Trendy wyłudzeń ubezpieczeniowych czyli absurd goni absurd. - Matio.K - 21 stycznia 2012

Trendy wyłudzeń ubezpieczeniowych, czyli absurd goni absurd.

Jeszcze kilka lat temu po upadku na chodniku, przeciętny obywatel  poprzestałby na otrzepaniu  i ruszył w dalszą drogę. Współcześnie z kolei, skutkowałoby to pytaniem kto jest za to odpowiedzialny i ile może na tym zarobić.

A z racji rosnącego doświadczenia oszustów, stale udoskonalających metody "pracy", w dobie prospołecznych, wrażliwych na ludzką krzywdę sądów i bogatych firm, które stać, by owe krzywdy pokrywać, można, by rzec, że chcemy i możemy się rościć. O wszystko.

Jakby nie patrzeć ludzie zrobili się ostatnio strasznie słabi. Prócz faktu, że pojedyńcze siniaki mogą być szokiem i przyczyną licznych zaburzeń psychicznych, pozstawiających traumę na całe życie, społeczeństwo uznało, że zawsze jest ktoś temu winny. I musi zapłacić, nawet jeśli przyczyną jest własna głupota.

Zaś za prawdziwe guru uchodzi przypadek Stelli Liebeck, która zakupiwszy kawę w McDonaldzie., wsiadła z nią do samochodu, wstawiła ją między nogi, po czym ruszyła Kawy nie winiłbym za podporządkowanie się prawom fizyki. Poparzenie kosztowało firmę 3 mln. dolarów. O miejsce na podium walczyła jeszcze kobieta, która zarobiła potykając się o jeden z mebli na ekspozycji, w salonie nie wiedząc czemu, biegnąc, albo właściciel wozu kempingowego, który udał się do wnętrza przygotować coś do picia. A, że musiał w tym celu puścić kierownicę, co sprawiło, że wpadł do rowu ... Cóż, wina producenta, który nie umieścił o tym odpowiedniej notki w instrukcji   i sprawę przegrał. puszczając kierownicę.

Koszty sądowe niskie nie są, a przegrany musi je w całości uiścić, więc zastanawiające jest, że nie obawiają się ponieść ryzyka w tak absurdalnych sytuacjach. Kiedyś wystarczyła jednakże kwota łatwa do wyliczenia, bo opierająca się na wystawionym przez lekarza rachunku, bądź sum potencjalnie utraconego zarobku, bądź uszczerbku na mieniu. Upowszechniły się jednak pozwy o straty moralne, bo jak ktoś zauważył, wrażliwość klienta w ostatnim czasie zastraszająco wzrosła. Tak jak m.in. klienta marketu budowlanego, który oblawszy się farbą, zawalczył o uszczerbek na wizerunku z racji bycia osobą publiczną. Bo kiedyś grał epizod w telenoweli.

Zacząłem więc rozumieć podejście firm ubezpieczeniowych, które badają skrupulatnie każdy przypadek, czego sam doświadczyłem walcząc z nimi o należne pieniądze. A także umniejszyło moją wiarę w nasz gatunek.

Tekst powstał na bazie "Polityki" [nr. 3/2012]

Matio.K
21 stycznia 2012 - 11:46