Ile razy przychodzi mi zrobić zakupy w centrum handlowym, do domu wracam z bólem głowy, na który żadna chemia nie ma sposobu. Po prostu mam dosyć. 3-4 godziny łażenia za niczym, choć lista w ręku mieni się jak nigdy. Jest precyzyjna - sól, cukier, ptasie mleczko, sok, śmietanka do kawy, margaryna, sześciopak piwa. Przekraczając wrota hiper-ultra-centrum stajemy się o jakieś 50 punktów IQ głupsi. Z głowy uchodzą resztki szarych komórek, a w ich miejsce pojawia się kisiel, niemal jak u postaci w Falloucie ze skillem Inteligencja 1 (w porywach 3). Wiem, że muszę, ale nie chcę cierpieć. Dylemat, który trzeba koniecznie poddać próbie.
Z pewnością nigdy nie pokocham tego zgiełku, ze względu na duchową próżność. Jadę w górę schodami, a na dole ludzie siedzą przy kawiarni i wpieprzają desery za 30 złotych. Za 30 złotych to ja mogę sobie zamówić pyszną pizzę i ją spożyć w ciepłym, spokojnym miejscu (czyt. w domu). Czy wywalanie z portfela dzyngów przy tak fatalnej atmosferze ma sens? Pewnie ma, ale coś wam napiszę - raz zamówiłem sobie podwójne espresso w takim lokalu na parterze molocha. Wiecie, ja na jednym miejscu, a na przeciwko koleżanka ze studiów, dookoła jakieś 200 osób. Czuliśmy się jak w zoo, nawet nie mogliśmy normalnie pogadać. Po 10 minutach nastąpiła błyskawiczna ewakuacja do pubu.
Rola centrów handlowych jest oczywista i nie wymaga szerszego omówienia - każdy musi tam zostawić jakąś kasę. Czy to będzie pasztecik, kosmetyk czy narty... nie ma to żadnego znaczenia. Każda złotówka się liczy. Podobnie było przecież w średniowieczu. Był market, byli kupcy, były tłumy i kręcenie interesów. Do dzisiejszych czasów niewiele się zmieniło, ale jedno na pewno - targować się już nie można, bo każdy produkt ma określoną cenę. Inna sprawa - kiedyś markety pełniły rolę wyłącznię handlową (ewentualnie korupcyjną). Wchodziłeś, kupowałeś, wychodziłeś. Teraz wchodzisz, zastanawiasz się co kupić, przeglądasz towar, narzekasz, przebierasz, aż w końcu dochodzi do Ciebie, iż "marketing" (nie mylić z marketingiem) to twoje hobby. A ja jestem na nie uczulony.
Okres przedświąteczny zbliża się nieubłaganie, o ile już się nie rozpoczął. Prawdziwy szał zakupów dopiero przed nami. Jeżeli chcecie ułatwić ludziom takim jak ja życie, zróbcie jedno - listę. Bądźcie konkretni. Bez odbioru.