Pogadanka #2 Czy granie to strata czasu? - Matio.K - 24 sierpnia 2012

Pogadanka #2 Czy granie to strata czasu?

Pogadanka #2

Legaue of Legends. World of Tanks. World of Wacraft. Gry, które łączy kilka cech – wymagają sporego zaangażowania, samozaparcia, a nade wszystko czasu. Czasu, którym jako pełnoprawny członek społeczeństwa, z pracą na etacie i raczkującą firmą, zwyczajnie nie mogę marnować. To moja osobista ofiara na rzecz czegoś bardziej konstruktywnego. I tu rodzi się pytanie – czy granie jest stratą czasu? I kiedy przekraczamy cienką linię między niezobowiązującą rozrywką, a nałogiem?

Pominę oczywiste przykłady takie gimbusy wakacje spędzające przed komputerem. O nich każdy wie. Chciałbym z kolei porozmawiać o mnie, jako tym, który już od dłuższego czasu pracuje na swoje, nie licząc na to, że mama/tata/babcia/ciotka/wujek [niepotrzebne skreślić] pomoże. Od czasu, gdy skończyłem studia, granie traktuję trochę inaczej. Mianowicie wciąż uważam je za świetną rozrywkę, owszem. Konsole, a późnej PC towarzyszyły mi przez długi okres mojego życia. Aby ostatecznie okazać się pułapką. Potwornym zjadaczem czasu, gdyż nie potrafiłem zapanować nad głodem kolejnych tytułów. Nie ukrywam, że sporo przez to straciłem z lat młodzieńczych, wlepiając ślepia w ekran. Ale za ten stan mogę winić wyłącznie siebie, toteż nie będę wskazywał palcem na polityków [„gdzie potrzebna ustawa!?”, „jak żyć panie premierze!?”], ani rodziców, którzy, co zauważyłem z biegiem czasu, naprawdę robili dobrą robotę. Od tamtego okresu dużo staranniej selekcjonuję to, kiedy i w co gram. Celuję zwłaszcza w tryby jednoosobowe, które posiadają istotne dla mnie napisy końcowe. W przeciwieństwie do choćby do wszystkich wieloosobówek. Które chcą być grindowane i są najeżone osiągnięciami, starając się przytrzymać Twoją duszę przy ekranie. Aby jednak nie było przekłamań: wyjątek robię dla Company of Heroes. Nic nie poradzę, że uwielbiam kombinację RTS + drugi człowiek + II wojna światowa. Odpalam od czasu do czasu, ale na szczęście rozgrywka jest na tyle sycąca, że wystarcza mi nawet kilka dni. Ponadto grę już znam i nie chcę zaczynać całego procesu nauki od nowa. Nawet, jeśli są to krótkie, 15 minutowe potyczki w World of Tanks.

Czas wolny wolę spędzić przy planszy ze znajomymi. Albo przy książce do nauki języka włoskiego. Albo pisząc dla Was. Robić coś, co sprawia mi satysfakcję / radość, a przy tym stając się czymś co mógłbym nazwać „aktywem trwałym”. Planszówki stanowią znakomity pretekst do spotkania się przy piwie ze znajomymi. Włoski przyda mi się na rynku pracy, albo w podróży. Czytany przez Was tekst daje mi z kolei poczucie satysfakcji otwierając Wam oczy na problem. Dlatego też granie, jakie znałem do tej pory, stało się dla mnie bezproduktywne. Jasne, to fajna zabawa, ale zbyt często odchodząc od ekranu miałem poczucie, że ten sam czas mogłem spożytkować lepiej. I dlatego teraz, gdy już przychodzi mi je odpalać, robię to w języku, który się właśnie uczę :)

Matio.K
24 sierpnia 2012 - 16:15