Teoretycznie gry dają możliwość przenoszenia komiksów, opowiadań, filmów i animacji na nowe pole. Teoretycznie twórcy zyskują większe możliwości przedstawienia swoich dzieł, choćby za pomocą efektownej grafiki, interaktywności, rozbudowanych możliwości fabularnych i innych podobnych zagrywek. Ale nie zawsze te wszystkie „cuda” da się wykorzystać tak, aby gra była lepsza, niż poprzedzające ją dzieło książkowe lub filmowe.
Doskonałym przykładem, jak dla mnie, jest anime Dragon Ball, które zna większość Polaków i pozostałych narodowości całego świata. Niestety perypetie Son Goku i spółki naprawdę ciężko na razie producentom gier przełożyć w odpowiedni sposób na konsole, co potwierdzają wydane do tej pory tytuły.
Niestety, oczywisty pomysł, jakim jest przełożenie „Smoczych Kul” na bijatykę nie do końca się sprawdza. Gra bowiem nie jest w stanie zachować filmowości starć znanych z ekranów telewizora przy jednoczesnym zaoferowaniu głębokiego i rozbudowanego systemu walki. Po prostu starcia albo wyglądają efektownie, albo oddalają się od anime oferując rozbudowany system walki. W tym momencie nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, jak dać graczom system w stylu tego z Tekkena lub Virtua Fighter przy jednoczesnym zezwoleniu na kilkusetciosowe comba, ataki specjalne niszczące pół kontynentu i kilkuminutowe wymiany ciosów w powietrzu.
Najgorsze dla fanów Dragon Ball jest poczucie braku sensownego wyjścia z tej patowej sytuacji. Ograniczenie specjalnych ataków pozbawi grę znanego z telewizji klimatu. Uproszczenie systemu i dodanie sporej ilości QTE za to tylko wypierze ją z głębi i sprawi, że szybko stanie się ona nudna. Może więc trzeba po prostu odpuścić temat bijatyk? To jest jakiś pomysł, na który kilka razy deweloperzy się już decydowali, o czym wspomnę w kolejnym tekście.
Jak oceniacie dotychczasowe bijatyki w uniwersum Dragon Ball?