Na pewno słyszeliście plotki dotyczące faktu, jakoby PlayStation 4 miało zadebiutować w przyszłym roku. Oczywiście te doniesienia brzmią niedorzecznie i momentalnie posypały się argumentacje redaktorów wielu serwisów, a także samych graczy, obeznanych w rynku gier wideo, wykluczające taką możliwość. Z grubsza rzecz biorąc, te osoby mają jak najbardziej rację. Wydawałoby się niewiarygodne, żeby Sony postanowiło wypuścić na rynek nową konsolę w momencie, w którym stara dopiero co zaczęła na siebie zarabiać.
Popuśćmy jednak wodze fantazji i załóżmy, że te doniesienia są prawdziwe. Zastanówmy się, co mogłoby spowodować taką, a nie inną decyzję Sony. Co japońska firma mogłaby zyskać, gdyby faktycznie wprowadziła do sprzedaży PlayStation 4 w 2012 roku?
Po pierwsze, trzeba przypomnieć sobie sytuację, która miała miejsce w pierwszyh latach obecnej generacji. Microsoft, wypuszczając Xboxa 360 na rynek w roku 2005, zyskał nad swoim głównym konkurentem, PlayStation 3, aż rok przewagi. Jak się okazało bardzo istotnej przewagi, która do tej pory nie została zniwelowana, choć systematycznie maleje. Sony może chcieć odwrócić sytuację i wypuścić swoj sprzęt przed kolejnym Xboxem, widząc jak dobrze ten ruch zadziałał w przypadku konkurecji.
Oczywiście taki ruch nie oznaczałby wycofania się z produkowania i wspierania PlayStation 3. Zakładając, że nowy sprzęt Sony miałby być odpowiednio nowoczesny, jego cena z pewnością przekraczałaby (i to znacznie!) 500$. Prawdą jest, że Japończycy raczej nie będą chętni do dopłacania do nowego sprzętu, stąd też i cena byłaby niezbyt atrakcyjna. Obniżka mogłaby nastąpić dopiero w obliczu rychłej premiery nowego sprzętu Microsoftu.
Warto też zauważyć, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby PlayStation 3 i PlayStation 4 koegzystowały na rynku. Spójrzmy jak wyglądała sytuacja PlayStation 2 po premierze nowego sprzętu Sony. Jej sprzedaż, a także sprzedaż gier na nią przeznaczonych, jeszcze przez kilka ostatnich lat utrzymywała się (a nawet dalej się utrzymuje!) na całkiem satysfakcjonującym poziomie i przynosiła regularny i niemały zysk. Jeżeli tę sytuację udałoby się powtórzyć, albo nawet stworzyć taką, w której konsola poprzedniej generacji sprzedawałaby się jeszcze lepiej niż słynne PS2, to Sony mogłoby odnotować zyski w czasie trwania tej generacji.
Kolejną kwestią, która moim zdaniem, nie daje zmrużyć oka szefom Sony, jest nadchodząca ekspansja gier przeznaczonych na Kinecta. Możemy, jako hardkorowi gracze, nie przepadać za akcesorium Microsoftu, jednak trzeba przyznać, że sprzedało się całkiem nieźle. Konsola Sony, rzekomo wyposażona w kinectopodobne urządzenie, pozwoliłaby przełamać monopol giganta z Redmont na ten rodzaj sterowania. Oczywiście nie sprawiłoby to, że z miejsca konsumenci rzuciliby się na PlayStation 4, ale wybierając konsolę następnej generacji z pewnością zwróciliby na to uwagę.
Ostatnim fatum wiszącym zarówno nad Microsoftem, jak i Sony jest nadchodząca premiera Wii U. I chociaż mnie osobiście ta konsola nie rajcuje, czemu dałem wyraz w innym swoim wpisie, to może ona ugryźć spory segment rynku. Wielu graczy, po kupieniu Wii U może poczuć, że ma już swoją konsolę następnej generacji i nie dać się przekonać do wydania sporych pieniędzy na kolejny sprzęt. Jeżeli Nintendo uda się nasycić rynek swoimi konsolami, może uszczuplić potrtfele konsumentów na tyle, że w momencie premiery nowych urządzeń konkurencyjnych firm, nie będą oni w stanie pozwolić sobie na ich zakup.
Jak widać ewentualne wypuszczenie kolejnej konsoli przez Sony (część tych argumentów można bez problemu odnieść również do Microsoftu!) w 2012 roku, nie jest zupełnie pozbawione sensu. Nie wiem tylko czy wyszłoby na dobre graczom. Przedwczesne premiery konsol zawsze wiążą się z problemami, nie wspominając już o tym, że ewentualna biblioteka gier jest w konsekwencji uboga (vide premiera Nintendo 3DSa). I chociaż sam jestem już znudzony obecną generacją, to doradzałbym wykazaniem nam, czyli konsumentom, cierpliwość w kwestii premier kolejnych sprzętów.