Przy okazji pierwszego odcinka Cinema Paradiso rzuciłem luźno tematem polskiego Linczu. Zapodany przeze mnie zwiastun prezentował się co najmniej marnie, tandetnie (klasyczne chórki na tle wiejskich przepychanek) i nie różnił się za wiele od tysięcy amatorskich przeróbek skleconych w ciągu jednego dnia. Nie sądziłem jednak, że kilka tygodni później ujrzę zapowiedź kolejnej polskiej produkcji, która wywoła u mnie biegunkę irytację. Niemal rok po katastrofie smoleńskiej rodacy fundują sobie moralniaka, zahaczającego o kinematograficzny pogrzeb. Piotr Matwiejczyk w błyskawicznym tempie napisał scenariusz, zebrał ekipę znanych aktorów z pierwszych stron programów telewizyjnych i ruszył w teren. I tak powstało Prosto z nieba.
Co w tym zwiastunie jest złe? Może zacznę od tego, co jest dobre. Dobre jest tu...NIC. Tak, dobrze przeczytaliście. Ten zwiastun to przejaw kupy braku profesjonalizmu. Podobnie gnioty dzieła sklecałem w 2003 roku przy moich pierwszych kontaktach z Movie Makerem w Windowsie XP. Jeżeli autor miał zamiar stworzyć reklamę filmu, która zachęci ludzi do wizyty w kinie, to poległ w tym przypadku na każdym polu.
Po pierwsze - ten zwiastun jest statyczny (film zapewne też). Tu każdy albo leży, albo siedzi, albo patrzy w kamerę. A najchętniej płacze. Spoko, nikt nie każe kręcić tematu Smoleńska na wesoło, ale kurna. KTOŚ za to wziął kasę i odwalił fuszerę na poziomie podstawówki.
Po drugie - czcionka w napisach. Times New Roman. Wyczuwam pot z czoła przy twórczym myśleniu.
Po trzecie - martyrologiczno-patriotyczne biadolenie dumanie do potęgi. "Dzień, w którym straciliśmy siebie" - co autor miał na myśli? "Najbardziej kontrowersyjny film roku"? Gratuluję samozaparcia we wciskaniu ludziom kitu.
Po czwarte - abstrahując od jakości trailera, o czym będzie ten film? O rodzinach ofiar katastrofy i ich reakcjach na feralną wiadomość? Sorry, nie chcę wnikać w intymność emocji tych osób, należy im się spokój. Wywlekanie wszystkiego na wierzch podczas gdy trupy są jeszcze ciepłe pachnie brakiem pomysłu tanią sensacją.
Po piąte - czemu film o takiej tematyce powstał ledwie rok od katastrofy? Toż, to nawet Amerykanie czekali 4 lata na wyciszenie się po zamachu z 11 września. A my? My najchętniej chcemy ciąć swoje żyły dalej.
Po szóste - czemu w Polsce dalej używa się cyfry, która w rękach mało zdolnego reżysera prezentuje się jak nagranie z weselnego szkolnego balu ?