Max Payne 3 – Duke Nukem Forever v 2.0?

Ponad półtora roku temu gracze oszaleli ze szczęścia – Rockstar dumnie zapowiedział trzecią odsłonę przygód jednego z najpopularniejszych komputerowych glin. Przez kolejne miesiące twórcy mamili nas nowymi artworkami, nowymi informacjami, a fani serii łapczywie i pełnymi garściami chwytali wszelkie skrawki informacji – właściwie to brakowało tylko konkretów. I wygląda, że jeszcze trochę sobie na nie poczekamy.

Szybki update - "Winter 2012"?

Rockstar zapowiedział wydanie trzeciego Maksa Payne’a na początek 2010 roku i choć od początku wydawało się to bardzo nierealnie, nie wypadało nie wierzyć twórcom. Niestety: pod koniec roku zaczął się bardzo często obserwowany festiwal opóźniania premiery jak tylko się da. Najpierw termin wydania powędrował na lato 2010 – ok, w końcu to tylko 3-4 miesiące, można poczekać. Kolejna obsuwa: tym razem na jesień – spoko, ale w sumie ile można „dopieszczać grę”. W czerwcu gra ostatecznie wylatuje z planu na 2010 rok i zaczyna się nerwowe zgadywanie, któryż to miesiąc 2011 roku Max zaszczyci swoją obecnością. Jak się okazuje, najprawdopodniej żaden.

W planie wydawniczym Take-Two na 2011 rok nie ma ani jednego słowa wzmianki o premierze Max Payne 3. Powody do niepokoju są tym większe, że zapowiedzi wydawcy sięgają roku fiskalnego 2012, który kończy się na wraz z końcem marca 2012. Wśród tytułów znajdziemy takie marki XCOM, Top Spin 4 czy Spec Ops: The Line – o Maksiu niestety ani widu, ani słychu. Nie ma co dużo mówić – kolejne opóźnienie, tym razem o półtora roku, to już powód do solidnego niepokoju. Nie da  się ukryć, że panowie z Rockstar to fachowcy jakich mało i stać ich na stworzenie gry wybitnej w każdym calu, ale wszystko wskazuje na to, że na razie Max Payne 3 to projekt odsunięty na boczne tory. Kiedy wjedzie na właściwy – na razie nie wiadomo. Miejmy nadzieję, że Rockstar nie weźmie przykładu z Blizzarda i nie zaprezentuje nam gry „when it’s done” – wielu mogłoby już o niej zapomnieć.

P.S. Duke Nukem Forever pojawi się w 2011 roku – tak zapewniają szefowie Take-Two. Bądźmy dobrej myśli.