O tym , że postać pułkownika Kuklińskiego, mimo właśnie mijających 10 lat od jego śmierci, cały czas jest mocno kontrowersyjna, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Dziesiątki filmów dokumentalnych i setki wypowiedzi osób będących wówczas głównymi decydentami na międzynarodowej scenie politycznej nadal nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Kto by pomyślał, że nakreśli ją najnowszy obraz Władysława Pasikowskiego – Jack Strong – szumnie zapowiadany i reklamowany co najmniej od kilkunastu miesięcy. Trzeba przyznać, że zgiełk tej produkcji nie zaszkodził – to były bardzo intensywne dwie godziny seansu.
Pasikowski nie bawi się w zadowalanie obu stron konfliktu, mocno sprzeczających się o rolę Ryszarda Kuklińskiego w powojennej historii Polski – dla niego pułkownik to bohater narodowy i basta. Abstrahując od słuszności obranego kursu i dokonania jednostronnego wyboru, trzeba jednak stwierdzić, że „Jack Strong” to bardzo zręcznie napisany i trzymający w napięciu do samego końca thriller polityczny, w którym zdecydowanie więcej dzieje się w pokojach, na naradach czy rozmowach, aniżeli podczas starć pomiędzy bohaterami czy dynamicznych, widowiskowych scen. Tych oczywiście nie brakuje, ale miłośnicy najbardziej znanego dzieła tego reżysera – „Psów” – z pewnością poczują się troszeczkę dziwnie. Brakuje tutaj ciągłego obrzucania mięsem, krwawych wymian ognia czy wyskokowych akcji – w zamian za to mamy tutaj do czynienia z dobrze zarysowaną intrygą i szalenie ciekawą grą psychologiczną pomiędzy Kuklińskim, Departamentem Stanu USA i stroną polskiego rządu sterowanego przez ZSRR, z marszałkiem Kulikowem na czele.
Każda akcja i każda decyzja Kuklińskiego, odgrywanego (zresztą w sposób bardzo wyrazisty) przez Marcina Dorocińskiego, ma swoje efekty w dalszych działaniach. Oglądając film czuje się atmosferę ciągłego zaszczucia i niepewności, w środku której jest wysoko postawiony rangą wojskowy, z jednej strony chcący uratować świat przed zagładą nuklearną, z drugiej – wyjawiający sekrety polskiego wojska i ZSRR. Ciągłe polowanie na szpiega pociąga za sobą szereg nieprzewidzianych i beznadziejnych sytuacji, które teoretycznie powinny zakończyć się wykryciem winowajcy. Choć kolejne momenty z życia Kuklińskiego pokrywają się z prawdą historyczną i faktycznymi wydarzeniami sprzed kilkunastu lat, momentami można odnieść wrażenie, że za dużo tutaj zbiegów okoliczności, mających utrzymać fabułę filmu w ryzach. Nie zmienia to jednak faktu, że linia fabularna nie tylko jest sprawnie poprowadzona, ale przede wszystkim również ciekawie zagrana.
Duża zasługa w tym całej plejady aktorów zaangażowanej do tego filmu – prym wiedzie tutaj naprawdę doskonała kreacja Marcina Dorocińskiego, odgrywającego rolę człowieka stawiającego swoje życie na szali, walcząc jednocześnie o światowy ład, a jednocześnie obawiającego się tego, co przyniesie każdy kolejny dzień i troszczącego się o byt swojej rodziny. Znakomicie wypada również Patrick Wilson (znany z ról m. in. w Prometeuszu, Watchmen: Strażnicy czy Drużynie A) pełniący rolę łącznika pomiędzy Waszyngtonem a Ryszardem Kuklińskim; do gustu przypadła mi również rola Mai Ostaszewskiej, będącej w tym filmie żoną głównego bohatera.
Pasikowskiemu udało się w sposób doskonały odtworzyć realia, jak i absurdy czasów PRL-u. Na ulicach obserwujemy szereg charakterystycznych dla tamtych czasów pojazdów jak i ubiorów, nie brak kilometrowych kolejek oczekujących na towary znikające w okamgnieniu ze sklepowych lad. Reżyser w sposób wyrazisty punktuje również absolutny bezsens funkcjonowania polskiego rządu sterowanego przez radzieckich dygnitarzy – znacząca staje się scena, podczas której generał Jaruzelski potulnym głosikiem zapewnia generała Kulikowa, że stanie się tak, jak chce tego Moskwa. Nie brak także komicznych sytuacji, takich jak telefon generała siedzącego za biurkiem do swojego podwładnego w momencie omdlenia jego gościa, czy też bezradność milicji wobec jednego pojazdu uciekającego ulicami Warszawy. Delikatnie ironizując: ciekawe były to czasy. Dobrze, że już nie wrócą.
„Jack Strong” to jeden z niewielu filmów dotyczących ważnych dla losów historii Polski postaci, który można oglądać z niekłamaną satysfakcją. Pasikowskiemu udało się stworzyć bardzo ciekawą historię opartą w całości na faktach historycznych, sprawnie poprowadzoną i dobrze opowiedzianą, bez przesadnego patosu i nadmiernego rozliczania win oraz zasług poszczególnych bohaterów. Szpiegów w historii świata było wielu, ale niewielu budziło skrajne emocje. W przypadku tej produkcji kontrowersji nie będzie – to bardzo dobry film, trzymający widza w skupieniu i od początku do końca i przedstawiający specyfikę ówczesnego układu politycznego w sposób bardzo sugestywny.