Jakiś czas temu w sieci wybuchła awantura dotycząca planów ograniczenia swobody internautów w szczytnym celu ochrony praw autorskich. W sieci rozpętała się burza, pojawiły się dziesiątki artykułów wyrażających sprzeczne opinie, a duże korporacje przechodziły z jednej strony konfliktu na drugą. Wiele portali wyraziło swój sprzeciw tymczasowym zablokowaniem dostępu do swojej zawartości (patrz: Wikipedia), a dystrybutorzy mediów wszelakich upominają się o swoje pieniądze.
Praktyka pokazała jednak, że gdy chodzi o pieniądze to prawo działa zaskakująco szybko! Wczoraj FBI udało się zamknąć pod zarzutem szerzenia piractwa popularny serwis hostingowy megaupload.com.
Według oficjalnych informacji Kim Schmitz i sześciu jego współpracowników zostało oskarżonych o świadome udostępnianie pirackiego oprogramowania oraz nielegalnych kopii filmów, muzyki i seriali. Straty jakie w wyniku jego działalności mieli ponieść dystrybutorzy to nawet pięćset milionów dolarów! Schmitzowi i jego współpracownikom grozi do 50 lat więzienia.
Zamknięcie megaupload.com i osiemnastu powiązanych z nim witryn wywołało w internecie kolejną falę dyskusji, ale zbladła ona w obliczu reakcji grupy Anonymous (tak, to ci co rzekomo mieli zniszczyć książko-morde). W odwecie za zamknięcie Megauplod Anonymous zaatakowali kilka serwisów związanych z ochroną praw autorskich, ofiarami ich ataków padły strony Recording Industry Association of America, Universal Music Group, Motion Picture Association of America, US Copyright Office, Broadcast Music, Inc. I francuski Wysoki urząd ds. rozpowszechniania utworów i ochrony praw w Internecie.
Anonymous zapowiada, że to nie koniec akcji (na celowniku min. strona FBI) i stara się skoordynować ataki, ale część z zaatakowanych stron powoli wraca do życia.
Serwis megaupload.com jest (był?) jednym z największych firm świadczących tego typu usługi, a ruch sieciowy generowany przez jego użytkowników szacowano nawet na 5% ogółu (50 milionów odwiedzających dziennie!).