Na Gamescomie widziałem kilka gier, z którymi wiążę szczególne nadzieje. Tak, wśród nich jest Battlefield 3, chociaż większe emocje wzbudza we mnie Guild Wars 2 czy Dark Souls (o którym poczytacie w pierwszej odsłonie przeglądu). Część z nich miałem okazję zobaczyć na własne oczy. Jakie wrażenia wyniosłem z pokazów? Przekonajcie się sami.
W drugiej odsłonie miniprzeglądu nie mogło zabraknąć bonusu. Tym razem, jest nim prawdziwy Charr, bohater z Guild Wars 2, który przechadzał się po halach targowych.
Guild Wars 2 – jestem sporym fanem pierwszej części serii, więc do Guild Wars 2 podchodzę z sentymentem, ale i dystansem. Wiele elementów tej produkcji nie do końca mi się podoba, stylistyka niektórych ras wręcz mnie zniechęca. Trudno jednak nie dać porwać się nastrojowi, jaki roztaczają twórcy. To chyba jedyny przedstawiciel gatunku mainstreamowych MMORPG, z którym wiążę jakiekolwiek nadzieje na zmiany. Produkcja wygląda po prostu obłędnie i ma szanse zawojować świat.
X-Rebirth – jedno z najciekawszych i najdłuższych spotkani na Gamescomie. Producent opowiadał o „ficzerach” nowej gry przez kilkanaście minut, a później odpowiadał drugie tyle na pytania dziennikarzy. Najważniejszą rzeczą jest to, że Egosoft zastąpi interfejs składający się z paneli i tekstu interakcjami z załogą statku. Drugim elementem pobudzającym fantazję są ogromne statki, składające się z dziesiątek podstacji i cechujące się oddziaływaniem grawitacyjnym. Dla fanów kosmosu pozycja obowiązkowa.
Star Wars: The Old Republic – jeżeli poziom ekscytacji podczas prezentacji gry można przełożyć na jej charakter, to The Old Republic będzie bardzo nudną produkcją. BioWare może zna się na RPG-ach, ale nie wiemy czy to wystarczy, aby zainteresować fanów MMO na dłużej. Marka Gwiezdnych Wojen traci dla mnie wszelki urok w takich momentach jak ujawnienie trybu Huttball, który może na papierze brzmi nieźle, ale w akcji wyglądał kiepsko. Miesiąc pogram na pewno, a później zobaczymy.
Darksiders II – prezentacja Darksiders II była dość krótka, bo tak naprawdę o grze wiele mówić nie trzeba. Instynktownie wyczuwamy czego się spodziewać. W przypadku „jedynki” pojawiał się niedosyt – gra jest w pewien sposób wyblakła, a liczne zapożyczenia nachalne. Druga odsłona serii budzi jeszcze więcej skojarzeń, chociaż wydaje się operować większą skalą bitew. Może być ciekawie, bo mimo wszystko seria ma potencjał i raczej wywalczy swoje miejsce na rynku.
Battlefield 3 – grałem w dwie wersje gry. W pierwszym przypadku na konsoli PlayStation 3 w trybie kooperacji z partnerem, który nie odpowiadał na moje zaczepki. Na tej platformie produkcja nie wygląda tak dobrze jak na PC i działa z leciutkim opóźnieniem. Później udałem się na główną salę, aby wziąć udział w 64-osobowej bitwie. Tutaj Battlefield 3 robił piorunujące wrażenie. Gra jest widowiskowa i otwarta, a klimatem zamiata wszelkie inne tego typu produkcje. Nowa jakość?
Uncharted 3 – Nathan Drake jest charyzmatyczny i nijaki. Takie wrażenie odniosłem po drugiej części serii, która oczywiście była świetną, ale odtwórczą produkcją. Trudno powiedzieć czy w „trójce” coś się w tym względzie zmieni, chociaż autorzy zasygnalizowali pewien rozwój postaci. Nie zapomniano też o absurdalnie głupich, chociaż megawidowiskowych scenach. Przeszedłem obydwie odsłony Uncharted i na pewno zagram także w „trójkę”, z nadzieją, że w finale wydarzy się coś mocarnego.
Pierwsza część przeglądu jest dostępna tutaj.
Bonus