Jeż Jerzy i wielka różnica zdań między krytykami i zwykłymi widzami - promilus - 12 sierpnia 2011

Jeż Jerzy i wielka różnica zdań między krytykami i zwykłymi widzami

Nie ma w Polsce kabareciarzy, którzy zostawiliby w domu polityczną poprawność i na scenie robili to co najlepsi na świeci stand-uperzy. Nie ma nikt w Polsce odwagi zrobić satyry tak odważnej, żeby chociaż odrobinę zbliżyła się do "South Parku". Kiedyś zwiastunem zmian był serial „Włatcy much”. Nie wyszło. Po cichu liczyłem, że "Jeż Jerzy" będzie dla nas tym, czym dla stanów stał się serial „Simpsonowie”. Znowu nie wyszło. 

Jednak polscy krytycy filmem są zachwyceni, co jest sytuacją nad wyraz wyjątkową, bo nastąpiła chwilowa zamiana miejsc. Widzowie są bardziej krytyczni od filmowych krytyków, a mówimy o kreskówce, a nie poważnym kinie.

Marcin Pietrzyk na filmwebie pisze:
"Powoli zaczynałem już powątpiewać, czy przypadkiem nie straciliśmy gdzieś poczucia humoru. Z tego też powodu "Jeż Jerzy" okazuje się bardzo ważnym filmem – przywraca bowiem wiarę w nasze swojskie komedie. Wojtek Wawszczyk, Kuba Tarkowski i Tomek Leśniak skorzystali z najprostszego z możliwych pomysłów: wykorzystali dowcipy, którymi "żyje ulica". Co ważne, wykazali się odwagą i poszli na całość, bez rozwadniania gagów polityczną poprawnością. Nie oglądając się na stróżów moralności i "dobrego smaku", łączą humor kloaczny z wyrafinowaną satyrą. Rezultat jest elektryzujący i zaskakująco eklektyczny.” Jeż Jerzy dostał także od redakcji filmwebu znaczek jakości „filmweb poleca”. I nie są w tym temacie jakimiś outsiderami. W „Dzienniku”, a więc już poważnej, papierowej gazecie Jerzym zachwyca się Jakub Demiańczuk:
„Pierwsza rodzima pełnometrażowa komercyjna animacja dla dorosłych, to kapitalny popis wizualnej wyobraźni i talentu jego twórców. I najlepsza polska komedia od lat.” No cholera, mamy do czynienia z rozrywkowym arcydziełem? Według „poważnych krytyków” – jak najbardziej, według widzów – niekoniecznie. Wystarczy wspomnieć, że społeczność skupiona na filmwebie oceniła film zaledwie na piątkę (żeby nie było – w skali dziesięciostopniowej). Ja Jeża oceniam na szóstkę i zdecydowanie bliżej mi jest do opinii „szeregowych oglądaczy”, niż opinii krytyków.

Nie znam komiksu, więc się do niego nie mogę odnieść. Znam film, którym się mocno rozczarowałem. Film, który według recenzentów jest "odważny i nierozwodniony polityczną popularnością", wcale takim filmem nie jest. Panowie i Panie chyba nigdy nie widzieli produkcji, która rzeczywiście na półkę odstawia polityczna poprawność. „Jeż Jerzy” nawet przez chwile nie był kontrowersyjny, no chyba, że podciągniemy pod to gołe, animowane cyce, bluzgi i pierdzenie. Przynajmniej twórcy nie muszą obawiać się zemsty muzułmanów (jak Trey Parker i Matt Stoneza wykorzystanie wizerunku Mahometa) i spędzania długich godzin w sądzie. Starają się wyśmiewać przeróżne grupy społeczne, nasz gust, nawyki a nawet POLITYKA, ale po powiedzeniu A, nie mówią B, tylko jadą dalej z fabułą. Fabułą, która do najlepszych także nie należy, ale akurat na niej specjalnie mi nie zależało. Cała historia to ucieczka Jerzego przed świrami którzy chcą go sklonować, by potem wszyscy mylili go z klonem. Nie zależało mi też na ładnych obrazkach i efektach, a te – jak na złość - dostałem. Kreskówka prezentuje się bardzo dobrze. Animacji i dźwiękowi nie można nic zarzucić, ale oddałbym to za lepszą, ostrzejszą satyrę. Ciągle unika się w polskich filmach i serialach jechania nazwiskami i wizerunkami celebrytów i polityków. Nikt się nie odważy nazwać polityka Tuskiem, albo innym Kaczyński, nie – polityk to jakis Kowalski, który robi co najwyżej za symbol. Żadnej satyry wprost.

Sam Jerzyk jest sympatyczny, więc te 70 minut filmu szybko zlatuje. Dużą siłą jest cały zastęp gwiazd, które udało się zaangażować do dubbingu. Poza głównymi rolami jest też mnóstwo epizodów, których „usłyszenie” jest największą zaletą filmu. Z reguły to krytycy mają złe zdanie o wulgarnych komediach. Wystarczy wspomnieć „Weekend” Tam pierdnięcie w windzie było, według recenzentów, wyznacznikiem jakości, a raczej jej braku. Klon Jerzego pierdzi przez pół filmu, a film uważa się za najlepszą polską komedię od lat.  No i zrozum tu krytyka. Żeby to jeszcze było osiągnięcie na miarę "Idiokracji", to pierdzenie byłoby nawet wskazane. A tak pozostaje tylko niemiły zapaszek.

6/10

promilus
12 sierpnia 2011 - 22:46