Zdjęcia z wycieczki czyli co widziałem w Fallout: New Vegas - Hed - 19 października 2010

Zdjęcia z wycieczki, czyli co widziałem w Fallout: New Vegas

Mówi się, że zdjęcia z wycieczek, czy wakacji potrzebne nie są, bo liczą się wrażenia i wspomnienia. Myśl przednia, ale odkładamy ją na bok. Podczas wizyty w New Vegas trafiłem na tyle atrakcji, że głowa pęka, więc foty trzaskałem co chwilę. Dinozaury, kombinezony kosmiczne, roznegliżowane kobiety - po obejrzeniu tego materiału będziecie  zazdrościć mi ostatniego weekendu.

Jestem kurierem i ta wyprawa wydawała się prosta. Szczegółów tego, co mi się przytrafiło zdradzać nie będę, bo chciałem pochwalić się nowym albumem w kolekcji. N-E-W V-E-G-A-S, panie i panowie, miasto rozpusty, możliwości, chorób wenerycznych i spłukanych kolesi. Ale po kolei. Zanim tam trafiłem dostałem kulkę w łeb...

Spokojnie, nic się nie stało. Pozbierał mnie pewien doktorek i mogłem ruszać dalej. Niestety okazało się, że pocisk musiał uszkodzić przyssawkę mózgową - w lokalnej tawernie przywitał mnie mitologiczny stwór: pół człowiek pół blat.

Okej, to nie wyglądało najlepiej i przeraziłem się nie na żarty. Czym prędzej udałem się do lokalnej świątyni żeby odpokutować grzechy (wszyscy wiedzą, że niebiosa karzą niewiernych właśnie takimi wizjami!).

Chwalcie pana! No cóż, miała być rozpusta, a skończyło się modlitwami. Na domiar złego zauważyłem, że tubylcy nie lubią kurierów. Zdradziły ich napisy na murach.

Przygoda nie zaczyna się najlepiej. Poszedłem więc w stronę przyjaźnie wyglądających zielonkawych jeziorek żeby usiąść i odpocząć. Niestety z krzaków wybiegło na mnie to -

Drggghhargghh- udało mi się dobiec do najbliższego komisariatu policji. Zgłoszę to, zgłoszę...

Szkoda, że w środku nie było policjantów, ale punki. Co to w ogóle za porządki?

Czym prędzej ruszyłem na południe, kierowany pogłoskami o gościnności tamtych stron. Kiedy trafiłem na poniższy posąg nie miałem wątpliwości, że tutaj panuje przyjaźń i braterstwo!

Lokalny szeryf poczęstował mnie lunchem przeznaczonym dla żołnierzy (serio!) i zauroczył swoim skrzętnie przyciętym wąsem.

Ruszam dalej. W Nipton trafiłem na najszczęśliwszego człowieka - zwyciężył w jakiejś lokalnej loterii! Szkoda, że nie mogłem wziąć udziału!

To nie koniec dobrych wieści - kawałek dalej (w Sloan) trafiłem na najbardziej uroczą szczuro-świnio-fretkę.

(Okej. Nie jest aż tak ładna.) Dobra passa nie opuszczała mnie ani na chwilę - w kamieniołomach wybiegł mi naprzeciw komitet powitalny (z rozpostartymi rękoma!). Wyobraźcie sobie, że od razu chcieli się przytulać!

Gdy już uciekłem wystarczająco daleko od miłośników przytulania (pazurrrrrrrki) trafiłem do ukrytej doliny. To miejsce dla mnie - tutaj spotykają się młodzi hipisi i w atmosferze wolnej miłości dyskutują o wolności.

Szkoda, że nie załapałem się na wycieczkę po bunkrach.  Postanowiłem zbliżyć się do Vegas. Narzekacie na polskie drogi? Ludzie! Na pustyni Mojave kawałek niepopękanego asfaltu jest na wagę złota. Na szczęście drogowskazy są na swoich miejscach.

W połowie drogi do miasta w końcu zobaczyłem coś o czym będę opowiadać w domu - hotel pod wielkim dinozaurem. Co ciekawe w paszczy potwora znajduje się dziupla dla snajperów, a w jego ogonie (i tyłku) można kupić fajne pamiątki (radioaktywne pociski i figurki).

Nieopodal tego miejsca spotkałem przemiłego naukowca o imieniu... Fantastic. Czyżby to początek fantastycznej znajomości? Ha Ha Ha.

Za namową kilku kolegów postanowiłem przywdziać efektowny strój - kombinezon kosmiczny. Niestety lokalna młodzież okazała daleko posuniętą nietolerancję dla mojego odzienia.

Po uporaniu się z przesądami i represjami poznałem podróżującego barda, który miał dość unikalny przedmiot w czasach plastikowych instrumentów - akustyczną gitarę.

Na mojej drodze do Vegas widziałem także: latające jaszczury...

...oraz wściekłe krowy.

W końcu ujrzałem NEONY!

Kilkaset metrów dalej przywitał mnie znak.

Co działo się później? No cóż, odwiedziłem muzeum, ekhem, sztuki, byłem w teatrze, w ogóle nie grałem w karty i nie rozmawiałem z żadną kobietą! Jasneeee...

Pozdrówki dla wszystkich wyjazdowiczów! Jeśli chcecie poznać dalsze szczegóły mojej bogatej w doświadczenia wycieczki słuchajcie najbliższej edycji podcastu naGRAnie. Jakieś pytania?

Powyższy materiał to tylko wygłup z mojej strony, który ma zaspokoić własne poczucie bycia nerdem. Gra jest świetna - recenzję znajdziecie na GRYOnline.pl, a film niedługo na tvgry.pl.

Hed
19 października 2010 - 15:07