Sherlock - szybka gadka wolna akcja - yasiu - 22 stycznia 2012

Sherlock - szybka gadka, wolna akcja

Kinowe przygody Sherlocka Holmesa podeszły mi bardzo. Pierwszą część obejrzałem zadowolony i ucieszony, że ktoś podszedł do tematu inaczej niż zwykle. Ostatnie tygodnie zdecydowanie należą do drugiej części przygód detektywa i dzielnie asystującego mu doktora. Nie wiem, nie widziałem, nie wypowiem się. Mogę za to z ręką na sercu polecić wam jeszcze inną wersję Sherlocka. Brytyjski serial którego drugi sezon niedawno się zakończył. Ta wersja niszczy moim zdaniem wszystko, co widziałem w tym temacie do tej pory.

W taki estetyczny sposób pokazano Sherlockową dedukcję.

Drugi sezon, podobnie jak pierwszy, liczył sobie trzy odcinki. Nie myślcie, że to mało. Pełnometrażowe, w miarę zamknięte historie, ogląda się z zapartym tchem nawet pojedynczo. Jednak połączone w całość dają obraz jeszcze pełniejszy i przede wszystkim, bardzo wciągający. W opowiedzianych historiach przewijają się nie tylko motywy z powieści Doyle’a, ale też praktycznie wszyscy najważniejsi bohaterowie. Postacie które oglądamy na ekranie zostały nakreślone w perfekcyjny wręcz sposób. Są wyraźne, świetnie zagrane i nawet, jeśli to złe charaktery, dają się lubić. Pod tym względem Sherlock to naprawdę małe dzieło sztuki.

Najważniejszą rzeczą odróżniającą stworzony w 2010 roku serial od innych adaptacji przygód detektywa, jest osadzenie akcji we współczesnych czasach. Fakt, że Sherlock żyje we współczesnym Londynie czy to, że Watson jest weteranem wojny w Iraku, nie zmienia magii samych przygód. Za to robi naprawdę ogromne wrażenie na odbiorcy, przyzwyczajonym do Holmesa w trochę innym otoczeniu. Telefony komórkowe, maile, blogi, internet – to tylko narzędzia. Rozwiązywanie zagadek nadal opiera się na geniuszu detektywa a sceny, w których doznaje olśnienia, zrealizowano po mistrzowsku. Nie brakuje też humoru, ale nie jest to dowcip znany z amerykańskiego kina. Trochę sytuacyjny, ale głównie oparty na dialogach, celnych docinkach, potrafi wywołać uśmiech na twarzy widza. Podobnie ma się sprawa z licznymi odniesieniami do współczesnej popkultury. Dodają Sherockowi wiarygodności i ułatwiają odbiór.

Femme Fatale Holmesa wypadła w serialu równie dobrze, co jego nemesis, Moriarty.

Wiem, że brzmi to wszystko mało obiektywnie, ale naprawdę, nie potrafię znaleźć słabych stron tego serialu – może poza odstępem między kolejnymi sezonami. W UK kolejna seria pojawi się zapewne za rok. Ma to swoje wady, ale też nie brak temu rozwiązaniu zalet. Brytyjczycy się nie spieszą, nie próbują na siłę wciskać nam nie wiadomo ilu odcinków, i wychodzi to serialowi na dobre. Polecam.

yasiu
22 stycznia 2012 - 09:44