Jest takie brzydkie określenie "pozytywne rozczarowanie", które sugeruje, iż coś przerosło nasze, początkowe oczekiwania, ba, totalnie nas zaskoczyło. Musze przyznać iż Zaplątani właśnie rozczarowali mnie pozytywnie :) Na film poszedłem przypadkiem, bo miałem dwugodzinne okienko i parę groszy w portfelu. Wyszedłem z sali super zadowolony i podładowany pozytywną energią.
Zaplątani to adaptacja jednej z bajek braci Grimm. Główną bohaterką jest Roszpunka - piękna niewiasta z długimi włosami o magicznej mocy... Brzmi dziecinnie, ale to tylko pozory. Twórcy wiedzieli jak ugryźć ten temat, aby nie popaść w banał. Uniknęli tym samym kolejnej direct-to-dvd opowiastki o jakiejś Barbrie-girl. Jest zabawnie, no i animacja ma tą cechę, którą cenię sobie najbardziej - rozkręca się z minuty na minutę. Sam wstęp nie jest potrzebny, bo ten kto obejrzy nowego Disneya, po 3 minutach załapie o co tak naprawdę chodzi (ewentualnie przeczytał kiedyś bajkę lub sobie wygooglował zawczasu).
Jak wspomniałem, film mnie zaskoczył. Nie wiem na ile jest to zasługa Johna Lessetera, który rzucił Pixara na rzecz stołka w nowym studiu, ale jeśli maczał on palce przy Zaplątanych, to niewątpliwie był to dobry ruch. Bajka urzeka wizualnie (o ile postacie są tylko dobre, to wykreowany świat miażdży), jest wypełniona po brzegi fajnym humorem i przede wszystkim kapitalnymi piosenkami (jest ich dużo, jeśli ktoś nie lubi tego typu narracji ten będzie beczeć) - tu wręcz muszę wspomnieć o scence w karczmie. Kawał znakomitej roboty.
Dla mnie jest to jeden z najbardziej lajtowych i funiastych filmów roku. Duch Disneya unosi się nad nim cały czas i tylko momentami całość zbacza w kierunku czegoś shrekowego, co czasami bywa zaletą. Naprawdę, nie trzeba być 10-latkiem, aby na Zaplątanych bawić się znakomicie. Jak się okazuje - niektóre animacje są uniwersalne i zabawne dla każdego.
Co się podobało:
- ciekawi bohaterowie
- akcja
- wyśmienite żarty
- doskonała strona wizualna
- wyśmienita końcówka
- przyjemny, polski dubbing (tu kłania się przede wszystkim Maciek Stuhr w roli Flynna Rydera)
Co dało ciała:
- w sumie to nic, Disney sprezentował mi półtorej godziny rozrywki na wysokim poziomie
OCENA: 8/10