Spóźniona recenzja Hej skarbie - eJay - 4 listopada 2010

Spóźniona recenzja Hej, skarbie

Precious (po polsku "Hej, Skarbie") to eldorado dla afroamerykanów. Po części rozumiem fascynację Akademii tym obrazem – to pełnokrwisty dramat społeczny, a takowy zawsze jest brany pod uwagę przy ustalaniu nominacji do statuetki. Problem w tym, że film Lee Danielsa przegrywa z własną wizją, w której bohaterka postawiona w ekstremalnej sytuacji marzy o lepszym świecie. Jest tu absolutnie wszystko, czego można spodziewać się po kinie moralizatorskim.

Mieszkasz z zaborczą matką, nie znasz języka angielskiego, nikt Cię nie lubi?

Daniels brnie w kolejne klisze z prędkością światła, czasem nawarstwiając bezmyślnie kolejne problemy spotykające bohaterkę. Tytułowa Precious to otyła, ciemnoskóra analfabetka z Harlemu, żyjąca razem z zaborczą matką i ojcem, przejawiającym skłonności kazirodcze. Cała rodzinka rzecz jasna ciuła zasiłek, bo o pracę nawet nie ma zamiaru pytać. Z tego chorego związku rodzi się dwójka dzieci, jedno rzecz jasna z upośledzeniem umysłowym. W skrócie – Precious ma tak przeje*ane w życiu, że gorzej być nie może. Los odwróciłaby ewentualna wygrana w Powerballa lub ingerencja Obamy w podwyżkę zasiłków dla bezrobotnych. Akcja dzieje się w 1987 roku, więc ta druga możliwość raczej odpada.

Paradoks tego filmu polega na tym, że jakkolwiek pesymistycznie ta sytuacja nie wygląda, to ogląda się ją na totalnym luzie. Bardziej emocjonowałem się boyle’owskim Slumdogiem, który był raczej zabawną bajką niż rzetelnym przekrojem hinduskiego ścieku. Powód tak słabego odbioru Precious jest prozaiczny – niemal każda ciężkawa w zamyśle scena została położona przez wizualizację marzeń dziewczyny o sławie, akceptacji i bezpiecznej przyszłości. Ojciec zaczyna uprawiać z córką kazirodczy seks – potencjał emocjonalny właściwie nie do przecenienia. Co robi Daniels? Robi przebitkę na szczęśliwą, wymalowaną Precious otoczoną przez światowej sławy fotoreporterów. Robi się śmiesznie, choć to nie koniec atrakcji – niezrównoważona psychicznie matka zaczyna znęcać się nad dziewczyną, wysyła ją po fajki, zmusza do kradzieży żarcia w sklepie. Ale nie bójcie żaby – w odpowiednim czasie pojawia się przystojny pielęgniarz (z twarzą Lenny’ego Kravitza) oraz nauczycielka o złotym sercu (myślałem, że takie motywy umarły wraz z występem Michelle Pfeiffer w Młodych gniewnych) i nowe koleżanki z marginesu społecznego. Cały zastęp jest gotów pomóc biednej bohaterce i rzucić się z okna w połowie seansu.

Pomożemy Ci!

Morał z fabuły Precious płynie jeden: jeśli jesteś głupi, nie umiesz czytać, pisać, ważysz 200 kg (zastanawia mnie jak można tak się zatracić żyjąc z zasiłku), spożywasz 5 kurczaków dziennie na przemian z golonką, a kasy starczy Ci tylko na papierosy dla matki to i tak zaświeci Ci słoneczko, a dobrzy ludzie udowodnią, że jesteś wielki. Bez komentarza…

Co się podobało:
- tylko dla fanów społecznych mitów o przywracaniu wiary w sens życia
- ładna aktorka w roli nauczycielki
- epizod z Lennym

Co dało ciała:
- rzadkie zjawisko - społeczny hardkor na którym się śmiałem
- ten film dostał jakieś Oskary
- nigdy nie wpuszczajcie do barów otyłych, ciemnoskórych dziewczyn, które są analfabetkami

OCENA: 3/10

Polecam również poczytać o wybryku polskiego dystrybutora - TUTAJ .

Tekst (z małymi poprawkami) został zapożyczony z mojego archiwalnego bloga filmowego.

eJay
4 listopada 2010 - 13:23