Dracula to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci literackich w historii. Hrabia z powieści Brama Stokera stał się wzorem dla wampirów i to właśnie przez pryzmat tego nieumarłego patrzymy na wszystkich innych krwiopijców. Pewnie dla tego przez lata powstała niezliczona ilość filmowych adaptacji, opowiadań i komiksów przybliżających nam losy Draculi. Netflix we współpracy z BBC dostarcza nam kolejną wariację. Tylko czy Drakula AD 2020 to coś mrożącego krew w naszych żyłach, czy może raczej crap zachęcający do przebicia własnego serca kołkiem?
Nie tylko Kopernik i Pogromcy Duchów są kobietami – jak poinformowała stacja BBC, trzynastym Doktorem Who zostanie Jodie Whittaker, aktorka znana z roli Beth Latimer w serialu Broadchurch oraz z występu w odcinku „The Entire History of You” brytyjskiego Black Mirror. Po raz pierwszy zobaczymy ją w tegorocznym świątecznym odcinku specjalnym zatytułowanym „The Doctors”.
Na czwarty sezon Sherlocka kazano fanom czekać naprawdę długo - mimo pozostawienia mocnego cliffhangera na końcu trzeciego sezonu, twórcy dali sobie sporo czasu na dopracowanie scenariusza, a aktorom na dokończenie odwleczonych zobowiązań przed kontynuacją unowocześnionej historii o najpopularniejszym detektywie świata. Oczekiwania oczywiście były ogromne; nasz serialowy głód nie został zaspokojony przez tzw. odcinek „0”, ponieważ wszyscy chcieli właściwego ciągu dalszego. Kiedy ten jednak nadszedł, bańka pękła. Czy czwarty sezon Sherlocka był zawodem?
Dobra wiadomość dla fanów Terry’ego Pratchetta i Neila Gaimana. BBC i Amazon sfinansują produkcję miniserialu na bazie powieści Dobry Omen (ang. Good Omens), napisanej w 1990 roku przez duet wymienionych wyżej pisarzy. Produkcja trafi w 2018 roku do oferty usługi strumieniowej Amazon Prime Video, a następnie zostanie wyemitowana na kanałach BBC.
W ostatnią sobotę Wielka Brytania obchodziła małe święto: piędziesiąte urodziny najstarszego brytyjskiego serialu s-f, Doktor Who. Z tej okazji BBC wyemitowała specjalny odcinek serialu, The Day of the Doctor, który już teraz ustanowił kilka rekordów: w trakcie jego emisji Doktor Who odnotował ponad pół miliona "tweetnięć" (przy początkowej liczbie wejść 12.939 na minutę), a w samej wielkiej Brytanii obejrzało go ponad 10 milionów osób. The Day of the Doctor zakwalifikował się również do Księgi Rekordów Guinnessa jako odcinek emitowany jednocześnie w największej liczbie krajów: 23-11-2013 o godz. 20:50 można było go obejrzeć w 94 krajach i 1500 kinach. To dobra okazja, żeby serial przybliżyć tym, którzy nigdy o nim nie słyszeli (a tym, którzy Doktora Who znają, ale chcą dowiedzieć się o nim więcej, polecam artykuł Andrzeja Kaczmarczyka Doktor Kto?, opublikowany w Nowej Fantastyce, 11/2013; znajdziecie w nim m.in. subiektywną listę dziesięciu najlepszych odcinków serialu z ostatnich piędziesięciu lat).
Filmy i gry z zombie w roli głównej wyrastają ostatnio jak grzyby po deszczu. Jeśli chodzi o seriale, to mamy tylko The Walking Dead*, który osobiście odpuściłem sobie w połowie drugiego sezonu. Bo był nudny. Bo bohaterowie mnie wkurzali. Podobno potem znowu wrócił do formy, ale nigdy nie dałem mu drugiej szansy.
In The Flesh w przeciwieństwie do produkcji telewizji AMC prezentuje zgoła odmienne podejście do tematu. To nie kolejna opowieść o przetrwaniu, ale prawdziwy dramat. Tutaj śmierdziele stanowią tylko tło. Brytyjski mini-serial w trzech odcinkach opowiada historię o tolerancji, wykluczeniu społecznym i problemach, z jakimi spotykają się ludzie, którzy jeszcze niedawno pełzali po ulicach przeżuwając fragmenty ludzkich mózgów.
Ile razy już narzekaliśmy na przesilenie nieumarłych w mediach? Od Nocy Żywych Trupów Romero zdążyło powstać ponad 600 filmów, w których nieumarli przybierali różne formy i kształty. Ciężko jednak znaleźć obraz w tej tematyce, który odszedłby od gatunku horroru lub/i komedii. Inwazja zombie to przecież doskonały temat do rozterek moralnych – te jednak zostają zwykle umniejszane kosztem budowania poczucia bezsilności czy efektownych dekapitacji ożywionych zwłok.
Trzyodcinkowy serial BBC In the Flesh postanowił odrzucić podstawę gatunku - odwracające uwagę zabijanie zombie - stawiając na aklimatyzację leczonych zmartwychwstalców w świecie, który jakiś czas temu poradził sobie z ich masowym opuszczeniem trumn.
Jak powiedzieliśmy na końcu poprzedniej części artykułu, początkowo The Office nie zdobyło dużej popularności. Tak często bywało z kultowymi serialami (np. Star Trek, Firefly). The Office początkowo wydawało się być mało atrakcyjne dla potencjalnego widza. Jednak szybko okazało się być prawdziwym fenomenem.
Kinowe przygody Sherlocka Holmesa podeszły mi bardzo. Pierwszą część obejrzałem zadowolony i ucieszony, że ktoś podszedł do tematu inaczej niż zwykle. Ostatnie tygodnie zdecydowanie należą do drugiej części przygód detektywa i dzielnie asystującego mu doktora. Nie wiem, nie widziałem, nie wypowiem się. Mogę za to z ręką na sercu polecić wam jeszcze inną wersję Sherlocka. Brytyjski serial którego drugi sezon niedawno się zakończył. Ta wersja niszczy moim zdaniem wszystko, co widziałem w tym temacie do tej pory.