W jednym ze swoich pierwszych wpisów na GamePlay.pl stwierdziłem, że "mnie te hity jakoś nie bawią...". Zaznaczyłem w nim, że trzymam się z daleka od wszelkich gorących walk fanów i antyfanów mainstreamowych produkcji, którzy czy to jadem, czy to słodzikiem, skutecznie mnie odpychają i zniechęcają do głębszych wynurzeń. Kwestia Duke'a, Księcia z Bajki, który rozszarpywał świnie, a teraz lata z nimi gdzieś nad Kanarami, to jednak co innego. Obok Bohatera 3D Realms nie można przejść obojętnie. Dlatego też postanowiłem zaskakująco prędko złamać swoje słowo i wejść w ten grząski temat.
Postawiłem sobie przy tym kilka szybkich pytań, które nasunęły mi się na myśl tuż po ujawnieniu gry, pokazie jej grywalnej wersji, a także wypowiedziach twórców. Mianowicie... Czym zaskoczy nas Duke Nukem Forever? Czy Gearbox Software będzie w stanie udźwignąć legendę? Czy studio mające w dorobku Borderlands i serię Brothers in Arms odda w nasze ręce produkcje spełniającą nadzieję? I w końcu - czy ciągle jesteśmy w stanie zachorować "na Duke'a"?
Muszę przyznać, że sprawa nie jest do końca jasna. DNF (2011 - PC, X360, PS3) to mit. Legenda, którą starsi, ustatkowani gracze opowiadają swym dzieciom na dobranoc. Jest to gra, która stała się tak naprawdę synonimem niespełnionych oczekiwań. Wreszcie - to gra, którą wszyscy zdążyli już wielokrotnie pogrzebać (według różnych szacunków powstawała od 12 do 14 lat!). Raptem jednak, niczym zombie, powstaje ona z grobu i - o mój Boże! - w grywalnej formie prezentowana jest na PAX 2010. Nie na E3, nie na gamescomie, nie na Tokyo Game Show, a na imprezie, która w otoczeniu tych gigantycznych, dopracowanych organizacyjnie targów, jawi się jak coś niezależnego, świeżego i tajemniczego. 2K Games i Gearbox ujawniają "swoje" dzieło - komercyjne, zleżane i wyprane z sekretów - w miejscu, które mogłoby się wydawać kompletnie nie pasuje do takiego wydarzenia. Paradoksalnie jednak to m.in. dzięki temu udało się stworzyć wokół DNF specyficzną aurę, która oddziałuje na graczy w niezwykle mocny sposób. Widać to na forach, na łamach brażnowych serwisów, widać w liczbie Twitterowych postów, wreszcie w komentarzach na Ustream.tv. Ludzie dosłownie walczą o każdy szczegół, drobną wzmiankę. Informację.
DNF zatem żyje. Ludzie interesują się nim, jak nigdy dotąd. Gra, choć dotąd istniała w naszej świadomości przede wszystkim jako kość niezgody pomiędzy 3D Realms a 2K Games/Take 2, przybrała teraz jak najbardziej fizyczną formę. Teraz nie ma zmiłuj. Gracze, deklarujący już chęć złożenia przedpremierowych zamówień, liczą - nawet jeśli tego publicznie nie wygłaszają - na cud. Przed studiem Gearbox Software postawiono arcytrudne zadanie dokończenia gry, która nie może zawieść.
Na szczęście pierwsze naoczne relacje są bardzo pozytywne. Według redakcji Game Informera graficznie jest świetnie. Podobno nie widać, że gra powstawała tyle lat. Mechanika rozgrywki zakłada częste zmiany stylu rozgrywki, a dziesiątki rodzajów broni oraz setki smaczków to świetny ukłon w stronę fanów. Co więcej, do końca w procesie produkcji będzie uczestniczyć Allen Blum, projektant poziomów z Duke Nukem 3D. Czyżby zatem sukces? Na to pytanie nie odważe się odpowiedzieć, dopóki nie uzyskam dostępu do oficjalnych materiałów, a także większej ilości informacji. Nie omieszkam również zapoznać się z kolejnymi relacjami osób, które miały lub będą mieć okazję przetestować DNF. Przy okazji pozwolę sobie zadać pytanie Wam - jak zapatrujecie się na Duke Nukem Forever? Jakie są Wasze przemyślenia?
I pomyśleć, że jeszcze wczoraj latające świnie były dla nas totalną abstrakcją...
PS. Wystartowała oficjalna strona internetowa Duke Nukem Forever.