Kwiecień i maj stały pod znakiem książek lotniczych, z których większość już zdążyłem przeczytać. Czerwiec zrywa z tematyką militarną i wraca na normalniejsze tory powieści różnej treści. Najczęściej takiej, którą od dawna chciałem przeczytać, albo takiej, gdzie ufam autorowi, że swoim kolejnym dziełem mnie nie zawiedzie. Jednak u progu lata czas na czytanie kurczy się niemiłosiernie, bo są inne, równie fajne zajęcia w wolnym czasie, większość z poniższych zakupów pozostała nietknięta. Czeka na swój czas.
John Steinbeck - Grona gniewu
O Steinbecku i książce „Na wschód od Edenu” już wspomniałem w lutowo-marcowych zakupach, a jako że byłem tą literaturą zachwycony, sięgnąłem po kolejną wielką powieść Amerykanina. Chyba nawet słynniejszą i także zekranizowaną w 1940 roku przez samego Johna Forda. Książka jest nieco cieńsza od „Edenu”, ale tylko nieznacznie, szykuje się więc świetna lektura.
Yann Martel - Wysokie Góry Porugalii
Jeżeli ktoś z Was kojarzy to nazwisko, to zapewne jako autora „Życia Pi”, które swego czasu namieszało na rynku literackim, aby następnie pozwolić dyskontować ten sukces filmowcom. Wielki statek pasażerski, hinduska rodzina przenosząca się z Indii do Kanady wraz z całym swoim ogrodem zoologicznym, sztorm, chłopak w szalupie z tygrysem. „Wysokie Góry Portugalii” zrywają z tego typu przygodą i przedstawiają trzy odległe w czasie opowieści powiązane pewnym wspólnym wątkiem. Tę pozycję akurat udało mi się przeczytać i gorąco ją polecam. Ukrzyżowany szympans jako zaczątek fabuły, a potem nasze słabości, dążenia i stosunek do zwierząt. Podlane sosem genialnego długaśnego dialogu o kryminałach Agaty Christie.
Neil Gaiman - Amerykańscy bogowie
Uwierzycie, że do tej pory nie zapoznałem się z tą powieścią? W ogóle do Gaimana podchodziłem do tej pory trochę jak pies do jeża, a przecież wiem, że jest scenarzystą Sandmana, napisał książkę z Terrym Pratchettem, oglądałem niezły Gwiezdny pył z Robertem de Niro i chyba nawet czytałem jakieś opowiadania ze zbioru „Dym i lustra”. Ale jakoś nie było nam razem po drodze, co miał zmienić serial. To znaczy zamierzałem przeczytać książkę (z jaką fajną okładką!) przed obejrzeniem serialu, ale jakoś nie wyszło. Serialu więc też nie zacząłem oglądać, musi poczekać na lekturę.
Marcin Mortka - Miecz i kwiaty
Przyznam się szczerze, że do zakupu tej książki skusiła mnie jakaś ogromna promocyjna wyprzedaż w Tesco, w którym zapewne tego samego dnia kupowałem kiełbasy i sery ;) Bo pana Mortkę znam do tej pory wyłącznie jako tłumacza „Tarkina”, jednej z powieści z nowego kanonu „Gwiezdnych wojen” (moje literackie guilty pleasure). A że dodawali ślicznie wydaną trylogię o krucjatach do przysłowiowego kotleta, wysupłałem te kilka dodatkowych groszy. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Peter Swanson - Czasem warto zabić
Kompletnie nie znam tego autora, a do zakupu książki zachęciła mnie adnotacja na okładce, że Agnieszka Holland przymierza się do nakręcenia na jej podstawie filmu. Tak, wiem, odpowiednio podany marketing robi dziury w mózgu klienta, ale co ja poradzę, skoro Pokot był nakręcony na podstawie genialnej powieści Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Liczę więc na to, że pani reżyser nadal będzie miała szczęście w doborze lektur do ekranizacji.
Michael Herr - Depesze
Dla odmiany reportaż. I to jaki! Michael Herr jako żołnierz służył swego czasu w Wietnamie, gdzie między innymi dokumentował konflikt amerykańsko-wietnamski. Książka jest więc pisana mocnym językiem, bez owijania w bawełnę. Jeżeli to za mało, aby zachęcić do sięgnięcia po nią, dodam, że autor był także konsultantem w czasie kręcenia filmu Czas apokalipsy. Mnie wystarczyło, żeby ją kupić i... przeczytać w najbliższym możliwym terminie.