów, tudzież gier, w których prym wiedli digitalizowani aktorzy (Under a Killing Moon, Gabriel Knight 2: The Beast Within). W chwili premiery dzieło anglików z Revolution Software, mających na koncie wydane dwa lata wcześniej Lure of the Temptress, było szczytowym osiągnięciem pośród podobnych gier, wyróżniającym się zarówno fantastyczną oprawą graficzną (choć nadal w rozdzielczości 320x200 pikseli), jak i zastosowaniem nowatorskiej technologii o nazwie Virtual Theatre 2.0.

Głównym bohaterem BASS jest Robert Foster. Odziany w ciemny płaszcz typ trudniący się na co dzień zbieraniem różnych  śmieci na Pustkowiach. Trzeba bowiem wiedzieć, że przedstawiony w grze świat jest wizją Orwellowskiej przyszłości, gdzie w futurystycznej Australii wielkie metropolie pełne drapaczy chmur oddzielone są od siebie ogromnymi obszarami, zamieszkiwanymi przez różne plemiona i klany tubylców próbujące przeżyć w tym niegościnnym miejscu. Coś jak w serii filmów o Mad Maksie. Falloutowe podwórko również łapie się do tego wizerunku.

Wprowadzenie do gry stanowi komiks autorstwa Dave’a Gibbonsa (tego samego, który narysował Strażników). Poznajemy w nim losy szczepu, z którego pochodzi główny bohater. Te kilka stroniczek opowiadających o wymordowaniu plemienia przez żołnierzy z Union City i porwaniu Fostera dołączone były w formie fizycznej do pierwszych wydań gry. Dziś z komiksem jak i samym BASS można zapoznać się zupełnie legalnie gdyż od 2003 roku cieszy się on statusem programu freeware.

Beneath a Steel Sky był doskonałym przykładem na to, jak w miarę poważną tematykę ożenić z niezłym, choć trochę drętwym dowcipem. Wzorem wielu innych poważnych bohaterów ratujących świat od zagłady z rąk maniakalnego ego (w tej roli sztuczna inteligencja zarządzająca miastem i określana mianem LINC), nasz hero dostał towarzysza, którym w tym przypadku jest robot Joey. Pełniąca złośliwą rolę „przekomarzacza” i pieska na posyłki srebrna puszka jest na pewno jednym z najbardziej zapadających w pamięć bohaterów drugoplanowych. Joey jest prawie tak słynny jak bagaż Rincewinda. A przynajmniej za takiego się uważa.

Gra Revolution Software wiele lat temu zadziwiała opracowaną na potrzeby Lure of the Temptress technologią Virtual Theatre. Chodziło w niej o to, że prawie każda z napotykanych w grze postaci żyła własnym życiem. Co sprowadzało się do tego, że nie tkwiła jak kołek w jednym miejscu i podróżowała sobie pomiędzy kilkoma ekranami. Zajmując się przy okazji sobie tylko wiadomymi sprawami. Z dzisiejszego punktu widzenia podobne zabiegi wydają się czymś całkowicie naturalnym, choć nie dla wszystkich deweloperów. Ileż bym dał za to, żeby ci drętwi enpece z erpegów Bioware w końcu ruszyli się z miejsca i przestali wypuszczać korzenie czekając aż łaskawie zechcę się do nich odezwać.

Podczas rozgrywki kilka razy jesteśmy zmuszeni zalogować się w wirtualnej rzeczywistości, obserwowanej bacznie przez SYSTEM. Dosłownym odzwierciedleniem tego faktu są śledzące poruszającą się postać gałki oczne.

BASS ustanowił chyba do dziś nie pobity przez żadną inną grę rekord. W wersji na Amigę zajmował bowiem aż 15 dyskietek (Mad Dog McCree się nie liczy, ponieważ krążąca po giełdach wersja dyskietkowa była tylko fanaberią osób nie posiadających napędu CD). To mnóstwo przegrywania XCopy, ale niewiele słabszym wynikiem mógł poszczycić się Indiana Jones and the Fate of Atlantis (11 dyskietek) i Legend of Kyrandia (9 dyskietek). Oczywiście również chodzi tu o wersje amigowe. Gra ukazała się również na dyskietkach na peceta, a następnie na tę samą platformę w wersji CD, do której dograno tzw. speeche, czyli mówione dialogi. Podobna wersja zawędrowała również na jedną z mniej popularnych konsol, a mianowicie na Amigę CD32.

Dave Gibbons (z lewej) podczas wręczania nagród BAFTA.

Wśród znanych do dziś nazwisk pracujących nad grą jest nie tylko Dave Gibbons, który brał udział także przy przenosinach BASS na iPhone’a, ale również Charles Cecil i Steve Ince. Ten pierwszy zapamiętany jest głównie dzięki tetralogii Broken Sword, drugiego z panów zaś, parającego się do dziś pisaniem scenariuszy do gier, odnaleźć można w creditsach Wiedźmina.

Autorem muzyki jest Dave Cummins. Jeżeli przez pomyłkę wpiszecie w googlach jego nazwisko Cummings, to poznacie życiorys najstarszego amerykańskiego, wciąż czynnego, gwiazdora kina porno. Ale to zdecydowanie dwie różne osoby.

Jeżeli tylko będziecie mieli okazję, koniecznie zagrajcie w Beneath a Steel Sky. Gra korzysta ze SCUMMVM i powinna bez problemu odpalić się na dowolnym komputerze. To kawał historii przygodówek.

Warto zagrać w podobnych klimatach:

Captive

Universe

Blade Runner

System Shock

Warto obejrzeć w podobnych klimatach:

Ja, robot

Raport mniejszości

Warto przeczytać w podobnych klimatach:

Rok 1984


Na koniec coś dla tych, którzy zamiast w pocie czoła rozwiązywać zagadki wolą sobie grę obejrzeć.

g40st
29 sierpnia 2010 - 20:43