Wybuchowy powrót do przeszłości – recenzja Renegade Ops - Hed - 21 września 2011

Wybuchowy powrót do przeszłości – recenzja Renegade Ops

Hed ocenia: Renegade Ops
80

Renegade Ops to nowa gra twórców Just Casue 2, która na pierwszy rzut oka stanowi najbardziej oczywiste połączenie, na jakie może wpaść deweloper. Ktoś w Avalanche Studios powiedział: a może po prostu zrobimy radosną strzelankę z widokiem z góry i obsługą obu drążków pada? Dorzućmy do tego głupawą fabułę o walce z terrorystami, dużo wybuchów i tryb kooperacji. Prawda, że proste?

Niezbyt oryginalny pomysł na grę został przekuty w jedną z najlepszych strzelanek zręcznościowych tego roku. Dlaczego Renegade Ops jest lepszy od podobnych przedstawicieli gatunku? Przekonamy się za 5... 4... 3... 2... 1...

 

Dystans do gatunku. Renegade Ops opowiada o grupie najemników (tytułowi renegaci), którzy ruszają do walki z psychopatycznym terrorystą. Fabuła jest absurdalna i pełna abstrakcyjnych zwrotów akcji. Wystarczy powiedzieć, że samolot-baza bohaterów rozbija się trzykrotnie. Dystans twórców do gier akcji (a raczej ich scenariuszy) był widoczny w Just Cause 2, ale tutaj przebija wszystko. Dzięki temu, prawie każdy przerywnik filmowy śmieszy. 

Widowiskowa nostalgia. W grze studia Avalanche dostajemy mieszankę kilku motywów: klimat w stylu G.J. Joe, sceny rodem z Desert Strike’a, geniusza zła, zabawne quick-time eventy i lokacje rodem ze strategii czasu rzeczywistego (bazy przeciwnika). Dodajcie do tego wybuch bomby jądrowej, pogonie za pociągami i wizytę w wulkanie.

Świetna rozgrywka. Jeżdżenie resorakami z Renegade Ops i obracanie w pył kolejnych batalionów czołgów oraz innych pojazdów jest szalenie wciągające. Samochody poruszają się z gracją zabawek z dzieciństwa, a jednocześnie mają w sobie ogromną moc. Model jazdy i fizyka czasem płatają figle, ale ogólnie ten jakże ważny aspekt zabawy jest świetny.

Kooperacja w szybkim tempie. Czteroosobowa kooperacja na dość dużych mapach rozgrywa się w zawrotnym tempie z prostej przyczyny: nie możemy wałęsać się bez celu, bo na wykonanie zadań mamy określony czas. Rzadko kiedy ścigamy się ze wskazówkami, ale jednak nie ma tu miejsca na leniwe eksplorowanie terenu.

Najlepsze wybuchy w tym roku. Silnik z Just Cause 2 to potężna technologia i widać to także w nowej grze, mimo, że akcja jest ukazana z góry. Graficznie Renegade Ops miażdży. Jak dla mnie, produkcja ma najlepsze wybuchy w tym roku, a w poszczególnych scenach jest ultrawidowiskowa. No i ta dbałość o detale: rozwalające się słupy pod napięciem, czy kurz unoszący się za pojazdami.

 

Parafrazując pewien kultowy polski film, gra ma plusy, ale nie pozwólmy, żeby przysłoniły one minusy. Renegade Ops zawodzi na trzech płaszczyznach.

Gra jest za krótka. Skończyliśmy ją z g4ostem w dwa  wieczory – było fajnie, ale czułem niedosyt. Być może zaspokoi go powrót na pole bitwy na wyższym poziomie trudności lub próba zaliczenia kilku osiągnięć (wszystkie wyzwania trzeba podejmować w grze solowej).

W sumie dostajemy dziewięć misji, przy czym ze trzy środkowe zadania można ukończyć w 10-15 minut (a przynajmniej tyle nam to zajęło). Ostatni scenariusz przynosi za to zaskakujący zwrot akcji od strony rozgrywki. Może przydałoby się więcej tego typu odskoczni od strzelania?

Nierówny poziom trudności. Grając samemu na poziomie normalnym misje są wymagające. Już w dwuosobowej grupie zabawa staje się prostsza (no, może oprócz ostatniej bitwy). Wciąż jest fajnie, ale czasami wydaje się, że renegatom idzie zbyt łatwo. Pomogłoby dostosowanie liczebności lub siły przeciwników – najwyraźniej tego zabrakło.

Kilka błędów. Podczas gry w trybie kooperacji zdarzały się drobne przycięcia muzyki i obrazu – trochę tak jakby twórcy Renegade Ops pozazdrościli patentu z zakłóceniami z trailerów Battlefielda 3. W pewnym momencie było to drażniące.

Oprócz tego, podczas grania na podzielonym ekranie konsola momentami nie wyrabiała. Inną sprawą jest to, że ze dwa razy zdarzyły się totalne zwiechy, a raz czarny ekran.

 

Renegade Ops to świetna produkcja, w której połączono klasyczny model rozgrywki z nostalgicznymi nawiązaniami w nowej jakości technologicznej. Ta drętwa próba skrótowego opisania specyfiki gry na szczęście nie oddaje tego, co dzieje się na ekranie. Dzieło studia Avalanche to  pozycja obowiązkowa dla ludzi żywiących się adrenaliną, ołowiem i popkulturą.

Hed
21 września 2011 - 21:41