MMA #11 - Tito Ortiz - yasiu - 5 lipca 2011

MMA #11 - Tito Ortiz

Ten artykuł miałem napisać już dawno, sami zresztą wybraliście Tito Ortiza jako zawodnika, którego profil chcecie przeczytać. Czekałem, czekałem aż wczoraj trafił się wyzwalacz, Tito wystąpił na 132 gali UFC. Badboy ostatnią swoją walkę wygrał pięć lat temu. Tak długa przerwa w zwycięstwach nie zmienia faktu, że gość jest świetnym zawodnikiem. I przed lekturą uwaga, w dalszej części tekstu pojawią się spoilery dotyczące wyników walk.

Tito za każdym razem troskliwie zajmował się twarzą Shamrocka [zdj. http://combates-marciales.blogspot.com/]

Tito – ku mojemu i jeszcze większemu zadowoleniu mojej żony – swoją złą passę przerwał. Krótki występ, niecałe dwie minuty wystarczyły mu, żeby przez gilotynę wygrać z Ryanem Baderem. Zrobił to w swoim stylu, szybko, dynamicznie i bez zbędnego opieprzania się. Cieszył się tak, że ledwie wykonał swój taniec radości. Na pewno przyda się – w kontekście powrotu do regularnych walk – nie tylko to zwycięstwo, ale też zdobycie nagrody za poddanie wieczoru.

Tyle w kwestii spoilerowania. Kim w zasadzie jest Tito Ortiz, skąd się wziął i dlaczego jest tak znany? W kilku akapitach, co by Was nie zanudzić parę słów na jego temat opowiem. Warto jednak zacząć od tego, że Ortiz jest gwiazdą, nie tylko ze względu na swoje zachowanie na ringu, ale cały styl jaki prezentuje. Gesty, okazywanie radości, umiejętność sportowego zachowania czynią go Sportowcem, zawodnikiem który dla wielu fajterów młodszego pokolenia stał się przykładem.

Osobiście Tito strasznie mi się spodobał (a raczej jego zachowanie) po walce na 33 gali UFC (to było dziesięć lat temu) z Vladimirem Matuszenką, Tito zaczął swój standardowy taniec radości kiedy udaje, że zakopuje przeciwnika i uklepuje ziemię na jego grobie. Szybko jednak przestał, pokazał do publiczności, że jego przeciwnik nie zasługuje na takie gesty (bo dzielnie stawiał czoła Ortizowi) za co zgarnął oczywiście wielkie brawa i zapewne szacunek wielu kibiców.

To jednak tylko jeden z epizodów jego kariery. Jacob Christopher Ortiz urodził się 23 stycznia 1975 roku jako czwarte dziecko w rodzinie. Od małego walczył, początkowo jako zapaśnik. Jego ksywka, Tito została mu nadana przez ojca, a znaczy mniej więcej tyle co „tyran”. Można sobie więc wyobrazić, że Jacob grzecznym dzieckiem nie był. Dość szybko zaczął przejawiać talenty zapaśnicze, walczył na różnych poziomach odnosząc całkiem spore sukcesy w szkole średniej i w koledżu. W 2000 roku w Abu Dabi zajął trzecie miejsce podczas odbywającego się tam turnieju zapaśniczego. Po drodze pokonał takich zawodników jak Matt Hughes czy Mike van Arsdale.

Zanim Ortiz pojawił się w klatce, był partnerem treningowym innego święcącego wtedy triumfy zawodnika Davida „Tanka” Abbota, jednak inspiracją dla Tito był inny zawodnik który w tym czasie rządził w MMA, Bas Rutten (znany choćby z gry EA MMA). Pierwszy występ Tito w UFC miał miejsce podczas trzynastej gali (co ciekawe, w trakcie swojej kariery w MMA Tito stoczył tylko jedną walkę poza tą organizacją) kiedy wygrał walkę przed głównym turniejem i jako zawodnik rezerwowy stanął do pojedynku z Guy Mezgerem. Niewiele brakowało a wygrałby tę walkę, ale McCarthy rozdzielił walczących a po tym Guy dał radę poddać Tito.

Potem jego kariera potoczyła się błyskawicznie i nie wnikając w szczegóły – bo jego walki naprawdę warto oglądnąć – Tito był najdłużej broniącym tytułu wagi ciężkiej zawodnikiem. Dał radę tego dokonać przez trzy i pół roku, pas odebrał mu dopiero Randy Couture. Wcześniej, pomijając ciekawe walki, istotnym wydarzeniem w karierze Tito był zatarg z Kenem Shamrockiem. Zawodnikiem bardzo utytułowanym, bardzo znanym. Ich kłótnie i przepychanki (szło głównie o to, że według Shamrocka Ortiz nie wyrażał wobec niego szacunku) przeszły do historii tego sportu, a kończące je walki wygrywał zawsze Tito. To co piękne w tym sporcie, mimo kłótni, mimo przepychanek i nerwowej atmosfery, po walce zawsze potrafili powiedzieć o sobie parę miłych słów. Ich wspólny występ jako trenerów jednego z sezonów The Ultimate Fighter dzięki ciśnieniu między mistrzami był momentami naprawdę zabawny. [źródło zdjęcia: http://fighterxfashion.com]

Po przegranej z Couturem pojawiły się problemy zdrowotne. Tito walczył z różnym powodzeniem. Na początku 2005 roku pożegnał się z UFC i przez pewien czas był jednym z najbardziej chodliwych zawodników na rynku. Problem polegał na tym, że jego kontrakt z UFC nie pozwalał mu walczyć w innych organizacjach. Zanim stało się to możliwe, Ortiz wrócił do UFC. Znów z mieszanym szczęściem, wygrywał, ostatnio głównie przegrywał i kiedy wydawało się już, że nie wróci na samą górę, podczas ostatniej gali pokazał formę którą czarował w początkach swojej kariery. W tej chwili Tito ma 36 lat, w tym sporcie to wcale nie jest podeszły wiek. Trochę mniejszą szybkość, nie tak świetny refleks rekompensują lata doświadczenia i lata treningów, mam więc nadzieję, że Tito jeszcze kilka razy pokaże na co go stać.

Prywatnie Oritz jest mężem kobiety która jest powszechnie znana na całym świecie. Śmiesznie było słuchać komentarzy Goldberga i Rogana mówiących ‘ja ją chyba widziałem w jakimś filmie… a, nie ważne’ kiedy kamera wychwytywała Jenne Jameson siedzącą wśród publiczności na galach. Para ma ze sobą bliźniaki, Tito ma syna z pierwszego małżeństwa i oprócz treningów i walk prowadzi od marca własną szkołę dla przyszłych mistrzów tego sportu. [źródło zdjęcia: http://socialitelife.com]

Na dzień dzisiejszy obok Randy’ego Coutura i Matta Hughesa Tito należy do zawodników którzy walczyli najczęściej – aż dwadzieścia cztery razy. Wystąpił w jednym filmie, zebrał sporo nagród za swoje osiągnięcia sportowe. Do dziś jest uważany za jednego z najważniejszych zawodników dla rozwoju MMA na świecie. Charyzmatyczny, skuteczny w ringu, całkiem sympatyczny w odbiorze (chociaż policja cały czas prowadzi dochodzenie w sprawie przemocy domowej której podobno się dopuścił) Tito jest jednym z moich ulubionych zawodników a w rankingu mojej żony stoi jeszcze wyżej.

yasiu
5 lipca 2011 - 17:46