KILLHOUSE - Elektroniczny System Wspierania Gier (ESWG)
Battlefield 1942 Frostbite 3 Edition, czyli TOP 3 moich wymarzonych remaków
W co gracie w weekend? #298: Muv-Luv, Yakuza 0, Bad Company 2, Tales of Vesperia, Halo 3 i Digital Devil Saga 2
Battle(field) Royale - czyli o jeden most za daleko
W co gracie w weekend? #251
W co gracie w weekend? #250
Po kolejnym ukończeniu Onimushy szukam tytułu, który zajmie mnie na dłużej. Pozwolicie, że wspomnę o tych, które mają na to największą szansę. Tym razem są to: Muv-Luv, Yakuza 0, Battlefield Bad Company 2, Tales of Vesperia, Halo 3 i Digital Devil Saga. Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dalszej części tekstu, jeśli nie przeszkadzają Wam drobne spoilery.
Wydany w listopadzie ubiegłego roku Battlefield V okazał się dużą porażką wizerunkową i finansową Electronic Arts. Gra studia DICE oberwała sprzedażowym rykoszetem za tragiczny marketing (wszyscy pamiętamy pierwszy zwiastun), który próbował sprzedać produkcję fanom Fortnite. W finalnej wersji otrzymaliśmy bardziej stonowaną wersję realiów II wojny światowej, niestety dla wydawcy i twórców - na dobry zarobek było już za późno. I wtedy miał pojawić się ON - battle royale - cały na biało...
Dobrze oceniam swój niedawny powrót na Pandorę, ale w ten weekend zamierzam pożegnać się z pierwszą częścią Borderlands już na zawsze. Tak bardzo wsiąknąłem w ten postapokaliptyczny, szalony klimat, że kompletnie zignorowalem inne rozpoczęte tytuły i nawet nie wiem czy znajdę chwilkę na odpalenie Battlefielda 3 i Bioshocka 2. W ten weekend raczej się to nie zmieni. Liczę więc, że chociaż Wy i Wasze komentarze na temat ogrywanych gier trochę urozmaicą dzisiejszy odcinek W co gracie w weekend.
Jestem niezwykle rad, że mogę Was powitać w kolejnym odcinku W co gracie w weekend? To już pięć lat od kiedy zajmuję się tym cyklem, choć na Gameplayu robię to mniej więcej od sześciu miesięcy. Dla mnie jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że wciąż mam możliwość czytania o tym, co aktualnie ogrywają gracze oraz o tym, co im się podoba lub nie podoba w tytułach, którym poświęcają swój czas. Niektórzy szukają w grach jakiegoś wyzwania. Inni chcą się po prostu dobrze bawić. Cieszę się, że mogłem współpracować z niejednym ze swoich czytelników i choć był kilka lat temu taki okres, że chciałem zrezygnować z pisania o grach, to moi czytelnicy mnie od tego odwiedli. Dzięki temu mogę poszerzać swoje horyzonty, poznawać nowych ludzi i wciąż pisać o pasji, jaką stanowią dla mnie gry wideo. Dziś we w co gracie przeczytacie o Battlefieldzie 3, Bioshocku 2 oraz o Borderlands.
Jakie jest standardowe wyposażenie w strzelaninach FPP? Pistolet, karabinek szturmowy, strzelba i karabin snajperski. Czasem możemy posiadać je wszystkie, a w przypadku gdy gra jest bardziej realistyczna lub istnieje podział na klasy - musimy dokonać pewnych wyborów. Snajperka lub karabinek, a może shotgun? Tak czy siak zestaw najczęściej używanych broni jest podobny. Jakiś czas temu, nie zważając na monsunową ulewę, możliwość utraty słuchu i takie tam, udałem się w miejsce gdzie można zgromadzić cały wspomniany arsenał nie rodząc większych podejrzeń. Założenie było proste - sprawdzić, jak w rzeczywistości strzela się z najpopularniejszych w FPSach broni i jak znane gry radzą sobie z przeniesieniem tego odczucia obcowania z ogromną mocą na monitory. Oto wielki test karabinków M16, M4A1, strzelby pump-action, snajperki i pistoletu Desert Eagle!
Witajcie gejmplejowicze. Nie było mnie tu spory kawał czasu, podczas którego grupa facebookowych fanów tej strony drastycznie wzrosła(niemal dwukrotnie!) co niezmiernie cieszy. Potraktujcie tekst luźno. Jakoś tak w świetle zaistniałych okoliczności i tej FPS-owej, odwiecznej zresztą, wojenki, postanowiłem przerzucić na słowa to, co mi w głowie siedzi. Enjoy.
To jeszcze nie koniec Call of Duty. Infinite Warfare sprzeda się nieźle, a Activision jeszcze nie przegrało. To Electronic Arts urosło w siłę i stopniowo realizowało niegdyś wydawałoby się niemożliwe do osiągnięcia cele. Wszystko to zaszło tak daleko, że znaleźliśmy się w sytuacji wręcz odwrotnie proporcjonalnej do tej, gdy rządziło Call of Duty, a wydawca święcił triumfy.
Electronic Arts, Ubisoft, Sony, Microsoft. Konferencje tych czterech firm od lat były najważniejszą częścią targów E3 – przynajmniej dla tych z nas, którzy obcowali z tym wydarzeniem za pomocą internetowych transmisji. W tym roku EA postanowiło jednak przygotować swoją własną, oddzielną prezentację dzień wcześniej. Po jej obejrzeniu można dojść do wniosków, że tak naprawdę „Elektronicy” nie pojawili się na targach growych, gdyż po prostu nie mieli żadnych gier do pokazania.
Serie Battlefield i Call of Duty od lat traktowane są jako bezpośrednie konkurentki, czego dowodem jest powszechne porównywanie wciąż rosnącej liczby łapek w dół pod trailerem najnowszej części FPSa Activision z bijącym rekordy popularności zwiastunem kolejnej iteracji cyklu od EA. Mało kto pamięta jednak, że rywalizacja ta zaczęła się tak naprawdę dopiero przed premierą trzeciego Battlefielda w 2011 roku i została zainicjowana przez marketingowców EA. Mocno atakowali w tamtym czasie Call of Duty, chcąc wypromować nowy dla serii „poważny”, w odróżnieniu od Bad Company, singleplayer, w stylu CoDów. Od tamtej pory gracze, nawet ci, którzy nie grywali w żaden z tytułów, podzielili się na dwa wrogie obozy. Nikt nie zwraca za to uwagi na to, jak te dwie serie w gruncie rzeczy niewiele łączy.
Zwiastuny nowych odsłon Call of Duty i Battlefileda nie tylko rozpętały wojnę na liczbę głosów za i przeciw oraz ilość wyświetleń, ale oczywiście zainteresowały również autorów Gameplay.pl, i to nawet tych niezbyt chętnie sięgających po gry z tej serii. Czy Battlefield w czasach I wojny światowej rzeczywiście zapowiada się perfekcyjnie i kupił nas wszystkich? Czy Call of Duty w tym roku to tylko Modern Warfare? Oto mały przegląd naszych opinii!
Po kilku plotkach i delikatnych – oraz nieco większych – przeciekach dotyczących kolejnej części Battlefield, mamy w końcu oficjalnie przedstawionego następcę „czwórki” oraz – w mniejszym stopniu – Hardline’a. To Battlefield 1, co jest dość dziwnym ruchem marketingowym – na pewno niespotykanym. Chociaż patrząc przez pryzmat tego, gdzie rozgrywać się będzie akcja gry, nazwa „jeden” pasuje do niej lepiej niż do jakiejkolwiek innej produkcji.