Chińska para sprzedała trójkę swoich dzieci żeby mieć pieniądze na granie - sathorn - 26 lipca 2011

Chińska para sprzedała trójkę swoich dzieci, żeby mieć pieniądze na granie

Już nic mnie chyba nie zdzwi. To pierwsze o czym pomyślałem, kiedy przeczytałem o dwojgu młodych ludzi z Chin - Li Lin i  Li Juan, którzy sprzedali swoje dzieci, żeby mieć pieniądze na granie.

Jak możemy przeczytać, para poznała się w 2007 roku w kafejce internetowej i połączyła ich m.in. miłość do gier sieciowych (można przypuszczać, że chodzi o jakieś MMO) . Rok później doczekali się pierwszego dziecka - syna, nie wpadli jednak jeszcze na to, żeby go sprzedać. Dopiero po urodzinach córki postanowili znaleźć kupca. Dziewczynka została sprzedana za mniej niż 500$.

Zachęceni "sukcesem" młodzi ludzie postanowili sprzedać swoje pierwsze dziecko. Otrzymali za nie około 4600$. Kobieta znów zaszła w ciąże i w ten sposób drugi syn pary również wylądował w nieznanych rękach, ponownie za około 4600$.

Co jest najbardziej przerażające w tej historii, to absolutny brak jakichkolwiek oporów moralnych, ze strony dwojga młodych ludzi. Zapytani o to czy nie tęsknią za swoimi dziećmi odpowiedzieli "Nie chcemy ich wychowywać. Po prostu chcemy dostać za nie trochę pieniędzy". Podobno nie wiedzieli przy tym, że sprzedając swoje potmostwo łamali prawo. Sprawę na policję zgłosiła babcia dzieci.

Zazwyczaj staję okoniem, jeżeli ktoś mi mówi, że gry wideo prowadzą do aspołecznych zachowań. Nie dlatego, że nie mogą prowadzić - bo mogą i prowadzą. Ale dlatego, że do tego typu odchyleń mogą prowadzić również inne rzeczy - telewizja, muzyka, alkohol, itp. Faktem jest jednak, że brakuje instytucji, które pomagałyby ludziom dotkniętym owymi odchyleniami. Bez problemu znajdziecie kliniki specjalizujące się w pomocy alkoholikom czy narkomanom. Ze świecą jednak szukać pomocy w przypadku uzależniania od MMO.

Powiecie "ja grałem w World of Warcraft i jestem normalny, luz stary, co się przejmujesz, to gdzieś tam na Dalekim Wschodzie, u nich wszystko jest możliwe". Zauważcie jednak, że sytuacja kształtuje się podobnie w przypadku wielu innych czynników na które jesteśmy wystawiani. Nie każdy uzależni się od heroiny "po jednym strzale", a z kolei innym osobom wystarczy wypalić jedną paczkę papierosów, żeby wpaść w nałóg. Ludzie są różni i choć jestem daleki od demonizowania problemu, a zwłaszcza daleki od demonizowania go w Polsce, to warto powoli oswajać się z myślą, że gry nie tylko pomagają dzieciom w rehabilitacji i poprawiają koordynację ręka-oko, ale mogą być także powodem odchyleń. Podkreślam - tak jak wiele innych czynników, na które jesteśmy wystawiani w codziennym życiu!

Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że jestem daleki od wprowadzania jakichkolwiek ograniczeń dotyczących dostępności czy ograniczania użytkowania czegokolwiek. Mówiąc "czegokolwiek" mam na myśli oczywiście także gry wideo. Problemów nie rozwiązuje się zakazując, tylko informując i promując prospołeczne zachowania. Sytuacje krańcowe zdarzają się i zdarzać się będą zawsze. Dziękuję, dobranoc. Proszę przemyśleć sprawę.

sathorn
26 lipca 2011 - 14:15